...i na razie nie będzie chyba. Podróżuję po swoim skrawku Polski. Jutro lekko sapnę, zrobią zakupy, pójdę na mecz (oby Resovia wygrała, bo inaczej mnie mąż więcej nie zabierze). W poniedziałek - alergolog i delegacja, wtorek - delegacja (tym razem Kraków - po raz drugi), środę - delegacja. A potem? Zastanowię się, jaki mamy aktualnie dzień tygodnia oraz jak się nazywam. I doczekam do soboty, aby ruszyć z przygotowaniami wigilijnymi (znaczy włączę się w pomoc mamie).
Młoda ma problemy skórne :| ruszyło grzanie, ruszyła krtań (dopiero co mi wyszła ze stanu zapalenia), a teraz od tygodnia walczymy ze swędzącymi nogami i kaszą, która jej wyskoczyła, którą drapie i trze. Wczoraj w ruch poszły emolienty, bo kuźwa, nie wiem, jak inaczej. Moczyła tyłek w wodzie z emulsją ze 20 minut prawie. Pani w sklepie zamówiła mi balsamik do ciała dla dzieci z AZS - powinien być w poniedziałek. Miałam próbkę - jest okej, ładnie się wchłania, nie pachnie, jest bardzo delikatny.
A w młodego diabeł wstąpił - chyba egzorcystę zamówię, bo się cholernik zrobił z niego straszny. Cokolwiek mu zabronimy lub zrobimy inaczej - ryk. Na szczęście jesteśmy na to odporni i włączamy totalnego "ignora". Diablę drze się z 10 minut, potem mu przechodzi. Ale zrobił się ostatnio strasznie niedobry. Niech świadczy o tym fakt, że coś podsłuchał gdzieś i wczoraj wołał do mnie "jeteś gupia!".... oczy miałam jak pięć złotych, jak to usłyszałam, młody dostał ochrzan (że nieładnie, mamusię serduszko boli, jest mi przykro) i mamusię przepraszał od razu sam z siebie "nie ciałem, mamo". Albo zwracam uwagę, żeby tak nie robił, bo się uderzy, bo nie wolno, bo zniszczy i słyszę "cicho! nie gadaj mnie". Ręce momentami opadają i mam ochotę udusić.
W przyszłym tygodniu opiszę Wam, jak przebiegała wizyta u dentysty... komedia normalnie.
P.S. pozwolę sobie siebie dodać - udały mi się ostatnio zakupy :D to się pochwalę :D Sukienka ma jeszcze łatki na łokciach i jest przemiła w dotyku. Nieskromnie mówiąc - dobrze się w niej czuję :)
piątek, 14 grudnia 2012
poniedziałek, 10 grudnia 2012
Minął kolejny rok...
Minął, nie da się zaprzeczyć. Jestem o rok starsza. Z tej okazji życzę sobie:
- 10 ton cierpliwości - po piąteczce na dzieciaka, żebym mniej drażliwa była, gdy dom rozwalają, gdy się kłócą, gdy latają z ciągłymi skargami "aonmito" i "aonamito" - prawie jak po japońsku. Na męża już nie chcę, bo się zaczynam przyzwyczajać. A on też się wyrabia - są tylko pojedyncze wyskoki, kiedy przydałoby się pakiet cierpliwości poszerzyć.
- wygranej w totka - najlepiej podczas kumulacji, a co! życzę sobie :D Nie żeby pieniądze dawały szczęście, ale na pewno życie ułatwiają. Paroma banieczkami nie pogardzę :)
- zdrowia sobie życzę - dla dzieci, męża i siebie też, dokładnie w takiej kolejności, jak wymieniłam. Dzieci - wiadomo, mąż - ktoś na ten kram musi robić, a ja - no ktoś tym w końcu musi sterować i mieć kontrolę! Inaczej się zawali.
I w ogóle, i w szczególe, życzę sobie, aby nadal było nie gorzej niż jest - "lepiej" mile widziane, ale powiedzmy sobie szczerze - jest dobrze. I niech nadal trwa :)
- 10 ton cierpliwości - po piąteczce na dzieciaka, żebym mniej drażliwa była, gdy dom rozwalają, gdy się kłócą, gdy latają z ciągłymi skargami "aonmito" i "aonamito" - prawie jak po japońsku. Na męża już nie chcę, bo się zaczynam przyzwyczajać. A on też się wyrabia - są tylko pojedyncze wyskoki, kiedy przydałoby się pakiet cierpliwości poszerzyć.
- wygranej w totka - najlepiej podczas kumulacji, a co! życzę sobie :D Nie żeby pieniądze dawały szczęście, ale na pewno życie ułatwiają. Paroma banieczkami nie pogardzę :)
- zdrowia sobie życzę - dla dzieci, męża i siebie też, dokładnie w takiej kolejności, jak wymieniłam. Dzieci - wiadomo, mąż - ktoś na ten kram musi robić, a ja - no ktoś tym w końcu musi sterować i mieć kontrolę! Inaczej się zawali.
I w ogóle, i w szczególe, życzę sobie, aby nadal było nie gorzej niż jest - "lepiej" mile widziane, ale powiedzmy sobie szczerze - jest dobrze. I niech nadal trwa :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)