piątek, 11 kwietnia 2014

jestem zbiorem życiowych mądrości!

I co więcej - nareszcie mam potwierdzenie, że jestem jednak logiczna, wbrew opinii mojego małżonka :P

Źródło: Demotywatory

środa, 9 kwietnia 2014

codzienność

Ostatnio rzadko piszę, bardzo rzadko. Troszkę się zadziało u mnie i mam latane.
Po pierwsze - odeszła z pracy moja koleżanka, a ja dostałam "w spadku" jej teren, klientów i możliwości. Bardzo ładne możliwości, bo sporo rzeczy było nie ruszone i nie tknięte, tak zwane tereny dziewicze, nieskalane. Nastawiło mnie to pozytywnie, dało "kopa" i zaczęło mi się bardziej chcieć. Pracy mam więcej, ale przynajmniej nie robię już "na sztukę", ale na serio. Mam więcej do spamiętania i ogarnięcia, co sprawia, że czas mi szybciej płynie i wychodzę częściej zmęczona z biura. Ale nie narzekam - to akurat mi się podoba. Jestem pozytywnie nastawiona. Awansowałam również, przynajmniej na papierze... Przynajmniej, jak będę chciała zmienić pracę, to będzie to lepiej wyglądało w CV. Ten awans to był taki "papierowy", żebym nie prosiła o podwyżkę. Ale spoko, na razie mnie to nie boli :)

Mieliśmy i mamy ostatnio trochę biegania - basen córki, zmiana przedszkola z prywatnego na publiczne (kwestie finansowe zaczęły grać rolę), moje zajęcia fitness, do tego przyplątało się choróbsko i jakoś się odczepić dziadostwo nie chce.

Także to wszystko na raz złożyło się na fakt, że mam urwidupizm i chroniczny niedoczas. Pierwsze mnie cieszy, a przynajmniej jest mi z tym nieźle, bo jakby ruchliwa jestem i lekko nadpobudliwa, to drugie jednak już mniej, bo chwilami nie wyrabiam. Przychodzi weekend i... zamiast usiąść na tyłku zaczynam się realizować w kuchni, żeby mieć, co do garnuszka włożyć w tygodniu, bo wtedy już nie mam czasu gotować. I tak spędzam 2 dni robiąc zapasy, część mrożę, część zostawiam. W ten sposób do czwartku zwykle mam co jeść, a piątek jest dniem pt. "na-winie" (co się nawinie) - naleśniki/spaghetti / pizza.