piątek, 27 czerwca 2014

wielkie buuu, czyli nieszczęścia chodzą parami

Ktoś mi wczasów pożałował... Mloda dostała ataku alergii, na razie jeszcze obeszło się bez szpitala. A ja mam anginę i tydzień antybiotyku. Zamiast na wczasy pojadę chyba do sanatorium. Ciechocinek się nada?

czwartek, 26 czerwca 2014

przygotowania do końca świata

Wchodzę do mojej kuchni i widzę...

  • 1,5 kilo makaronu świderki
  • 2 paczki makaronu spagetti
  • 4 słoiki sosu bez konserwantów
  • 6 torebek kisielu
  • 2 pudełka ryżu
  • 2 opakowania płatków owsianych
  • 3 opakowania musli 
  • 2 opakowania płatków "jaśki"
  • 2 paczki kaszy jaglanej
  • kilo cukru
  • paczka kakao
  • pudełko herbaty
  • paczka kaszy gryczanej palonej
  • 2 paczki makaronu "literki"
  • 3 opakowania żółtego sera

To z grubsza tyle... Dojdzie jeszcze zgrzewka mleka, słoik albo dwa dżemu i artykuły "na drogę". Mięsko w słoikach zrobiła moja mama.
Tygrys jest niniejszym gotowy na wczasy :D

środa, 25 czerwca 2014

o wychowywaniu dzieci...

Dopadłam krótki artykuł w gazecie (tej PeeL) i czytam... Pozwolę sobie powstawiać wypowiedzi i fragmenty, bo chciałabym się odnieść do każdego z nich. Oczywiście, mój wpis jest całkowicie subiektywny i popełniony przez pryzmat moich osobistych poglądów i zachowań. Generalnie rzecz w tym, że matki tęsknią za "dawnymi czasami".

1. Większy luz.
cyt. - Kiedyś rodzice byli bardziej wyluzowani w swoim podejściu do dzieci - przekonuje Iwona, mama 4-letniego Tymona. - Teraz mamy wyrzuty sumienia, jeśli spędzamy czas w sposób, który nie jest w naszym przekonaniu wartościowy: nie uczy czegoś dziecka, nie wspomaga jego rozwoju itd. A szkoda. Czasem warto byłoby po prostu poleżeć na kanapie i pooglądać telewizję, bez dorabiania do tego żadnej filozofii
Feel free! A kto zabroni? Jak nie mam ochoty, nie idę z dzieciakami na spacer - niech się same wyprowadzą ;P Jak pisałam niedawno - jestem grzeszną matką, leniwą i staromodną. Nie kupuję zabawek przez pryzmat wspierania rozwoju koordynacji ruchowo-wzrokowej. Niech te dzieci też mają coś z życia. Jak chcą bajkę na dobranoc - starsza umie czytać, może przeczytać sobie i bratu ;) Nie zamierzam się całe życie spinać.

2.Bez dorosłych.
cyt. W rozmowach z innymi mamami najczęściej słyszę skargę na to, że boimy się wypuszczać dzieci na dwór bez opieki kogoś dorosłego. Z nostalgią wspominamy podwórkowe bandy i samodzielność. 
Tutaj również popełniam grzech luzowania... Pod blok dzieci chodzą same. Same sobie wymyślają zabawy (w dom, chowanego, ganianego) - ja w to nie ingeruję. Póki się nie biją, nikt ich nie zaczepia, póki się umieją dogadać - ja się nie wtrącam. Niech się same uczą życia w grupie, ustawiania się na pozycji lidera lub nie - nie ingeruję. Dzięki temu mam szanse sobie ugotować obiad bez ciągłego "mamo, piciu" lub innych. Nie planuję śledzić moich dzieci. Jedyna różnica jest taka, że starsza ma komórkę i jakby się coś działo, coś, co wymaga natychmiastowej interwencji, to dzwoni. Jeśli alarmu nie ma - przychodzi do domu i normalnie zawiadamia.

