Post autorstwa Miśki i Tygrysa, powstały na podstawie ich porannej dyskusji o stosunkach domowych damsko - męskich.
Panowie! Błagam! Zróbcie wreszcie COŚ ze sobą, bo nam kobietom kiedyś przysłowiowa żyłka pęknie!
W czym rzecz? W problemach z komunikacją. Chyba nie wiemy jak inaczej z Wami rozmawiać.
Przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Będę uogólniać - sorry. Jednak śmiem przypuszczać, że spora część ogólników będzie pasować jak ulał do sporej części panów oraz sytuacji pań, które na co dzień z panami mają styczność.
Sprzątanie.
Panowie sprzątają na nasze wyraźnie wskazanie. Panowie sprzątają to, co im się wskaże. Panowie bardzo precyzyjnie wykonują wydane polecenia. Gdy powiemy - wymyj proszę wannę, możemy drogie panie, niemal mieć 99,9% pewności, że panowie
nie umyją półki przy wannie oraz 100%, że umywalka pozostanie nietknięta. W końcu to nie wanna, prawda? Gdy zaczynamy bardzo precyzyjnie określać nasze wymagania do co sprzątania, Panowie mają pretensję, że ich traktujemy jak nie przymierzając - idiotów zawodowych. Jednak, w sytuacji, gdy nie dopowiemy absolutnie wszystkiego, po ich sprzątaniu musimy uzupełnić niedoprecyzowane braki. Narażamy się wtedy na usłyszenie takowego stwierdzenia: skoro po mnie poprawiasz, to po co ja mam robić? szkoda czasu na podwójne mycie - umyj sama, bo wiesz lepiej. Jest to niestety najgorsze z możliwych wyjść, bowiem następnym razem Pan nie zrobi nic, bo po co?
Tak więc pamiętajcie panie - jak poprawiacie, to po kryjomu!
Wielokrotnie jednak spotykam się z sytuacją, że jak mam poświęcić
ileśtam minut na wytłumaczenie CO i JAK zrobić oraz wyegzekwować, żeby to było TERAZ, a nie ZARAZ, to wolę to zrobić sama, od razu i od ręki. Problem polega na tym, że po
fafnastym razie żyłka zaczyna niebezpiecznie drżeć, bańka wypełniona złością nabrzmiewa. I przychodzi chwila, że pęka i wylewamy swój żal, że robimy wszystko same. W odpowiedzi słyszymy zaś zdanie, które mnie osobiście rozwala, wywołuje opadnięcie rąk, cycków, pośladków i co tam jeszcze jest w miarę podniesione ku górze w tym wieku - "to czemu nic nie mówisz, żeby ci pomóc?" BO MI SIĘ KURNA NIE CHCE GADAĆ tego samego po raz setny!!!! Panowie jakby nie byli świadomi tego, że sprzątanie to nie jest wyjątkowa czynność, raz od wielkiego dzwonu. Robi się to - uwaga - REGULARNIE. I niezależnie od tego, czy wy to widzicie, czy nie - KTOŚ (dobry duszek?) posprzątać musi. Albo się przyłączycie, uznając, że jesteście członkami społeczności, potocznie zwanej "domem" lub "rodziną", albo sorry - zaczniemy Was ignorować, jak Wy ignorujecie nas i to całe cholerne sprzątanie.
Zmywanie.
Panowie idąc zmywać, często gęsto mówią o tym głośno, informując bliższe i dalsze otoczenie, że po raz KOLEJNY pozmywali naczynia * (*uzupełnienie w postaci "w tym miesiącu/ roku/ półroczu" zostaje jednak zwykle przemilczane). Fakt drugi - zmywają to, co widzą, a widzą to, co mają przed nosem. To, co stoi z boku, na stole za plecami, na kuchence metr dalej - jest dla oczu "niewidzialne". Zwykle pewnie skrywa te przedmioty porzucona przez Pottera peleryna niewidka. Ewentualnie na pewno "zła kobieta" podrzuciła je podstępem zaraz po zakończeniu zmywania i próbuje wmówić zmywającemu, że to tu niby stoi od dwóch dni. Tja, nie z nami takie numery, co nie? W pozostałe dni tygodnia i miesiące naczynia SAME się zmywają, obiady SAME się gotują, posiłki zaś SAME pojawiają się na stole - takie "stoliczku, nakryj się". Obiady również same się planują, a składniki lądują w lodówkach, jak tylko sobie o nich pomyślimy. Tadaaam!
