Tygrys był nieco podirytowany, stanem finansów, a dokładnie tym, co jej firma oferuje, wmawiając dobrobyt, stanem szafy, bo od dwóch lat usiłuje kupić coś na grzbiet, zwane potocznie kurteczką lub płaszczykiem, ale się jej nie składa (bo jak już się pozbiera, to wiosna przechodzi w koniec lata, a jesień w zimę...), stanem ducha, i wogle szystkim dokoła niej. Wszystko byłe beee i łeeee i fuuu i wrrrr. BO TAK!
Ale mąż Tygrysa, mając na uwadze bezpieczeństwo swoje i dziatwy, która z podirytowaną matką zostać miała, postanowił temu podirytowaniu zaradzić...
Po pierwsze primo - zakupił Tygrysowi kurteczkę na allegro.
Po drugie primo - zakupił very special produkty spożywcze, które żoneczkę miały obłaskawić: pomidorki ze śmietaną i cebulką na kolację, chipsy na przegryzkę (smak zielona cebulka) oraz lody kremowe :D
I tym sposobem Tygrys spokorniał, wyciszył się i jest dobrze... Na szczęście słońce również nie zawodzi, co jedynie dodatkowo wpływa pozytywnie na całą sytuację.
Zostały jeszcze siakieś baleriny i legginsy dżinsopodobne do zakupienia (poprzednie baleriny i dżinsy się zwyczajnie rozlazły, rozwaliły i wylądowały w koszu - a na obcasach Tygrys zapierniczał nie będzie 24 ha na de, bo zdechnie). Ale po kolei - za niecałe 2 tygodnie będzie wypłata ;)
Hmmm...pomidorki, ze śmietanką i cebulą...Mówisz, że to działa? Na złagodzenie? To ja zapodam sobie, bo uwielbiam. (kurczę, zapomniałam, że nie mogę nic u innych uwielbiać..) Szczególnie miseczkę z tej pomidorowej śmietanki wylizać.
OdpowiedzUsuńNo kurcze, no i balerinki też bym sobie kupiła.
Nat - pomidorki z cebulką i śmietaną to moje "sztandarowe" śniadanie w okresie pomidorowych zbiorów :) Mąż wiedział, co lubię i mnie zaopatrzył. A baleriny to absolutny wymóg, gdyż na co dzień bardzo dużo chodzę. I zwyczajnie muszę mieć "płaskie" buty! Adidasy nie pasują do spodni w "kant" czy spódniczki... a mnie obowiązuje dress code. Więc wszystko, co kupuję, jest teoretycznie uniwersalne - nadaje się również do pracy.
Usuńrozchorowałam się gremialnie od Twojego postu, a siadałam do laptopa tylko trochę okaleczona
OdpowiedzUsuńA mianowicie napierdziula mnie w okolicach żołędzia i zadaję sobie pytanie od czego:
a- skalniak dźwigałam
b- wpierniczałam surową marchew popijając mlekiem i sokiem pomidorowym( nie miałam czasu na gotowanie herbaty)
c-wczoraj jak wywinęłam na wznak to w człowieku bolało
a Ty mi piszesz o mieszance gastronomicznej , o zakupach i to jakich....
p.s. jak to pomidory ze śmietaną ? śledzie rozumiem , ogórki rozumiem , kawę rozumiem,pomidorową rozumiem , nawet samą śmietanę z truskawkami i z cukrem jestem w stanie zrozumieć - ale z pomidorami?????
Gryzmo, wybacz, jednakowoż nie mogę się z Tobą zgodzić w kwestii szkodzenia. Po mieszance, jaką sobie zafundowałaś, to i robocop by się, za przeproszeniem, sraczki nabawił. Co do pomidorów - dobre pomidorki kroisz w plasterki, te plasterki jeszcze raz na pół, wrzucasz do miseczki, kroisz w drobną kostkę cebulkę, wrzucasz do pomidorów, solisz i pieprzysz (nie farmazony lub inne, tylko używasz przyprawy), dodajesz śmietanę i wcinasz z uprzednio przygotowaną kanapką, np. z szyneczką. Pyszne. Śmietany dodajesz łyżkę. Potem możesz, jak Nat (i ja też) spożyć pozostałą śmietanę z pozostałym wypuszczonym sokiem.
UsuńA co do zakupów, to jeszcze dysponuję zajefajną kiecką na 2 nadchodzące imprezy.
Zakupy spowodowane są faktem, że mi się powyższe rzeczy rozwaliły, popsuły, podziurawiły i wyświechtały do cna. Po prostu nie mam ich na stanie. A są mi potrzebne. Nie będę po plaży na wakacjach zapierdzielać w spodniach z kantem.
UsuńTygrys się mylisz a bowiem nie nastąpiło u gwałtowne ,,co skrywasz wewnątrz widać na zewnątrz" a szkoda , bo tak mnie piłuje jakbym włączona piłę mechaniczną połknęła .
