czwartek, 20 grudnia 2012

pierwsz raz....

...u dentysty.
Tak się porobiło, że mojemu młodemu dziecku popsuły się zęby. Normalnie, pewnie bym nie leczyła mleczaków, ale że dziecię ma lat 3, a zęby mają mu posłużyć jeszcze ze 3 lata, no i żeby się próchnica po całej jamie ustnej nie roznosiła - mus naprawić. Zapisaliśmy się do wery specjalistycznej kliniki przed duże "Ka". Przemiła pani umówiła nas na konsultację z panią doktor. Przybyliśmy więc do owego przybytku, pełni swojego rodzaju onieśmielenia. Owo onieśmielenie się spotęgowało, gdy zostaliśmy zaproszeni do poczekalni, w której leciały bajki, stały zabawki, zamek z pleksy ze zjeżdżalnią, pokój z play station (jakaś gra lego). Zaraz potem wyszła do nas pani doktor - osobiście!!! Podała rękę, przywitała się z Kubą, przedstawiła się i zaprosiła do gabinetu. W gabinecie pani doktor wyjaśniła nam na czym będzie polegało leczenie, obejrzała ząbki - potwierdziła - obie jedynki na styku się psują. Z uwagi na młody wiek oraz nieprzewidywalność, zaproponowała nam leczenie pod wpływem magicznego syropku, który sprawia, że dziecko się rozluźnia, jest lekko ogłupiałe, nie wyrywa się aż tak bardzo, bo nie ma siły, a co najważniejsze - nie pamięta wizyty, więc nie ma złych skojarzeń. Taki "głupi jaś". Myślę - w to mi graj - idziemy na to! Zostaliśmy poinformowani o wymaganiach, typu niejedzenie i niepicie na kilka godzin wcześniej, itp. Osszywiście, jak to w poważnych klinikach, konsultacja gratis, na rachunek przyjdzie czas potem. Pozbieraliśmy więc kasę i umówili wizytę. Przyszliśmy na podany termin i godzinę. Znowu pani po nas wyszła, witanie i te sprawy, do gabinetu, w gabinecie instrukcja, syropek i do poczekalni. Tam czekać, aż syrop dziecinkę ogłupi, a pani po nas przyjdzie za 20 minut. Aaa, no i najważniejsze - mamy uważać, bo będzie się zataczał, potykał, chwiał - żeby sobie głowy nie rozbił. Koleżanka, która mi Klinikę (tak, duże Ka) polecała, też ostrzegała, że dzieciak bełkocze, łazi jak pijany, itp. No to luz - łazimy za gościem krok w krok, pilnujemy. 10 minut, 15, 20... przy chodzi pani doktor. "I ja Kuba?" A kuba: "Pani, pani, popatrz, tu jest gla! i tu jest ciufcia!" (w telewizorze). Mina pani doktor - bezcenna. Stwierdziła, że czasami działa dłużej, trzeba zaczekać, przyjdzie za 10 minut. Po upływie czasu - to samo. Dzieciak lata jak króliczek z wiecie jakiej reklamy baterii. Pani doktor nie wierząc w sukces operacji, mówi, że chyba dzisiaj nie zrobimy, no ale może spróbujmy, najwyżej odpuści. Cóż się okazało? Młody sobie zażyczył na komputerze filmik pokazujący nasze polskie pociągi na torach (pani wybrała jakiś długi, na 30 minut) i przystąpiła do pracy. Zrobiła mu oba zęby, szybko i sprawnie, bez znieczulenia, z niedziałającym prawidłowo magicznym syropkiem. Z wrażenia policzyła nam mniej - po pół plomby, a nie po całej, jak zapowiadała, na znieczuleniu też oszczędziliśmy, a jeszcze do kompletu, za grzeczne sprawowanie zęby zostały polakierowane. Matka oszczędziła w tym dniu ok. 150 zł :D A młody? Oczywiście pamięta całą wizytę, co pani robiła, co oglądał, co pani mówiła, co dostał, itp. Syropek na niego nieco podziałał, ale tylko troszkę. Kojarzycie ten stan upojenia alkoholowego, kiedy nie ma rzeczy niemożliwych? On był w takim stanie.
- kuba - nie kop szafki!
- cicho, mama, ne opowfiadaj...heheheh
lub
- kuba, idziemy się myć
- tata, nie gadaj jus, ja sje bawie, heheheh

Taki mały bezczelny smarkacz :) Tego wieczora, ani prośbą, ani groźbą - wszystko co się do niego mówiło, było wyśmiane takim szatańskim "heheh" i ignorowane... Nie ma to jak "magiczny syropek" :)

10 komentarzy:

  1. A wiesz, kiedyś Kudłata z racji drgawek kloniczno-tonicznych odgorączkowych dostała efferalgan i luminal. Luminal miał ją wpędzić w katatonię, coby organizm zajął się sobą. Taaaaaaak. Dziecię jako ten króliczek. Latała po całej chacie przez dzień i do bardzo późna. Miała niecałe 2 lata...Potem się dowiedziałam, że na niektóre dzieci akurat to działa odwrotnie...Tylko czemu na moje?? Co przeżyłam wtedy to bania mała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśmy doszli do wniosku, że nasze dziecko byle czym to się nie wstawi oraz że w przyszłości będzie miał "mocną głowę" :)

      Usuń
  2. Twarda sztua, ten Twój synek! Po mamusi czy po tatusiu? ;-)
    W szpitalu na wszystkich działała lewatywa, na mnie nie...;-) To tak apropos tematu ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem po kim - na mnie znieczulenia i narkozy wszelkie działają jak trzeba :)

      Usuń
  3. Przydałby mi się jakiś magiczny syropek na poprawę samopoczucia, bom zrąbana jak kobyła po westernie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten syropek jest tylko dla dzieci - do określonej wagi. Dorośli odpadają - sorrry - sprawdzałam już :) znaczy dopytywałam.

      Usuń
  4. Ja Ci Tygrysie powiem, że ja bym tego syropku też bardzo chętnie. Wprawdzie na mnie również uspokajacze działają dziwnie i do tego bardzo krotko, ale ja bym sobie tego syropku do drinka wlała, bo ja bardzo lubię alkohol na słodko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehehe, ja nie wiem, czy on słodki był, czy nie, ale jak widać - nie na wszystkich działa tak, jak powinien ;)

      Usuń
  5. Cha cha.... No to mój Młody wygląda jakby ciągle taki syropek gdzieś po kryjomu wciągał... Muszę przeszukać pokój:)))

    OdpowiedzUsuń