poniedziałek, 14 kwietnia 2014

przyszła kryska...

No więc... mój zatkany nosek przez 4 dni przeszedł w lekko uporczywy kaszelek, trwający średnio kilka godzin w nocy i utratę głosu (again!!!). Mus do pani doktor wrócić. Pani doktor we czwartek osłuchała, wyoglądała, ręce załamała (przecież ledwo tydzień minął jak pani skończyła antybiotyk!!). I uznała, że poprzednia trutka była słaba, za krótko podana (tydzień ledwie) i czas mnie zatruć całkowicie i do alergologa wysłać koniecznie. Tym razem dawka dwutygodniowa i z przytupem. Efekt chorowania jest taki, że nie gadam prawie wcale, w nocy prowadzę nocne życie (męża podziwiam za mocny sen, sąsiadom współczuję). Niedzielę celebrowałam należnie - na leżąco przez cały dzień. W piżamie, pod kołderką. I dzisiaj wreszcie poprawa - zamiast 4 godzin kaszlu raptem tylko kilka razy :) Ale truć się będę jeszcze długo. I uważać na siebie już bardziej będę. Kto to widział, żeby się na Wielkanoc ajerkoniaku nie napić??? :(
Chrypię pozdrowienia znad klawiatury, wypatrując słońca i tych upałów, co obiecują niedługo,
Tygrys