czwartek, 27 września 2012

post dla kobiet

... bo mężczyźni tego nie zrozumieją. Jestem nałogowcem. Tak, jestem uzależniona. To chyba pierwszy krok do wyzdrowienia - przyznać się i zaakceptować uzależnienie. Jest w moim życiu coś, bez czego nie umiem żyć, obejść się, oddychać. Nawet jeśli mam dużo, i tak pragnę więcej. A są to buty. Kocham buty. Kocham je mieć i zmieniać. Jakbym mogła, to miałabym ich całą wielką szafę. Najlepiej po jednej parze do każdej kombinacji strojowej. W moim butiku znajdą się kozaczki jesienne - saszki, oficerki zimowe, wysokie na obcasie, pantofle czerwone, czółenka karmelowe, sandałki czarne satynowe, brązowe, i dużo innych. Również buty sportowe. I nadal uważam, że mogłabym mieć więcej. Kocham buty. Każda para ma swoją historię, przeznaczenie, do wielu z nich czuję pewien sentyment (większy bądź mniejszy, ale zawsze). Każda jest cenna. Buty są dla mnie tak ważnym elementem stroju, niemal jak majtki - bez nich wyjść się nie da (no, przynajmniej ja nie umiem). Buty dopełniają całości, poprawiają wizerunek stroju. Potrafią daną kombinację - usportowić lub uelegancić, w zależności od rodzaju. Dlatego też właśnie należy posiadać ich dużo, aby mieć cały wachlarz możliwości. Bez butów żyć się nie da, spać też nie - ich brak bowiem spędza sen z powiek. Z oddychaniem też nie jest dobrze, gdy butów brak. Buty są nieodzownym elementem szczęśliwego życia.

środa, 26 września 2012

co za dużo..

to nie zdrowo, jak powiada staropolskie przysłowie. Przelało mi się, znaczy z namiastki przeziębienia robią mi się zapalone zatoki, rzekłabym - jak zwykle. Nie napawa mię to specjalną radością, bowiem w piątek wyjeżdżam na imprezę i zamierzam się świetnie bawić. Świetnie może zostać nieco umniejszone przez moją połowiczną lewostronność. Połowiczność lewostronna polega na tym, że drożną w połowie mam wyłącznie lewą dziurkę. Śpię więc jak ryba - z otwartym otworem paszczowym, a jedzenie mię męczy, jakbym jadła w biegu podczas maratonu nowojorskiego. Jakoś otwór paszczowy i pół nosowego to mało do sprawnego przegryzania, przełykania i oddychania. Nic to - walczymy o odzyskanie drożności :) Zabawy na pewno sobie nie zepsuję. Postaram się zadbać o odpowiednią dezynfekcję organizmu. Zresztą - strój mam w pełni gotowy, jutro odbieram perukę, nie mogę pozwolić, by się zmarnował.

Z rzeczy przyjemnych (bo pieniążki zawsze są przyjemnym tematem), udało mi się wczoraj sprzedać łóżko!!! Nie ma to jak przypływ gotówki z zaskoczenia. Nic to, że wpływ był jedynie częścią wcześniejszego wydatku. Nieważne - wpływ jest wpływ. Cieszyłam się z wpływu przez jakieś 30 minut, bo potem główka zaczęła pracować. Spódniczka do mundurku, kamizelka, kurtka i buty na zimę - to dla młodej, dla młodego tylko buty. Mój bilet miesięczny. Taaaa, i wpływ sobie poszedł się bujać. Znalazł swoje przeznaczenie. Ale - sobie myślę - ja się łatwo nie dam, a co! Kurteczkę dla młodej znalazłam na tablicy - pani jeszcze nie sprzedała, sprawa aktualna. Więc jedno z głowy. Drugą, taką na sanki, narty czy inne szaleństwa też jej tak znajdę i będę miała 2 pieczenie na jednym niedrogim ognisku. Na buty niestety muszę wydać, nie ma totamto - krzywi nogi, muszę jej kupić porządne buty i nowe wkładki. No, ale oszczędziłam na kurtce (kobiety są miszczm w tym rodzaju oszczędzania). Nie jest więc źle :) A skoro nie jest źle - to znaczy, że jest dobrze :) Tylko nosa się muszę pozbyć, bo mi zawadza w cieszeniu się moją sprytną gospodarnością.

