sobota, 27 lipca 2013

Moje francuskie wakacje - część I

Wyjazd.

Plan był taki - o 3.15 wyjeżdżamy PKS-em i jedziemy do Katowic. W Katowicach wysiadamy na dworcu ok. 8.30 i wsiadamy do autobusu do Pyrzowic o 9.30. Wylatujemy zaś o 12.15 (o ile jeszcze dobrze pamiętam). Proste? Niby tak. Ale...

Autobus na dworzec spóźnił się drobne 30 minut. No dobra, mamy zapas, pół godziny nadrobi na trasie przecież. Musieliśmy wybrać PKS, ponieważ wszelkie inne prywatne połączenia było nieco później i nie pasowały nam do pozostałych środków transportu. To, co zajechało na dworzec.... powinnam pominąć milczeniem, ale nie... Przyjechał jakiś rzęch! Pojazd miał mniej więcej tyle lat, co ja, a na pojazd to już sporo. Masakra!!! Autobus był pełny, na szczęście jakiś gość ustąpił mi miejsca i mogła usiąść z obojgiem dzieci razem. Mąż za to przestawił torby drugiego kierowcy, któe jechały na pustym siedzeniu i w ten sposób zyskał kolejne miejsce i mogliśmy siedzieć każde z jednym dzieckiem. Torba do bagażnika nie weszła, stała między siedzeniami. O higienie i czystości nawet nie wspominam. Gdzie nie dotkniesz - tam masz brud. Kierowca - koszmar. Potrafił wjechać na skrzyżowanie na czerwonym, ale nie mogąc go opuścić stał tylnym kołem na torach tramwajowych.... Albo zapomniał zjechać na lewy pas i musiał przejeżdżać przez pas zieleni.... Czułam się bardzo bezpieczna. Bardzo. Najdłuższe 5 godzin w moim życiu. Na szczęście 4 z nich przespane. Dalszy ciąg podróży na szczęście przebiegał już normalnie i poza średniowiecznym pojazdem PKS wszystkie pozostałe środki lokomocji były na znacząco wyższym poziomie. Aaa! Jeszcze słówko o dworcach PKS. Mój własny pozostawia wieeeele do życzenia. Ale katowicki... nie obraźcie się, mieszkańcy Katowic - mój dworzec, przy Waszym, to Hilton :P Jedyny porządny dworzec jaki znam, to w Krakowie.

Na lotnisku za to spotkała nas miła przygoda. Podczas odprawy weszła nam w kolejkę spóźniona na samolot kobieta. Ponieważ my som kulturalne ludzie, to po prostu jej się odsunęliśmy i jeszcze machali łapką - proszę, proszę, niech pani idzie. Pani się spóźniona odprawiła, odprawiająca ją pani wszystko załatwiła, bagaż pojechał. Przyszła nasza kolej i... w nagrodę za cierpliwość i czekanie dostaliśmy gratis pierwszeństwo wejścia na pokład. Nie musieliśmy się ustawiać w kolejkach, przepychać - mieliśmy pierwszeństwo wyboru miejsca. Super! Coś miłego na osłodę. Lot był w porządku, bez przygód. O godzinie 14-tej byliśmy we Francji - gorącej, słonecznej i bardzo ładnej.