czwartek, 18 kwietnia 2013

lekarstwo na całe zło

Tygrys był nieco podirytowany, stanem finansów, a dokładnie tym, co jej firma oferuje, wmawiając dobrobyt, stanem szafy, bo od dwóch lat usiłuje kupić coś na grzbiet, zwane potocznie kurteczką lub płaszczykiem, ale się jej nie składa (bo jak już się pozbiera, to wiosna przechodzi w koniec lata, a jesień w zimę...), stanem ducha, i wogle szystkim dokoła niej. Wszystko byłe beee i łeeee i fuuu i wrrrr. BO TAK!

Ale mąż Tygrysa, mając na uwadze bezpieczeństwo swoje i dziatwy, która z podirytowaną matką zostać miała, postanowił temu podirytowaniu zaradzić...

Po pierwsze primo - zakupił Tygrysowi kurteczkę na allegro.
Po drugie primo - zakupił very special produkty spożywcze, które żoneczkę miały obłaskawić: pomidorki ze śmietaną i cebulką na kolację, chipsy na przegryzkę (smak zielona cebulka) oraz lody kremowe :D

I tym sposobem Tygrys spokorniał, wyciszył się i jest dobrze... Na szczęście słońce również nie zawodzi, co jedynie dodatkowo wpływa pozytywnie na całą sytuację.

Zostały jeszcze siakieś baleriny i legginsy dżinsopodobne do zakupienia (poprzednie baleriny i dżinsy się zwyczajnie rozlazły, rozwaliły i wylądowały w koszu - a na obcasach Tygrys zapierniczał nie będzie 24 ha na de, bo zdechnie). Ale po kolei - za niecałe 2 tygodnie będzie wypłata ;)

24 komentarze:

  1. Hmmm...pomidorki, ze śmietanką i cebulą...Mówisz, że to działa? Na złagodzenie? To ja zapodam sobie, bo uwielbiam. (kurczę, zapomniałam, że nie mogę nic u innych uwielbiać..) Szczególnie miseczkę z tej pomidorowej śmietanki wylizać.
    No kurcze, no i balerinki też bym sobie kupiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nat - pomidorki z cebulką i śmietaną to moje "sztandarowe" śniadanie w okresie pomidorowych zbiorów :) Mąż wiedział, co lubię i mnie zaopatrzył. A baleriny to absolutny wymóg, gdyż na co dzień bardzo dużo chodzę. I zwyczajnie muszę mieć "płaskie" buty! Adidasy nie pasują do spodni w "kant" czy spódniczki... a mnie obowiązuje dress code. Więc wszystko, co kupuję, jest teoretycznie uniwersalne - nadaje się również do pracy.

      Usuń
  2. rozchorowałam się gremialnie od Twojego postu, a siadałam do laptopa tylko trochę okaleczona
    A mianowicie napierdziula mnie w okolicach żołędzia i zadaję sobie pytanie od czego:
    a- skalniak dźwigałam
    b- wpierniczałam surową marchew popijając mlekiem i sokiem pomidorowym( nie miałam czasu na gotowanie herbaty)
    c-wczoraj jak wywinęłam na wznak to w człowieku bolało

    a Ty mi piszesz o mieszance gastronomicznej , o zakupach i to jakich....

    p.s. jak to pomidory ze śmietaną ? śledzie rozumiem , ogórki rozumiem , kawę rozumiem,pomidorową rozumiem , nawet samą śmietanę z truskawkami i z cukrem jestem w stanie zrozumieć - ale z pomidorami?????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gryzmo, wybacz, jednakowoż nie mogę się z Tobą zgodzić w kwestii szkodzenia. Po mieszance, jaką sobie zafundowałaś, to i robocop by się, za przeproszeniem, sraczki nabawił. Co do pomidorów - dobre pomidorki kroisz w plasterki, te plasterki jeszcze raz na pół, wrzucasz do miseczki, kroisz w drobną kostkę cebulkę, wrzucasz do pomidorów, solisz i pieprzysz (nie farmazony lub inne, tylko używasz przyprawy), dodajesz śmietanę i wcinasz z uprzednio przygotowaną kanapką, np. z szyneczką. Pyszne. Śmietany dodajesz łyżkę. Potem możesz, jak Nat (i ja też) spożyć pozostałą śmietanę z pozostałym wypuszczonym sokiem.
      A co do zakupów, to jeszcze dysponuję zajefajną kiecką na 2 nadchodzące imprezy.

      Usuń
    2. Zakupy spowodowane są faktem, że mi się powyższe rzeczy rozwaliły, popsuły, podziurawiły i wyświechtały do cna. Po prostu nie mam ich na stanie. A są mi potrzebne. Nie będę po plaży na wakacjach zapierdzielać w spodniach z kantem.

