wtorek, 10 września 2013

odrobina optymizmu wrześniowego

Przełom lata i jesieni to taki ciężki okres dla duszy. Koniec lata, koniec urlopu (dla większości), koniec ciepła, koniec pięknych ciepłych dni - powoli zastępuje to wszystko chłód, więcej deszczu, więcej chmur - i te chmury nawet są jakieś takie inne - deszczowe, ciężkie, jesienne... Wydatków trochę jest, kto ma dzieci w szkole ten wie.... Nic tylko w depresję popadać.

A ja się nie dam. Dzieje się u mnie troszkę, nie chce mi się pisać, bo jakoś mnie niechciej opanował. Nie tylko w tej dziedzinie, żeby nie było. Ale postaram się z nim skończyć. I mam na to sposoby takie:
- zakupy szkolne zamiast w dużym sklepie - robię w pepco - plastelina jest plastelina, Hello Kitty na okładce nie gwarantuje, że dziecko z niej lepiej będzie lepiło! Wniosek - oszczędzam! I powiem Wam - całkiem ładnie oszczędzam :) Ostatnio poszłam do biedronki po chleb, a wróciłam z piórnikiem! Prawie jak moja znajoma, która poszła po chleb, a wróciła z lampka nocną (możliwe, że właśnie to czyta i się uśmiecha).
- aby nie czuć się zaspaną, do pracy będę jeździć rowerem - nic tak nie pobudza jak zajeżdżający drogę kierowca i świeże powietrze. Przy okazji - w kieszeni zostanie mi przynajmniej 60 zł, które wydaję na bilety. A jestem za to bardziej mobilna :D
- w poniedziałki i czwartki zaczynam regularnie chodzić na zajęcia fitness w domu kultury - caaaałe 20 zł na miesiąc - jeszcze mnie stać. Zaniedbałam się w ostatnie 3 tygodnie, tylko rowerem jeździłam. i też nieregularnie. Potrzebuje endorfin - chyba się uzależniłam.
- jak na wrzesień - pogoda jest całkiem niezła. Jutro załamanie, ale.... kochani... mieliśmy w tym roku tyle słońca, że można było wyschnąć na wiór. Poza tym - mam kurtkę przeciwdeszczową (to pod kątem roweru).
- w ramach odnowy w szafie swojej i nie swojej (bo nic tak nie cieszy baby, jak nowa szmatka)- dziergam sobie komplet dla młodej i dla siebie, dla niej szal i czapka, dla mnie szal - chusta. Zamieszczę, żeby się pochwalić, o ile mi wyjdzie, ale co ma nie wyjść (niech se Frytka nie myśli, że tylko ona umi). Będzie takie jak chcę i na pewno nikt takiego mieć nie będzie!
- ponadto do kompletów na szyję zamierzam dorobić sobie sweterek - ostatnio widziałam jeden na dziewczynie, bardzo mi się spodobał, ale nie znalazłam nigdzie takiego na serwisach zakupowych wszelkiej maści. Więc se zrobię. Jak nie spełni oczekiwań - będę go najwyżej w domu nosić ;)
- zorganizuję babskie spotkanie, bo czas najwyższy ku temu, żeby pogadać.
- za miesiąc jadę do stolycy i zamierzam zabrać ze sobą butelkę wina, które degustowałam z siostrą we Francji aż po samo dno butelki (Dreamu - nie pytaj jakie, bo to trochę profanacja wina jest). No i może zostanę tam na cały weekend, o ile jedna Shara będzie chciała się spotkać i znowu czegoś nie wymodzi :P
- chciałabym również rozejrzeć się za nową pracą, ale tu mnie powstrzymuje jakaś wewnętrzna obawa... Wkońcu nie mam 20 lat i taka zmiana jest dla mnie poważnym krokiem. Jednak tutaj powoli przestaje mnie cokolwiek trzymać (poza ludźmi), a w miejsce dawnej frajdy, wchodzi frustracja i nerwy - uważam, że zupełnie niepotrzebnie
- sklejam powoli mój rozbity talerz i maskuję łączenia. Powinno być okej. Zobaczymy. W każdym razie dużo się nauczyłam i stwardniałam (po raz kolejny?) - obym się w jakiegoś pancernika nie zamieniła przypadkiem.
- a w ogóle - jeśli się dzieje, to przynajmniej nie jest nudno, nawet jeśli nie zawsze dzieje się dobrze. Taka kolej rzeczy - jakby tylko było słodko i cudownie, to by człowieka zemdliło.

No. Tak więc - depresjo jesienna - wypieprzaj! Nie ma miejsca dla ciebie u mnie.