UsuńZ pomidorami jaja sobie robiłam , a tak na poważnie to ja dodaję do śmietany troszkę czosnku sproszkowanego ( ale tylko troszkę ) a pieprz to podstawa u mnie w kuchni .Jak zaczynam pieprzyc to końca nie widać.
masz Ty ten łepetyn na swoim miejscu, jestem zatem zmuszona kilka ciuchów okaleczyć , okazać żałośnie Docentowi i pognać pokornie za zgodą PANA MĘŻA do sklepu
Heheh, okazuj, okazuj. Ja swojej garderoby długo nie lustrowałam, a jedynie pojedyncze maleńkie odświeżenia następowały - jakaś bluzka na wyprzedaży, sweter na rumuńskim rynku, albo coś z allegro. W każdym razie - byle nie drogo. Ale od grudnia szafa zaczęła do mnie krzyczeć i żądać niewielkiego odświeżenia, gdyż łażę w tym samym, a ciuchy mają to do siebie, że się niszczą (np. dziury wypadają tam i ówdzie, a w 5-etnim żakiecie zaczynają się świecić łokcie).
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńżadnych balerinek na płaskim obcasie, a właściwie bez obcasa nawet... w zeszłym roku Młoda (i moda...) namówiła mnie na długachną spódnicę, a do tej spódnicy na pasujące sandałki PŁASKIE!!... jesooo, nie umiałam w tym chodzić, znaczy w sandałkach... ani jeździć też... do spódnicy chodziłam sobie w koturnach ... za leginsami też średnio przepadam, a właściwie nie przepadam... za to pomidorki ze śmietaną... mmmm, PYCHA!!! nie podzieliłabyś się? dopiero co z pracy przyszłam i padnięta jestem jak nie wiem co a nie ma nikogo kto by cokolwiek podał :( ...
OdpowiedzUsuńZ Tobą zawsze się podzielę :) A baleriny - nauczyłam się w ciąży, a raczej odzwyczaiłam od biegania w obcasach. Za długo i za dużo nie dam rady.
Usuńfakt, ciąża to nie jest dobry okres na bieganie w szpilkach... ale u mnie one (te ciąże...) tak dawno były, że nie pamiętam już w czym chodziłam... ale pewnie jakieś obcasy były tylko trochę mniejsze, nie byłabym sobą przecież :)
UsuńA ja w kwestii formalnej, bo lody lubię: jakie to są lody kremowe?
OdpowiedzUsuńMają kremową konsystencję, marki nie podam, bo by to była reklama
UsuńA, w sensie, że nie sorbet?
Usuńa w sensie, że nie.... dopiero 7,5 roku po ślubie jestem, więc to za krótko, by mąż wiedział, że żona jego sorbety lubi... Ale spoko - kiedyś się dowie :) a poza sorbetami, to lubię te, co kupił, więc połowa sukcesu!!! Poza tym, to lody rzadko jadam... jakąś mega fanką nie jestem
UsuńKuczątko, mam w ten sam deseń! Za lodami typu zmuła nie przepadam, natomiast sorbety uwielbiam - byle jak najkwaśniejsze :)
UsuńJa muszę do fryzjera, ale casu ni ma kruca bomba, a nie da się załatwić sprawy na allegro, oraz wlosy do pasa som, za bardzo do pasa ;o)
OdpowiedzUsuńAno włosów się przez allegro załatwić nida
UsuńPomidorki ze śmietanką i cebulką...mmmmm pycha:)))) Lodziki... też :))) A do wiosny to przygotowana w ogóle nie jestem i nie wiem, czy będę w tym tempie. Ani kurtki, ani spodenek, ani balerinek... Kucze no... :)))
OdpowiedzUsuńMniam, ja pomidory żarłam w ilościach hurtowych nawet w ciązy, pewnie dlatego moje dziecię ma uczulenie :/
OdpowiedzUsuńAle odkąd nie karmię spozywam ok 500 g keczupu i innych pomidorowych produktów tygodniowo...z tym, że pomidory zakupione w supermarkecie to dla mnie nie pomidory :PPPP
Ważne, że przekupstwo trafia do serca :PPP
dobrze, ze w ogóle jest jakiś sposób na Ciebie i że mąż go zna :)))
OdpowiedzUsuńOj Ewuniu, nawet nie wiesz jakbym Cię chciała TERAZ mieć w rodzinie z Twoją medyczną wiedzą...
UsuńDobrze, że mąż Cię obłaskawił, bo takie frustracje są bardzo nieprzyjemne dla otoczenia.
OdpowiedzUsuńPóki co moje zasoby poszły w całości na remonty.
Dobrze, że moja garderoba jeszcze jakiś czas da się nosić, bo nie pamiętam właściwie, kiedy sobie kupiłam cokolwiek.
No dobrze, czasem lepiej jest nie myśleć o tym.
Uściski!
Dzięki! Dzisiaj są potrzebne, bo cholernie wredny weekend się szykuje. Młody się rozłożył kompletnie - 40 stopni, a mnie strzeliło w plecach... Porażka jakaś - nie wiem, kto tak na prawdę kogo dzisiaj zaprowadzi do przychodni. Ech.
Usuń