      Usuń
    3. Tygrys się mylisz a bowiem nie nastąpiło u gwałtowne ,,co skrywasz wewnątrz widać na zewnątrz" a szkoda , bo tak mnie piłuje jakbym włączona piłę mechaniczną połknęła .
      Z pomidorami jaja sobie robiłam , a tak na poważnie to ja dodaję do śmietany troszkę czosnku sproszkowanego ( ale tylko troszkę ) a pieprz to podstawa u mnie w kuchni .Jak zaczynam pieprzyc to końca nie widać.
      masz Ty ten łepetyn na swoim miejscu, jestem zatem zmuszona kilka ciuchów okaleczyć , okazać żałośnie Docentowi i pognać pokornie za zgodą PANA MĘŻA do sklepu

      Usuń
    4. Heheh, okazuj, okazuj. Ja swojej garderoby długo nie lustrowałam, a jedynie pojedyncze maleńkie odświeżenia następowały - jakaś bluzka na wyprzedaży, sweter na rumuńskim rynku, albo coś z allegro. W każdym razie - byle nie drogo. Ale od grudnia szafa zaczęła do mnie krzyczeć i żądać niewielkiego odświeżenia, gdyż łażę w tym samym, a ciuchy mają to do siebie, że się niszczą (np. dziury wypadają tam i ówdzie, a w 5-etnim żakiecie zaczynają się świecić łokcie).

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. żadnych balerinek na płaskim obcasie, a właściwie bez obcasa nawet... w zeszłym roku Młoda (i moda...) namówiła mnie na długachną spódnicę, a do tej spódnicy na pasujące sandałki PŁASKIE!!... jesooo, nie umiałam w tym chodzić, znaczy w sandałkach... ani jeździć też... do spódnicy chodziłam sobie w koturnach ... za leginsami też średnio przepadam, a właściwie nie przepadam... za to pomidorki ze śmietaną... mmmm, PYCHA!!! nie podzieliłabyś się? dopiero co z pracy przyszłam i padnięta jestem jak nie wiem co a nie ma nikogo kto by cokolwiek podał :( ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Tobą zawsze się podzielę :) A baleriny - nauczyłam się w ciąży, a raczej odzwyczaiłam od biegania w obcasach. Za długo i za dużo nie dam rady.

      Usuń
    2. fakt, ciąża to nie jest dobry okres na bieganie w szpilkach... ale u mnie one (te ciąże...) tak dawno były, że nie pamiętam już w czym chodziłam... ale pewnie jakieś obcasy były tylko trochę mniejsze, nie byłabym sobą przecież :)

      Usuń
  4. A ja w kwestii formalnej, bo lody lubię: jakie to są lody kremowe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mają kremową konsystencję, marki nie podam, bo by to była reklama

      Usuń
    2. A, w sensie, że nie sorbet?

      Usuń
    3. a w sensie, że nie.... dopiero 7,5 roku po ślubie jestem, więc to za krótko, by mąż wiedział, że żona jego sorbety lubi... Ale spoko - kiedyś się dowie :) a poza sorbetami, to lubię te, co kupił, więc połowa sukcesu!!! Poza tym, to lody rzadko jadam... jakąś mega fanką nie jestem

      Usuń
    4. Kuczątko, mam w ten sam deseń! Za lodami typu zmuła nie przepadam, natomiast sorbety uwielbiam - byle jak najkwaśniejsze :)

      Usuń
  5. Ja muszę do fryzjera, ale casu ni ma kruca bomba, a nie da się załatwić sprawy na allegro, oraz wlosy do pasa som, za bardzo do pasa ;o)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomidorki ze śmietanką i cebulką...mmmmm pycha:)))) Lodziki... też :))) A do wiosny to przygotowana w ogóle nie jestem i nie wiem, czy będę w tym tempie. Ani kurtki, ani spodenek, ani balerinek... Kucze no... :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Mniam, ja pomidory żarłam w ilościach hurtowych nawet w ciązy, pewnie dlatego moje dziecię ma uczulenie :/
    Ale odkąd nie karmię spozywam ok 500 g keczupu i innych pomidorowych produktów tygodniowo...z tym, że pomidory zakupione w supermarkecie to dla mnie nie pomidory :PPPP

    Ważne, że przekupstwo trafia do serca :PPP

    OdpowiedzUsuń
  8. dobrze, ze w ogóle jest jakiś sposób na Ciebie i że mąż go zna :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Ewuniu, nawet nie wiesz jakbym Cię chciała TERAZ mieć w rodzinie z Twoją medyczną wiedzą...

      Usuń
  9. Dobrze, że mąż Cię obłaskawił, bo takie frustracje są bardzo nieprzyjemne dla otoczenia.
    Póki co moje zasoby poszły w całości na remonty.
    Dobrze, że moja garderoba jeszcze jakiś czas da się nosić, bo nie pamiętam właściwie, kiedy sobie kupiłam cokolwiek.
    No dobrze, czasem lepiej jest nie myśleć o tym.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Dzisiaj są potrzebne, bo cholernie wredny weekend się szykuje. Młody się rozłożył kompletnie - 40 stopni, a mnie strzeliło w plecach... Porażka jakaś - nie wiem, kto tak na prawdę kogo dzisiaj zaprowadzi do przychodni. Ech.

      Usuń