piątek, 15 czerwca 2012

apel taki mały

A więc... wsadziłam dzisiaj motorek w tyłek i zapitalałam przez pół miasta. Drugie pół mnie nie interesuje, bo nie można się tam dostać z uwagi na masakryczne korki. Więc poruszałam się po swoim pół. Załatwiłam dzisiaj sporo spraw i jakby mnie ZUS przyłapał, to by mnie ze skóry obdarł. Ale niestety, nie było innej możliwości. Przedszkole, kwiaty, drugie przedszkole, szkoła, lekarz. Miałam zamówioną wizytę u lekarza od ponad miesiąca, zgraną tak, aby ją "zaliczyć" na zaplanowanych urlopie (a wszyscy wiemy, jak to jest z tymi zaplanowanymi dniami - najczęściej kupa). No ale - po co to piszę. W mojej rodzinie jak okiem sięgnąć - był rak. Z prawej, lewej, wyżej i niżej. Z tego w sumie 3 przypadki raka piersi. W tym moja mama. Mama i babcia swojego skorupiaka pokonały, szczególnie moja mama. Ja się jednak bałam iść na badania. Bo jak nie wiem, to nie mam zagrożenia nad głową i jestem spokojna. Pozornie. Na ten rok zrobiłam sobie postanowienie zadbania o siebie w pełni. Słowa dotrzymuję. I namawiam teraz każdą zaglądającą tu panią oraz męża/chłopaka/konkubenta jakiejkolwiek pani, aby robić systematycznie badania. Nawet, jeśli to prywatne, to w skali roku, koszt jest niewielki. A warto i trzeba. Moje wyniki okej - jestem zdrowa. Muszę tylko systematycznie przychodzić do miłej pani doktor na usg, aby sprawdzać. Czy nadal jest okej. A zabawny akcent tego wszystkiego był taki, że wprawiłam panią doktor w osłupienie, mówiąc, że poza jedną panią ginekolog, nikt w życiu nie proponował mi badania piersi. Nikt nie pytał, czy kiedykolwiek robiłam usg. Teraz trafiłam jednak na dwie bardzo miłe i kompetentne lekarki i będę się ich trzymać. Mimo, że to kosztuje :) Ale w tym przypadku, pieniądz nie jest istotny.

Tak więc drogie panie - dbajmy o siebie, bo jak nie my, to kto o nas zadba?

10 komentarzy:

  1. Znalazłam stare skierowanie na mammografię (nie wykorzystałam , bo zaszłam w ciążę, a potem karmiłam) -czas uaktualnić -u nas w rodzinie też się zdarzało...Nie ma co, trzeba mieć rękę na pulsie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani doktor mówiła mi wczoraj, że czasem lepsze jest nawet usg, że zdarza się, że mammografia nie wszystko pokaże, a usg tak. Idź - tak czy inaczej :)

      Usuń
  2. u mnie w rodzinie raka piersi nie było ale rak szyjki macicy i owszem, u mojej mamy... USG piersi robiłam ale mammografii nie... a zaproszenie na bezpłatną cytologię leży (wiem, nie ma się czym chwalić...) na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że "idę" do ginekologa w sprawie tej mojej dziwnej "ciąży" i on mnie zbada... ale apel popieram w całej rozciągłości!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak - bo Ty przez chwilę byłaś-nie-byłaś w ciąży :)

      Usuń
  3. Chodzę na cytologię, USG i mammografie systematycznie, obiążeń nie mam, więc jestem w miarę spokojna. Ale NIGDY W ŻYCIU nie poszłabym do kobiety ginekologa!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, a ja się dałam namówić, na bardzo dobrą lekarkę. I już chyba przy niej zostanę.

      Usuń
  4. Trzeba, trzeba, koniecznie. Sprawdzać, badać. Bo tego 'babskiego' cholerstwa nie widać... Ja się nawet ubezpieczyłam. Jakby co, będą jakieś pieniążki na leczenie, żeby ciężarem dla rodziny nie być:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje cholerstwo mam obserwować. Jest maleńkie i niegroźne, ale pod kontrolą.

      Usuń
  5. a co złego jest w kobiecie ginekologu, że tak nieśmiało zapytam?
    Tygrysie masz absolutną rację z badaniami. Popieram, choć sama trochę to zaniedbuję :)) I nie ma usprawiedliwienia...

    OdpowiedzUsuń