środa, 2 stycznia 2013

dzie ta wiosna? dzie?

Wiem, wiem, jeszcze się zima dobrze nie zaczęła, a ja już wiosny szukam. Ale mnie nie o samą wiosnę, ale normalną temperaturę chodzi. Co się kryje pod tym pojęciem? "Normalna temperatura" oznacza, że jest tak, jak być powinno, czyli mamy zimę, więc jest zimno. Na chodnikach leży śnieg, termometr wskazuje coś w przedziale -5 do -15. I taka sytuacja trwa. Nie dzień, nie dwa, ale tygodniami. I jest normalnie. A nie - raz +10, zaraz -5, potem +5 i za parę dni -8. W duu....  się niech pocałuje taka aura. A czemu się tak na nią wściekam? Bo do jasnej pelargonii, od 22 grudnia siedzimy na tyłkach w domu i tylko młoda i młody wygrzebali się z katarów i kaszlów. Matka się zaś zagrzebała na amen i kóńca nie widać, niczym w teleturnieju Szymona Majewskiego. Znaczy koniec był - we czwartek. Było pięknie, zdrowo i jak trzeba. Ale w piątek dnia następnego się popsułam i sylwestra spędziłam na cholernie fajnej imprezie, z paczką chusteczek w garści i maścią z propolisem w drugiej (bo nos mam obtarty do żywego niemal :( ). I dzisiaj mogłam się naocznie przekonać, czy to co piszą w gazetach o grypie jest prawdą - jest, ludzi chętnych do pooglądania był cały dziki tłum. Tak więc apeluję od tych od pogody, aby coś wreszcie między sobą ustalili i się zdecydowali - albo ciepło, albo zimno. Bo sinusoida ludziom nie służy. Sie bendom bawić - raz tak, raz śmak. Jednego dnia przemoczysz buty na chodniku, następnego zęby wybijesz przekraczając szerokość chodnika, aby się dostać na mniej śliską trawę. A potem znowu powódź. Wsadźcie sobie takie skoki tam, gdzie słońce rzadziej dociera.

A teraz optymistyczna część (jak już się wyżaliłam, to mogę na wesoło pisać). Spędziłam rewelacyjnego sylwestra. Wybawiłam się po pachy. Ośmiałam, wyśmiałam, wychachałam, wyrechotałam - po pachy. Napić też się napiłam, a co - usiłowałam się zdezynfekować ;P Ale wszystko pięknie, ładnie i kulturalnie, że coś takiego jak "kac" nie zapukało do naszych drzwi. Zabawę skończyłam ok. 4.30.... Także wczorajszy dzień minął na szwędaniu się z jednego legowiska na drugie ;) Rok 2013 uważam oficjalnie za rozpoczęty!

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Podsumowań nadszedł czas...

2012 był dla mnie niezły :) Co dobrego? Spotkałam fajnych ludzi, przekonałam się, że na tych, co wydawało mi się, że mogę liczyć - mogłam, dzieciaki rosną i mają się dobrze, zdrowie nam w sumie dopisuje - bywało gorzej, więc teraz jest na prawdę nieźle, w porównaniu do 2010 i 2011. W pracy też całkiem całkiem - odnoszę swoje małe sukcesy, wychodząc na prostą :) Czego sobie życzyć na nowy, nadchodzący 2013? Tego samego - wytrwałości, determinacji i zdrowia oraz samozaparcia - rzeczy, które są dla mnie ważne.
A moje postanowienia? Te z 2012 w sumie wypełniłam. Na ten rok - postanawiam oficjalnie - nadal ćwiczyć, wyjechać w Tatry oraz wykorzystać gwiazdkowy prezent i spędzić super fajny urlop z rodziną :) Nie lubię postanowień "od czapy" - staram sobie stawiać tylko takie, które wiem, że mam szansę wypełnić, bo inaczej miałabym poważne wyrzuty sumienia.

Wam - życzę tego, czego sami sobie życzycie - spełnienia Waszych marzeń, postanowień, pragnień. Niech każdy sobie wypełni poniższe miejsce swoimi własnymi życzeniami dla siebie, a ja niniejszym potwierdzam, iż życzę sobie, żeby się spełniło :)
.............................................................................................................................................
i
Szampańskiej Zabawy!