sobota, 16 czerwca 2012

Teraz typuję ja :)

No dobra. To moje pytania:

1. Złoto czy srebro?
2. Kot czy pies?
3. Morze czy góry?
4. Kawa czy herbata?
5. Przebojem czy raczej z tyłu, bez pchania się przed szereg?
6. Mieszkanie w bloku czy własny dom?
7. Na łonie natury czy zorganizowany wypoczynek nad basenem?
8. Komedia romantyczna czy "jatka" na ekranie?
9. Optymista życiowy czy realista/pesymista?
10. "czucie i wiara" czy "mędrca szkiełko i oko"?
11. Instytucja małżeństwa - za czy przeciw?

A typuję: Shara, Alana, Trzeciadziesiątka, Frau Be, Leslie Warszawski, Malawiart, Magda, Eris i każdego, kto ma ochotę :) Starałam się nie powtórzyć. Instrukcja w poprzednim poście. Czekam na odpowiedzi.

Na polecenie Miśki

Miśka mnie wytypowała, więc dotrzymam danego jej słowa.
http://blaskicodziennosci.files.wordpress.com/2012/06/11-pytac584.jpg
Oto zasady zabawy:
1. Każda oznaczona osoba odpowiada na 11 pytań przyznanych przez "Tagger" na swoim blogu.
2. Następnie wybiera się 11 nowych osób do Tagu i łączy w swoim poście.
3. Należy utworzyć 11 nowych pytań dla osób oznaczonych w Tagu i napisać je w tym Tagowym poście.
4. Należy wymienić w swoim poście osoby, które otagowałaś/eś.
5. Postarać się trzeba by nie oznaczać osób, które już są oznakowane.

Pytania od Miśki wraz z odpowiedziami:
1.Rower czy samochód?
    Rower, bo jadę gdzie i jak chcę. Jestem niezależna.
2.Czekolada czy ogórki?
    Dusza woła o czekoladę, rozsądek mówi "ogórki!!", dzisiaj kupiłam ogórki, bo nie stać mnie na nowe ciuchy szersze w tyłku :P
3.Rozmowa czy milczenie?
    Ja i milczenie? Buhahahaha, koń by się uśmiał :P
4.Mecze czy ..?
    Obecnie mecze, normalnie - CSI Las Vegas, Chirurdzy, Przepis na życie :)
5.Wiosna czy jesień?
    WIOSNA!!!
6.Wybaczenie czy zemsta?
    Zależy czy jestem przed czy po okresie :P Ale w życiu raz, gdy miałam dokonać wyboru, wybrałam wybaczenie.
7.Zakupy czy spacer?
    Hmmmm, a który dzień miesiąca mamy? :P Lubię zakupy, nie będę ukrywać. A spacer - zawsze, ale muszę mieć cel, np. spacer na zakupy ;)
8.Ranny ptaszek czy nocny marek?
    Ani jedno, ani drugie, jesteś ŚPIOCH!!! Nie lubię wstawać rano, a na buszowanie nocne też jakoś nie starcza siły :P Mam zdolność odpadania przy tv.
9.kino czy książka?
    Książka.
10.Telefon czy list?
    Mail? Dużo dzwonię, więc jedno i drugie.
 11.Pająk czy żaba?
    Panie - uchowaj od pająka!!!!!!!! A żaby nie ma problemu, może jakiś księciunio się jeszcze kryje pod maską gada?
dodatek: szpilki czy sandały - mam lekkiego świra na punkcie butów, więc w mojej szafce sporo jednego i drugiego... Do kiecki obowiązkowo obcasik :D Na co dzień japonki i adidaski.

Na razie nie typuję nikogo. Nie mam głowy do pytań dzisiaj, może jutro nadrobię i uzupełnię :)


piątek, 15 czerwca 2012

apel taki mały

A więc... wsadziłam dzisiaj motorek w tyłek i zapitalałam przez pół miasta. Drugie pół mnie nie interesuje, bo nie można się tam dostać z uwagi na masakryczne korki. Więc poruszałam się po swoim pół. Załatwiłam dzisiaj sporo spraw i jakby mnie ZUS przyłapał, to by mnie ze skóry obdarł. Ale niestety, nie było innej możliwości. Przedszkole, kwiaty, drugie przedszkole, szkoła, lekarz. Miałam zamówioną wizytę u lekarza od ponad miesiąca, zgraną tak, aby ją "zaliczyć" na zaplanowanych urlopie (a wszyscy wiemy, jak to jest z tymi zaplanowanymi dniami - najczęściej kupa). No ale - po co to piszę. W mojej rodzinie jak okiem sięgnąć - był rak. Z prawej, lewej, wyżej i niżej. Z tego w sumie 3 przypadki raka piersi. W tym moja mama. Mama i babcia swojego skorupiaka pokonały, szczególnie moja mama. Ja się jednak bałam iść na badania. Bo jak nie wiem, to nie mam zagrożenia nad głową i jestem spokojna. Pozornie. Na ten rok zrobiłam sobie postanowienie zadbania o siebie w pełni. Słowa dotrzymuję. I namawiam teraz każdą zaglądającą tu panią oraz męża/chłopaka/konkubenta jakiejkolwiek pani, aby robić systematycznie badania. Nawet, jeśli to prywatne, to w skali roku, koszt jest niewielki. A warto i trzeba. Moje wyniki okej - jestem zdrowa. Muszę tylko systematycznie przychodzić do miłej pani doktor na usg, aby sprawdzać. Czy nadal jest okej. A zabawny akcent tego wszystkiego był taki, że wprawiłam panią doktor w osłupienie, mówiąc, że poza jedną panią ginekolog, nikt w życiu nie proponował mi badania piersi. Nikt nie pytał, czy kiedykolwiek robiłam usg. Teraz trafiłam jednak na dwie bardzo miłe i kompetentne lekarki i będę się ich trzymać. Mimo, że to kosztuje :) Ale w tym przypadku, pieniądz nie jest istotny.