3. I bez dzieci!
cyt. Przestaliśmy też prowadzić życie towarzyskie takie jak przed laty: -  Kiedyś rodzice zapraszali do domu dorosłych gości, mieli swoje dorosłe życie, które było tylko ich - mówi Iwona. - Teraz wszyscy się zastanawiają, skąd wziąć na ten czas opiekunkę, bo przecież nie do pomyślenia jest mieć dorosłych gości, kiedy dzieci śpią...
Ja nie przestałam. Dzieci idą spać, a my możemy kontynuować spotkanie. Różnica jest taka, że jedno z nas w trakcie imprezy nie pije - na wszelki wypadek ;)

4. Mniej ingerencji.
cyt. Kiedyś dzieciom mniej organizowano czas, zostawiano je w spokoju i pozwalano samodzielnie wybierać sobie zabawy (...) Brakuje mi teraz u dzieciaków tego przebywania w spontanicznie stworzonej, niezorganizowanej grupie rówieśników, bez nadzoru dorosłych właściwie. Samodzielne wymyślanie zabaw, reguł, zmaganie się z tymi, którzy reguł przestrzegać nie chcą. Swoista nauka życia. Wszystko jest im teraz zorganizowane, od tej do tej przedszkole, od tej do tej angielski, potem dwa kwadranse na rower, potem kolacja etc. 
Znowu nie rozumiem... No bo skoro brakuje, i skoro by te matki chciały, to czemu tego nie robią? Czemu nie pozwolą dzieciom zwyczajnie żyć? Kiedy idę z córką na rower, to idę, ale to jest sporadyczne. Oni się bawią sami! Po co im matka, która raz, że zapomniała trochę jak być dzieckiem i jak się bawić, dwa, że będzie stać i gadać jak rodzic jakiś (uważaj, nie właź, zaraz spadniesz) - niech sobie poużywają w swoim własnym towarzystwie rówieśników.
5. Dzieci i ryby głosu nie mają?
cyt. Niektórym z nas przeszkadza też to, że dzieciom w dzisiejszych czasach na więcej się pozwala. Iza wylicza krótko: - Dziecko powinno mieć obowiązki. Samo odrabiać lekcje. Szanować dorosłych. Nie wtrącać się bez pytania - mówi. Wtóruje jej Brygida: - Pamiętam, że jak próbowaliśmy przekrzyczeć dorosłych, wiecznie słyszeliśmy "dzieci i ryby głosu nie mają" - opowiada. - Naprawdę chciałabym, żeby nie było teraz tej mody na bezstresowe wychowanie, mogłabym ze spokojnym sumieniem wrzasnąć do córki: "ciiiisza, teraz ja mówię", nawet publicznie - marzy.
To nie pozwalaj, jedna z drugą! Nie jestem fanką tyranizowania, jednak sądzę, że każdy powinien znać swoje miejsce w szeregu. Nie można się zatracić w dziecku, postawić go w centrum naszego wszechświata i traktować jak złote jajo, bo w ten sposób wyrządzamy mu krzywdę. Dziecko jest człowiek, zasługuje na szacunek, uwagę, itp. Jednak jest również przyszłą jednostką w społeczeństwie i warto mu uświadomić, że nie zawsze jest (i nie zawsze będzie) najważniejszą gwiazdą. Owszem - należy mu wpajać szacunek do samego siebie i poczucie własnej wartości, jednak nie róbmy z niego egocentrycznej gwiazdy. Rzucanie wszystkiego "bo dziecko chce" jest dla niego szkodliwe.

6. Większa samodzielność.
cyt. Kiedyś oczekiwano od nas większej samodzielności: wcześniej zaczynaliśmy się sami ubierać, wybierać ubrania, wiązać sznurówki, robić proste kanapki. - Nie odprowadzano nas pod drzwi klasy i nie odbierano samochodem ze szkoły - dodaje Iwona. - Teraz dzieci są pokrzywdzone przed nadopiekuńczych rodziców, którzy we wszystkim ich wyręczają i ciągle nad nimi drżą 
Zgadzam się, że jak dziecko ma daleko do szkoły, to wypada je zawieźć... Z drugiej strony... jak miałam 8-9 lat zasuwałam autobusem przez całe miasto (niemal 20 przystanków) i żyję! Obecnie moje dziecko wraca ze szkoły samo, samo sobie podgrzewa w mikrofali naszykowane jedzenie i siedzi, póki nie wrócimy z pracy. I też żyje.

