Otworzyłam sezon rowerowy. Sezon skrzypiącego siodełka,
obcisłych legginsów i użerania się na ścieżkach rowerowych z różnym towarzystwem.
Również z rowerzystami :P żeby nie było, że wszyscy tacy święci… Co to, to nie!
Wczoraj na przykład ze ścieżki mnie niemal zdmuchnęła dziewczyna na rolkach J
Jechała całą sobą, na szerokość ramion wyciągniętych w bok i nóg, które to
mocno, zamaszyście i szeroko zarazem, odpychały się na asfalcie. Parokrotnie
zastanawiałam się nad tym, co jest na ścieżkach wymalowane. I doszłam do wniosku,
że to jednak ma znaczenie. To pismo obrazkowe. I że jeśli namalowany jest na
takowej ścieżce rowerek, to ja powinnam poruszać się w tą samą stronę, co on, a
nie w przeciwną. Że jak rowerki są dwa, to ścieżka jest automatycznie szersza i
wolno jechać sobie w dwie strony. Ma to przełożenie na umiejscowienie ścieżki
również. Jak ścieżki są po obu stronach ulic, to zwykle są wąskie i
jednokierunkowe. Jak tylko po jednej – to można się poruszać w obie strony. I
tak sobie myślę, że jednak spora grupa ludzi poruszających się na rowerach
jeszcze nie doszła do tych wniosków. Szczególnie ci, którzy jadą pod prąd i to
parami… No trudno… może kiedyś… Ale wiecie – ja jestem nieco rąbnięta, należy
na to brać poprawkę. Ja lubię mieć poukładane, symetryczne, zgodne z zasadami i
wogle – sztywniara jestem. I nie
lubię jak mi ktoś to moje wewnętrzne popaprane fengshui zaburza, znaczy jeździ
pod prąd między innymi. No nic, muszę się z tym pogodzić.
I jeszcze jedna kwestia. Co roku obiecuję sobie oddać rower
w dobre ręce serwismena. Nie na zawsze, ale celem renowacji, przeglądu i takich
tam. Co roku, co sezon, za każdym razem jak mi spadnie łańcuch. Ale wiecznie a)
zapominam, b) nie mam kiedy, c) następnym razem na pewno. Efekt jest taki, że
regularnie udowadniam sobie i otoczeniu, które nie zwraca na mnie uwagi, że
jestem coraz lepsza w zakładaniu spadniętego łańcucha. Dochodzę powoli do
perfekcji, ewoluuję niczym człowiek pierwotny i używam już w tym celu narzędzi.
Są to najczęściej: liście, patyczki, kawałki kory, co znajdę obok na trawie.
Dzięki ich zastosowaniu nie wracam z wycieczki umorusana jak prosię. Muszę przy
tym wyglądać nader profesjonalnie, kiedy to jedną ręką podnoszę rower, drugą
podwadzam łańcuch, a nogę kręcę pedałem…. Bo dlaczego nikt mi nie oferuje
pomocy? Bo od razu widzą, że nie trzeba!