Tak więc drogie panie - dbajmy o siebie, bo jak nie my, to kto o nas zadba?

czwartek, 14 czerwca 2012

bu

Nie udało się - od poniedziałku głos nie raczył wrócić, krtań szaleje w najlepsze. Niestety mam zażyć lekki antybiotyk. Bo w końcu ile można szeptać? Szeptam, szeptam, i nico. Nie pomaga. Więc zaczęłam gadać. Skoro nie widać różnicy, to po co.... się tak starać :P Ja chcę kibicować w sobotę, a w poniedziałek wrócić do pracy. I wreszcie normalnie przespać noc! A jutro idę na ważne badania - mam nadzieję, że wszystko będzie okej, przyznam, że odczuwam leciutki stres.

środa, 13 czerwca 2012

cichy kibic

A ja nadal doceniam wagę milczenia, chociaż już by mi mogło odpuścić... Najcięższe są noce - zastanawiam się poważnie nad "chlapnięciem" sobie czegoś na sen... Bo dzisiaj odsypiałam nockę przez prawie 2 godziny.
Jutro za to ważny dzień - młody debiutuje w przedszkolu. Muszę go zaprowadzić na pół dnia. Ciekawa jestem, co mi pani powie, jak po niego wpadnę.... Trzymajcie kciuki - za te panie przede wszystkim :P

wtorek, 12 czerwca 2012

euro (nie)spoko

Koko koko euro spoko, ale niesmak jakiś pozostał... Fajny dobry mecz odbył się w mniej fajnej atmosferze, na tle burd kiboli. Po kiego h...aka? Było fajnie, miło, wszyscy chwalili atmosferę, to trzeba było ją spieprzyć, a co! Pokażmy się nie tylko z dobrej strony! Ech... szkoda....

lukrować czy nie?