Organizacja życia codziennego.
Panowie są mistrzami w dyscyplinie, którą nazwę "nie-wtrącanie się". Oni starają się nam w nic nie wtrącać. Wychodzą z założenia, że my, Panie, NA PEWNO wiemy lepiej i świetnie sobie z tym poradzimy. I tak o to, na naszej głowie spoczywa obowiązek pamiętania. O codziennym podawaniu leków, o szykowaniu ubrania (przecież ty lepiej wiesz, w co dziecko ubrać, ja nie umiem dopasować), o zrobieniu śniadania, o zapisaniu na wizytę do lekarza (no przecież nie będziemy oboje dzwonić i ustalać terminów), o zaprowadzeniu do lekarza (przecież ty wiesz, na kiedy była zaplanowana wizyta), o wykupieniu leków (no przecież ty byłaś i masz recepty, to co za problem), o myciu ząbków codziennie, o sprawdzeniu lekcji (bo ja nie przyzwyczajony jeszcze jestem), o sprawdzeniu w zeszycie, czy czegoś dziecko nie musi przynieść do szkoły (bo ty sprawdzałaś czasami, to się nie wtrącam), o zakupach żywieniowych wszelkich (no przecież ja nie będę się wtrącał w wybór menu na obiad), o zaplanowaniu obiadów, śniadań i kolacji, o połączeniu i zorganizowaniu wszystkiego w dość okrojonym i ograniczonym czasie, zważywszy, że mamy pracę, o urodzinach, imieninach, świętach, wycieczkach, akademiach, wyjściach, itp. Generalnie o WSZYSTKIM. Bo Panowie nie będą się nam wtrącać i robić zamieszania. Nie wiem jak u Was, drogie panie, ale mój dysk systemowy ostatnio
siakoś szwankuje i chyba się zapełnił.... Nastąpił mały
overload... A od męża usłyszałam taką złotą radę: zapisuj sobie, będzie ci łatwiej... dobrze, że nie miałam zgniłego pomidora pod ręką....
Czasami mam wrażenie, Panowie, że urodziliście się wczoraj. Że nie wiecie, że w domu należy pomóc, nie wiecie zupełnie JAK i PO CO, że żyjecie sobie wygodnie obok i czekacie, aż wszystko samo się załatwi. Lubicie stwierdzać fakty - dziecko nie ma odpowiednich butów do chodzenia po szkole. No i? Znowu KTOŚ ma się tym zająć? KTOŚ pomyśli, kiedy jest wolne popołudnie, żeby się wstrzelić, pojechać do sklepów, dobrać odpowiednie buty, kupić, wrócić, przy okazji po drodze robiąc zakupy, planując, co na jutro, co jeszcze dzisiaj oraz tak to wszystko zrobić, żebyście wy mogli wieczorem wyjść na piłkę. Ooo, coś z własnego podwórka - trzeba zmienić wreszcie te płytki na balkonie. Fakt, trzeba, od 3 lat. Nic się w tej kwestii nie zmieniło - trzeba nadal. Ciężko się z tym faktem nie zgodzić. Fakt ten pozostaje niezmienny od 3 lat. Jak rozumiem, mam iść do sklepu, kupić płytki i zamówić fachowca? A potem usłyszeć pewnie, że niepotrzebnie wydaję pieniądze, przecież sam byś to mój mężu drogi też umiał zrobić. Czemu więc przez 3 lata nie umiałeś?
Panowie! My widzimy, że nam pomagacie (jeśli pomagacie). Ale wy się ograniczacie do wykonywania poleceń, do czynności fizycznych (zrób to, zrób tamto), a całą otoczką i myśleniem za Was, CO należy zrobić, KIEDY należy zrobić, zajmujemy się my. Błagam! Ruszajcie częściej głowami, bo inaczej Wam kobiety kiedyś zwariują i będą Was regularnie opieprzać i zwymyślać i uprzykrzać Wam życie! zobaczycie - będziecie mieć przerąbane i będziecie mieli na co narzekać!
p.s. pewnie każdy czytający to facet pomyślał sobie choć raz - pewnie ma okres. Mam rację?