Podsumowując - drogie mamy, które z nostalgią wspominacie swoje dzieciństwo, pełne kolegów, podwórka, swobody, samodzielności, zabaw - nie zabierajcie tego swoim dzieciom! Uwierzcie, że one sobie dadzą radę! Nie stójcie nad nimi z kloszem. Lepiej małymi kroczkami pozwalać im się usamodzielniać, niż później mieć problem - z nimi i sobą. Bo my, mamuśki, też się musimy nauczyć nasze dzieci "puszczać", uświadomić sobie, przyzwyczaić się, że rosną i nie jesteśmy im już tak potrzebne, jak za czasów kołyski...
Ale... jak mówiłam... post jest absolutnie nieobiektywny!

źródło: http://www.edziecko.pl/przedszkolak/56,79345,16141830,Moze_warto_wrocic_do_niektorych_sposobow_wychowywania.html#TRCuk

wtorek, 24 czerwca 2014

co tam panie w polityce?

Zawsze mówię i powtarzam, że o polityce nie chcę się wypowiadać, bo ani się na niej dobrze nie znam, ani mnie ona nie kręci. Jednak ostatnio obudziła ona we mnie pewną ciekawość... Wiadomo - taśmy prawdy mam na myśli. W związku z nimi pojawiła się we mnie właśnie taka zwykła ludzka ciekawość, jak i co to teraz będzie.
Rozumiem, że polityk, zwłaszcza ktoś taki jak Radosław S., jest niemal ciągle "w pracy". No ale... polityk też jest człowiek, chociaż o niektórych można by rzec, że im bliżej do świni przy korycie. Ale ja jestem osoba łaskawa i będę ich, tych polityków różnych, przyrównywać do ludzi jednakowoż. Taki polityk-człowiek to w sumie chyba ma jakieś prawo do prywatności, nie?
I teraz tak sobie myślę... jeśli okoliczności tych "nagrań" były takie, że oni sobie wygłaszali swoje osobiste zdanie w czasie prywatnym, to mimo bycia politykami, uważam, że wykorzystanie ich prywatnych opinii jest nie do końca zgodne z prawem. Opinię tą opieram na swoich własnych doświadczeniach. Gdyż... To, co robię w pracy mogę skomentować w swoim wolnym prywatnym czasie jak mi się żywcem podoba. W pracy zachowuję pełen profesjonalizm, poza pracą również uważam, co i do kogo mówię (świat jest w końcu mały i nie wiadomo, kto mnie usłyszy), ale mimo wszystko - to są moje prywatne zasrane poglądy i nikomu nic do tego, jeśli w pełni profesjonalnie wywiązuję się ze swoich służbowych obowiązków. Owszem, zgadzam się, że nie wszyscy mają taki komfort, są zawody, w których "uważam, co i do kogo mówię" obowiązuje dużo bardziej niż mnie, szarego obywatela. Do tych zawodów zalicza się również polityk. Ale są pewne granice przyzwoitości.
Nurtuje mnie również, ile z tych "nagrań" zostało przedstawionych na zasadzie wyrwania z kontekstu. Bo przecież nie wiemy, jakie bohaterowie afery mieli zamiary, intencje, itp.
Co wzbudziło moją ciekawość? Otóż to, kto to nagrywał i w jakim celu. Kto wietrzył w rozdmuchaniu tej afery tak duży zysk, że zaryzykował tak wiele, łącznie z nadużywaniem prawa. I że ujawnił to teraz, a nie miesiąc temu, czy za miesiąc, za pół roku. Zdaję sobie sprawę, że o wielu mechanizmach nie mam pojęcia. Polityka to gra i biznes zarazem. Wszystko ma drugie, jak nie trzecie dno. Jest to bagno, w którym można utonąć. Ciekawi mnie, kto tym razem to bagienko zaczął mącić.