czwartek, 5 grudnia 2013

omijam bloga z daleka...

Jakoś mi ostatnio z postami nie po drodze. Niby pomysły się tworzą, ale spisać nie ma kiedy. Niechciej mnie ogarnął okrutny, a niedoczas dodatkowo przytrzymuje, żebym przypadkiem nie uciekła.
Prezenty mikołajowe odhaczyłam jeszcze końcem listopada, czym wprawiłam swoje konto w stan lekko debetowy. Za to nowy miesiąc zaczęłam przyzwoicie i może jakoś wytrwam :)
Do zakupienia mam jeszcze: grzechotkę - lusterko z biedronki oraz coś związanego z lego ninjago (figurki lub grę, cośkolwiek). I tyle. Dla siebie mam nabyć jakiś zarąbisty ciuch, bowiem zostałam obdarowana urodzinowo z zastrzeżeniem "dla Ciebie, anie żeby Ci się w budżet domowy wchłonęło" - przyznam, że mam upatrzoną jedną piękną kieckę :)

Co do spraw bardziej interesujących - miałam okazję się wczoraj przekonać, co znaczy przewrotna kobieca natura. Spotkałam jedną zołzę, która mi mocno swojego czasu w paradę właziła. I cóż ujrzały me oczy? Tłustą, zapuszczoną krowę! Nie macie pojęcia, jaka byłam zadowolona z siebie do końca dnia! Może to i płytkie, może nieładne, a jednak poczułam się bosko! Wysmuklałam bowiem, straciłam brzuszek i kilka cm w udach. A ta franca wręcz przeciwnie - zapuściła się i zbrzydła, hłehłehłe!!!! dobrze jej tak!

Co poza tym? Chyba nic.... Jakoś tak zwyczajnie i bezpłciowo... Skończyłam chustę dla znajomej - wyszła zaje...fajnie (niedługo zdjęcia) - chyba najładniejsza ze wszystkich.
Uniosłam się ostatnio czytając fragment artykułu o proteście przeciwników aborcji, którzy byli zachwyceni reakcją dzieci, które to natknęły się na ich "wystawę". Gdyby moje dziecko było w tej grupie, to nie chciałabym być na ich miejscu - chyba bym im nogi z dupy powyrywała, tym "wystawcom".  Aaaa, w kinie byłam! Nooo, wyrwaliśmy się, a jak! W sobotę odwieźliśmy dzieci do pani matki, poszli na mecz (Mistrz! Resovia!), potem na chwilę do knajpki, a potem do kina :) O czym był film - nie napiszę, bo brakuje mi cenzuralnych słów. Ale miał głębsze przesłanie - również! Ukryło się między bardziej soczystymi scenami. Generalnie film polecam, na prawdę fajny - "Don Jon". Po świętach idę na Hobbita. A teraz jeszcze z dzieciakami na bajkę - Kraina Lodu (dostaliśmy darmowe bilety!). A potem spokój z kinem na kolejny rok pewnie ;) Tak często chodzimy :D

Tak więc - do usłyszenia lub poczytania!