No więc...
Podsumujmy moje dokonania.
Młodość:
Czasy dosyć odległe, durne i chmurne, charakteryzujące się byciem osobą szczupłą. Bardzo szczupłą. Dysponowałam długimi szczupłymi nogami, bardzo płaskim brzuchem, no po prostu marzenie każdej dziewczyny. Generalnie wszystko grało, dobrze się czułam we własnej skórze, może poza okresami, kiedy to chudłam tak, że można się było na mnie uczyć budowy układu kostnego. Ale to była "wina" dobrej przemiany materii. Wtedy (jak pisałam - bardzo dawno temu) łatwiej mi było schudnąć niż przytyć, co wyrażam na głos i teraz mam za karę!
Obecnie, czyli dojrzałość:
Mam ponad 30 lat, dwójkę dzieci "na koncie", zbyt małą ilość ruchu (mimo wrażenia posiadania motorka w tyłku czasami). Dojrzałam. Wyrobiłam sobie poglądy na świat i wszelkie inne sprawy. Jestem świadoma siebie i swojego ciała. Wiem, kiedy dzieje się coś niedobrego, i kiedy wszystko jest okej. Wiem, co mi odpowiada, a co stanowczo nie. Znam swoje ciało i jestem go bardzo świadoma, co dodaje pewności siebie. Nogi nadal długie, choć już nie tak szczupłe... No dobra, szczupłe do miejsca, gdzie kończy się spódniczka mini. Potem jest w tak zwanych "granicach przyzwoitości". Nogi, niestety chyba genetycznie, obciążone pomarańczową skórką (cyt. "zaorane celulitem"), ale... Przecież nie będę się tym za bardzo przejmować! Brzuszek prawie płaski, po zjedzeniu - niepłaski... Ale... Nie będę się przecież załamywać! A to dlatego, że czuję się po prostu dobrze sama ze sobą (tylko nie zawsze w jasno oświetlonej przymierzalni). Uważam, że wyglądam świetnie na swój wiek, nie mam zmarszczek, nie mam siwych włosów, nie widać po mnie, że mam ponad 30-tkę (dają mi 27-28 i w nosie i nie tylko mam, że to może być kokieteria!). Mężowi się podobam w wersji zubieranej i tej kompletnie rozebranej i to jest najważniejsze.
Po prostu wmawiam sobie, że
JESTEM BOSKA!
I to działa, przynajmniej czasami :) Ale wierzę, że jak sobie będę to powtarzać nagminnie, to może stanie się nawet prawdą :)
Moje drogie Panie - kochajmy siebie! Bo jak same siebie nie będziemy kochać, to inni też to wyczują i też nie będą nas darzyć wystarczająco głębokimi uczuciami. Tak więc - pierś do przodu, plecy proste i jedziemy!!!