poniedziałek, 11 lutego 2013

E.R. - ostry dyżur

Niemal umarłam w niedzielę w nocy. Niemal - bo przeżyłam. Zaczęłam nagle słaniać na nogach, potykać, obraz zaczął być mglisty, niewyraźny, coś było nie tak - chyba straciłam przytomność. Miałam problemy z poruszaniem się, ruszaniem rękami, na nogach nie mogłam ustać, coś było cholernie nie tak. Zabrali mnie do szpitala. Tam zaczęły się badania, a ja straciłam przytomność - obudziłam się za 2-3 dni. Z jakimś "kranem" zamocowanym przy kręgosłupie. Przez to ustrojstwo "spuszczono" ze mnie nadmiar płynu mózgowo-rdzeniowego, którego było za dużo. Odkryli to w ostatniej chwili. Nadmiar płynu i jego wysokie ciśnienie powodowały problemy z poruszaniem i utratę przytomności. Jedną nogą byłam już "TAM". Ale mnie uratowali. A ja się obudziłam.... 5.50, dzwoni budzik.... Czas wstawać i szykować się do pracy...