poniedziałek, 24 września 2012

dialog

Dzwoni telefon - moja mamusia.
- Krętka biała!!! - M
- Co????!!!!???! - Ja
-Tfu, krętka blada!
- Robaki masz? coś czytałaś na onecie?
- Nie! Chmielewską chciałaś, to Ci pożyczyłam z biblioteki- Krętka Blada!
- Aha. Dzięki. Już myślałam, żeś znowu coś znalazła i się leczyć będziesz......

takie tam

Podobno w pewnym wieku jest tak, że jak boli, to znaczy, że jest dobrze, bo człowiek żyje. Więc ja doświadczam życia pełną gębą od wczoraj. Tylko powód nie jest mi znany. Czuję każde żeberko, każdy kręg i calutki kark też czuję - wiem, że istnieją i wiem, że je mam, tylko nie wiem czemu. Owszem, śniło mi się, że łaziłam po jakimś parku pięknym, po starym ładnym cmentarzu, byłam na wycieczce. Nie przypominam sobie natomiast, abym przewaliła pół tony węgla, ani we śnie, ani w realu. Wniosłam tylko w sobotę meble (jeden mebel, wielki, pierońsko ciężki) na n-te piętro (miałam wrażenie, że to było 10-te piętro). Potem byłam na meczu i przez 2 godziny kibicowałam "naszym" mistrzom, znaczy Resovii oczywiście. Od wczoraj czuję, że żyję :) Dobrze, że mi się nie śniło, że mnie ktoś pobił ciężko, bo nie wiem, czy dzisiaj wstałabym z łóżka. Z rana mało się nie zakrztusiłam kawą czytają rozprawkę o wężach. Zdawało mi się, że znam ten gatunek, a tu ci niespodzianka - poznałam nowe odmiany :) Poza tym klienci mnie rozbroili - prowadziłam dzisiaj z jedną panią (którą dodam bardzo lubię) dyskusję w stylu, jak ślepy z głuchym o kolorach. Dobrze, że jednak doszłyśmy do porozumienia, a szefowa uśmiała się obok, że powinna się cieszyć, że ma mnie, bo by inaczej zginęła jak ciotka w czechach i że koniecznie powinnam poprosić ją o referencje :) Zwyczajnie jestem miszczem dochodzenia o so chodzi, gdy nie wiadomo o co chodzi (nie poprawiać). Drugi klient uraczył mnie niusem, że pierwsza część wykonanego dla niego zlecenia była dobra, a dzisiaj jednak zmienił zdanie i doszedł do wniosku, że jest źle. Okazało się jednak, że prawda jak zwykle leży po środku, bliżej naszego końca liny, którą w przypadku ew. reklamacji każdy ciągnie w swoją stronę. Przeziębienie, a raczej jego marne złogi i resztki jakoś nie chcą mnie opuścić - zdrowa jestem, a sobie muszę pochrząkiwać, niemal pochrumkać, odkichnąć i odkaszlnąć. Ale tylko czasami, więc luz. Byle ta śmieciowa ilość resztek poszła sobie precz przed weekendem, bo w piątek jadę imprezować. Z innych wiadomości - opublikowano mój pełen oburzenia list związany z kłodami, jakie rzuca pod nogi komunikacja miejska - ciekawe, czy rzeczona komunikacja raczy coś na to odpowiedzieć. Ciekawa jestem. Bo żeby przypadkiem coś miało ulec zmianie na lepsze - to się nie spodziewam. Prędzej mi kaktus na ręce wyrośnie. Stolica innowacji, nie wisz czaszem...