Siedzę sobie w domku, młody u babci, jedni powiedzą - sielanka, takiej to dobrze. Inni się oburzą - no ale jak to tak, ty prawie zdrowa, a dzieci podrzucasz? Jedni zrozumieją, czemu matka chce mieć chwilę, dzień dla siebie, inni będą czuć jedynie święte oburzenie faktem, że matka nie wywiązuje się ze swojego matczynego obowiązku. A ja jestem osobą, która nie lubi być wkładana w ramki. I stara się nikogo tam nie wkładać. Ostatnio podniósł się w necie głos tych, co macierzyństwa nie oglądają przez różowe okulary. I powiem, że bardzo mnie to cieszy. Dlaczego? Bo jak mówiłam - nie lubię być przydzielana do konkretnej szufladki. Nie czuję się sztandarową Matką - Polką. Ta rola nigdy mi nie odpowiadała. Mam dwoje dzieci, dzięki którym wiem, że macierzyństwo pełne jest wzlotów i upadków. Że nie jest to tulenie roześmianego różowego bobaska, ale również czuwanie w nocy, gorączki, wymioty, szpitale, permanentne niewyspanie/ niedospanie i wiele innych. Wiem, że jest grupa kobiet, która się świetnie sprawdza w roli "kapłanki domowego ogniska", jak to widziałam u Miśki. I życzę im powodzenia i wytrwałości. Jednocześnie też trochę podziwiam, bo ja bym chyba nie umiała. Jest też grupa, która o byciu rodzicem mówi wprost, bez ozłacania i słodzenia. Bez lukru. Wydaje mi się to o tyle słuszne, że może akurat, komuś kto nie powinien mieć potomstwa, takie wyłożenie kawy na ławę pomoże w podjęciu tej decyzji - decyzji o nie-posiadaniu. Innym zaś uświadomi co nieco i pomoże uporać się z rzeczywistością, która spada na człowieka po tych 9 miesiącach. Bo jeśli komuś się wydaj, że ciąża to wystarczający okres na to, by się przygotować na posiadanie dziecka - buhahahahah, się myli. Można przygotować pokój, ciuszki, akcesoria, ale na ogrom emocji nie da się przygotować. I nawet sztandarowe Matki Polki miewały chwile załamania żelaznej formy, tego jestem pewna na setki procent. Ja swoją chwilę załamania miałam jakieś 5-6 dni po urodzeniu młodej. Po prostu siadłam i wyłam i kazałam się wszystkim wynosić do ciężkiej cholery - co najmniej. Huśtawka nastrojów, ból po ranie, problemy z karmieniem kontra wmawianie mi, że jest to najpiękniejsza chwila w moim życiu, wszystkie dobre rady, doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Dziecko płacze, ja jestem głodna, niewyspana, obolała, daję mu jeść, ono nie wie jak, chcę iść do toalety, ono ryczy, urwałam wreszcie 10 minut na prysznic - zaczyna płakać, chcę zjeść kanapkę - przerobiło śpiochy, kanapka musi poczekać - kupa ma pierwszeństwo. Ciagle coś. I nagle, ze związku dwóch równorzędnych osób powstaje trójkąt, w którym pierwsze skrzypce gra ktoś nowy, do tego bardzo wymagający. Uporać się z tym nie jest wcale tak łatwo, jak się wydaje. I nie dotyczy to okresu niemowlęcego. Potem też jest wesoło. Jedziesz w delegację, wiesz, że musisz wstać o 4, ale nie ma to wpływu na to, że twoje różowiutkie słitaśnie dzieciątko urządza ci o 1 w nocy pogrom w postaci zwracania wszelkich posiłków dnia na powierzchni pokoju oraz łóżka z pościelą. Nic tylko zakasać rękawy i zabrać się za sprzątanie na wdechu. Koleżanka moja jest na etapie zachwycania się dziećmi i pragnie być mamą. Życzę jej tego z całego serca, bo wiem, że sobie poradzi. Na pocieszenie dodaję, że z drugim jest łatwiej, bo znasz już instrukcję obsługi. Ona lubi zaglądać do wpisów bez lukru, parę razy czytała magazyn Bachor. Wie, że lukru na początku nie ma, a potem też nie za słodko. Może więc warto pokazywać, że macierzyństwo to nie same tiu tiu tiu, ale też sru sru sru i rzygu rzygu, żeby potem nie było lamentu, że ja się tego nie spodziewałam, że to mnie przerosło, bo ono się rozdarło i przestać nie chciało, a  ja byłam nieprzytomna i tylko na chwilę przykryłam je poduszką, nie wiem, czemu nie oddycha..... Bo może nie wszyscy powinni mieć dzieci? Więc nie szufladkujmy się, kto jest kim, nie udawajmy, że jest cudnie, gdy jest po prostu normalnie i różnie. Nie narzucajmy wszystkim dokoła, że dzieci to jest nadrzędny cel naszego życia, bo nie jest nim dla wszystkich. I z drugiej strony - nie najeżdżajmy na tych, co dzieci posiadają stada - skoro im tak dobrze, skoro tak czują się w życiu spełnieni - to dobrze. Tylko niech też pamiętają, że nadmiar cukru i słodyczy może zemdlić.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

milczenie jest złotem

Podobno mowa jest srebrem, ale milczenie jest złotem. Tylko, że ja zawsze wolałam srebro... Złoto mnie nie pociąga. Więc się doczekałam. Złoto postanowiło sobie się na mnie zemścić. I milczę. Skutkiem przeziębienia, wczorajszego tenisa w towarzystwie owego przeziębienia i koleżanki, a także - co miało największy wpływ - wykonaniu fafnastu (polecę Akularem), a nawet fafdziesięciu telefonów, celem wciśnięcia komuś zlecenia na wczoraj, zaniemówiłam. Bynajmniej nie z wrażenia. Albo może i po części z wrażenia? Bo w tak szybkim czasie zorganizować realizację? Szacun... A póki co pomilczę sobie... Byle nie za długo, bo głupio tak po 2 dniach pracy znowu iść na wolne, tym razem w postaci zwolnienia chorobowego....

niedziela, 10 czerwca 2012

ten dzień musiał nadejść

Ostrzegali przed jego nadejściem. Zapowiadali, że się w końcu musi zdarzyć. I nadszedł. Ten dzień. Mecz otwarcia... Polska-Grecja. Jak nie zachwycałam się nigdy piłką nożną, wybierając raczej siatkę lub tenisa, tak w mecz otwarcie się wciągnęłam. Mieliśmy swoją własną prywatną strefę kibica. Oj, parę osób nam jej zazdrościło. Oglądaliśmy mecz w większym gronie, na bardzo dużym ekranie, w towarzystwie zwierząt z puszczy i innych napojów tego typu. Dzieciaki miały frajdę, bo do wieczora szalały na dworze, grając w nogę. Fajnie było, bawiłam się dobrze. Powtórka we wtorek, tylko pewnie w męskim gronie, bo damskie grono położy dzieci spać. Normalnie nie wiadomo w którą stronę w ten weekend skierować oczy. Siatka, Roland i to TAKI finał, no i mecze. Meczami emocjonuje się mąż, ja tam wolałam kibicować Hiszpanowi :)