sobota, 16 marca 2013

obiecuję!

Niniejszym solennie przyrzekam:
 - nigdy więcej nie zarzucać Miśce, że umieszcza nieaktualne zdjęcia śniegu oraz że stosuje fotoszopa
 - nigdy więcej nie chwalić się u Dreamu, że u mnie nie ma śniegu
 - nie zapowiadać przyrodzie, że skoro idzie wiosna, to ja się z autobusu na rower przestawiam oraz, że do biegania bym wróciła
Przyrzeczenie owo składam pod wpływem zaistniałej poniżej sytuacji:

Czwartek, godziny popołudniowe, Tygrys idzie na fitness. Idzie, bo nic nie jedzie, czym bym jechać mogła. Więc idzie, a auta stoją. Tulupa na środku oblodzonej głównej ulicy miasta machnęła jak talala, ale na nogach ustała. Fitness zaliczyła, nieco zmęczona 30 minutowym marszem w stylu "drobi jak gejsza" połączonym z jazdą figurową. Wraca do domu. Stoi na przystanku i patrzy na stojące auta... Gada z koleżanką... i myśli - idziemy, bo nie ma co stać. Do domu z 6 km lekką ręką, ale co robić? Po drodze spotkała swój autobus to wsiadła i stoi (ale ciepło i na głowę nie pada). Po godzinie dojechała. I było tak:

 Przed nami pan, co z Tygrysem wysiadł, a na prawo od pana górka, którą Tygrys pokonał na czworaka (skrótów mi się kurka wodna zachciało!) Ta poświata to napierdzielający od rana śnieg. Dodam, że rano go było może pół cm...

 Po pokonaniu górki (na czworaka) oraz placu zabaw doszłam bliżej domu. Nadal napierdziela. Warstwa śniegu to ok. 10-20 cm.


Kilka metrów dalej - szersza perspektywa. Wybaczcie, że zdjęcia nie są najwyższych lotów, gdyż ponieważ śnieg zasuwał mi po twarzy i właził wszędzie.

No ale spoko, popadało, nic wielkiego, jeszcze wkońcu zima jest, co nie? Niech sobie troszkę popada. To, że z centrum do mnie jechało się 2 godziny, to niemal pikuś. Raz na parę lat człowiek przeżyje. Ale na drugi dzień okazało się..... że napierdzielało całą noc. Tygrys miał zostać w domu, ale się dowiedział, że mus do roboty jednak wracać (drugie podejście do urlopu spalone..). Więc poszła. A przed klatką......

...... tereny dziewicze....

 Chodnik i droga do autobusu wyglądała następująco (takie małe niewyraźne, lekko wydeptane, po kolana niemal).


 A tam jeszcze dzień wcześniej był chodnik...


 Z braku laku - idziemy ulicą.




Na przystanku - stoi Tygrys, patrzy w górę, czy autobus zjeżdża, patrzy, patrzy, paaatrzy... Po 10 minutach doszła do wniosku, że aby zjechać z górki, trzeba najpierw pod nią wjechać. A skoro nic nie dojeżdża, to nic nie zjeżdża... Więc złapał Tygrys okazję, co go na dół zwiozła i bliskiej okolicy pracy wysadziła :)

czwartek, 14 marca 2013

czasami człowiek ma na prawdę głupie pomysły...

Niedawno spotkałam siostrę mojej bardzo dobrej koleżanki z dzieciństwa. I zaczęłyśmy wspominać, co wyprawiałyśmy za czasów młodości :) Ze szczególnym uwzględnieniem głupich pomysłów naszych oraz naszych dokonań w tej kwestii. Człowiek to miał jednak kiedyś "ułańską fantazję" :)
Z czasem niby wydoroślał, ale skłonność do głupich dokonań została. Przypomniało mi się - nie wiem apropos czego, jak się kiedyś poparzyłam.
Mam skłonność do problemów z zatokami, a moja lekarka wysyła mnie z tego tytułu na lampy lub lasery. Razu pewnego nie chciało mi się znowu iść z tymi chrzanionymi zatokami do lekarza, więc uznałam, że wygrzeję się sama, w domu. Ojciec mój posiada lampę kwarcową i sam z niej w tym celu często korzystał. Jak pomyślała - tak zrobiła, lampę do domu przywiozła i postawiła na komodzie. Dziecko z pokoju wygoniła, zamknęła się, okulary specjalne na oczy i jedziesz tygrys! To se kurde pojechałam. Mówił ojciec - krótko, ze 2 minuty ci wystarczy. Co on tam wie! Przez 2 minuty to się nagrzać nie zdążyło... Nie dodał ojciec jeszcze, że to trzeba od tej lampy dalej nieco usiąść... Więc siadłam bliżej, co by się lepiej rozgrzać, a co! Noooo, jak się nagrzałam, to potem przez tydzień wyglądałam jak kretynka. Zjarana twarz, dekolt (bo bluzkę jakąś miałam, co golfem nie była:( ), szyja.... Matko, jak to swędziało, piekło i głupio wyglądało... Ja pierdzielę, wstyd się było przyznać, a niemal każdy pytał, co ja do piernika sobie zrobiłam?! że wyglądam jak indianiec...
Doszłam do wniosku, że z pewnych rzeczy to się jednak nigdy ie wyrasta.... z "talentów" chyba nigdy :)

poniedziałek, 11 marca 2013

co z tą wodą?

-Wies mamo.... woda nie ma pupci... tylko ludzje majom pupcje, a woda nie ma... wjes? i woda nie siedzji, jak nie ma pupci... (chwila ciszy) ale wjes, ja widziałem wodę i miała ocka! i buzie miała... i sjedzjała... (bez komentarza)

dodatek dla tych, co ich zasypało:

Zdjęcie: no to niech się pospieszy :)