piątek, 7 grudnia 2012

mikołajowy wk.....

Znaczy irytacja. I nie wywołana mikołajkami, ale czymś, co nie sądziłam, że mi się przydarzy. A mianowicie dyskryminacją. Jestem w trakcie poważnych rozmów i negocjacji, latamy z szefową na spotkania, omawiamy możliwości współpracy, warunki, tworzymy maile, oferty, wszystko staramy się na czas wyliczyć i opisać, omówić. Aż tu nagle dochodzi do konfrontacji - my i 3 panów, w wieku starszym. Mamy się dogadać, bo będą naszymi dostawcami. Efekt? Guzik. Panowie nas zignorowali. Bo jesteśmy kobietami? Bo wyglądamy młodo? Bo jesteśmy młodsze od nich? Bo wyglądamy dużo młodziej niż mamy w rzeczywistości w dowodzie? Bo z kobietami się nie negocjuje tylko wymaga? Stawiają nam takie warunki, których spełnić nie mamy szans, kwestionując do tego nasze kompetencje i poddając w wątpliwość doświadczenie. Złości mnie, bo od ich "fochów" zależy to, czy uda się współpracę nawiązać. Wkurza mnie to. Do tej pory czytałam o takim rodzaju dyskryminacji, dzisiaj po raz pierwszy się z nim spotkałam osobiście... Ech... Sprawa będzie miała swój finał pewnie w poniedziałek. A ja wracam do roboty i zabiegania, wyjazdów, z których wrócę przed Wigilią.

niedziela, 2 grudnia 2012

niedziela? już?

Dopiero co piałam, że poniedziałek, że zajętość mnie nadal ogarnia, a tu już niedziela się niemal skończyła!!! Szok. Tydzień jakoś przeleciał, a weekend - szkoda gadać. W sobotę rodzinna imprezka (osiemnastka), w niedzielę zaś matka się wypuściła... na zakupy. Poszłam od razu po otwarciu sklepów, gdy jeszcze było cicho i spokojnie. I wybrałam mniejszą, mniej uczęszczaną galerię. Dostałam na urodziny kasę (tak w sumie tuż przed urodzinami) z zaznaczeniem, że wreszcie mam wydać na siebie i coś SOBIE kupić. Nie było łatwo, ale wydałam, a za namową mojej mamy wydałam wszystko! Szok nr 2, z którego ciężej się otrząsnąć. Porobiło mi się takie coś, że nie wydaję na siebie, bo w głowie uaktywnia się przelicznik - dentysta młodego, składka w szkole, strój na gimnastykę, lekarstwo, moja szczepionka na uczulenie (tak! nareszcie się będę odczulać! od stycznia). I tym sposobem, nawet jeśli dostanę jakąś stówkę, to ona się "wchłania" w budżet domowy. A dzisiaj zrobiłam wyjątek. I nie wiem, czy dobrze, ale trudno się mówi, słowo się rzekło, kobyłka u płota, a dokładniej dwie kiecki w szafie. Kurde, ładne są i świetnie w nich wyglądam! Postaram się ich nie oddać :) W przyszłym tygodniu pewnie raczej się nie odezwę, bo będę miała tyle rozrywki, że się po tyłku nie poskrobię, jak zaswędzi. Zaczynają się świąteczne wizyty z prezentami u klientów. Wszystkie posty czytam, tylko nie zawsze zaznaczam obecność :)