wtorek, 16 września 2014

a było tak... czyli oj działo się, działo....

Generalnie wniosek jest jeden - czuję się za stara na takie imprezy :D
Dzień pierwszy to przyjazd i pierwsza część imprezy. Nie działo się za dużo - kolacja i gadki szmatki przy piwie/winie/cydrze - co kto lubi i ma. Spać poszłam w miarę rozsądnie, bo ok. 1 w nocy. Niestety pobudka przed 8 rano wywołała u mnie uczucia nieco ambiwalentne. Jednak w perspektywie był ciekawy dzień, więc komu w drogę, temu trampki. Najpierw jakieś integracyjne zabawy (znośne nawet), a potem przeszliśmy do sedna sprawy. Czyli zabaw wymagających odrobiny zaangażowania i sprawności. Nie będę tu opisywać każdej kolejnej, wspomnę jedynie o tych, co zrobiły na mnie większe wrażenie.
Jeździłam na quadzie - bardzo fajna sprawa - na koniec kolejnej rundki byłam na tyle obeznana, że umiałam się zatrzymać na 10 cm przed sosną! Żadne drzewo nie ucierpiało podczas moich przejażdżek.
Strzelałam z karabinu i pistoletu - trafiłam w tego dzika, w którego celowałam i to był sukces, bo dzik miał kilka centymetrów i był blaszką umieszczoną w puszce:D dzik miał około paru centymetrów, żeby nie było, że taki normalny...
Chodziłam po linowym moście.
Ale największe wrażenie i siniaki zostawiło po sobie kukułcze gniazdo.
Rzecz polegała na tym, że na sośnie był zamocowany koszyk z jajkami. Należało się wspiąć po drabince i sięgnąć po jajko. Ha. Proste. Ale. Po pierwsze koszyk wisiał na wysokości 10 metrów nad ziemią. Drabinka miała myślę ok. 15 cm szerokości (maksymalnie) i mieściła się na niej tylko jedna stopa. Tygrys nie lubi stać wysoko, gdy pod nogami ma coś o bardzo małej powierzchni. A tu miałam coś tylko pod jedną nogą, bo druga mi bimbała w powietrzu. Drabinkę na dole trzymał kolega. Jednak za słabo, bo się na niej lekko bujałam, zwiedzając przy okazji druga stronę pnia (chciałam sprawdzić, czy kora po drugiej stronie jest taka sama, jak po pierwszej). No i skończyło się tak, że się poddałam. Basta, dość, złażę, dalej nie idę. No ale... (kolejne). Koleżanki weszły, więc mi było głupio nie wchodzić. Drugie podejście, drabinka lepiej naprężona (już ją trzymały 2 osoby), w dół nie patrzymy (ta kora była niezmiernie interesująca, ten kolor, ta struktura.... chyba nigdy nie miałam okazji się dokładnie przyjrzeć). Jest! Koszyk osiągnięty! Możemy zjeżdżać na linie w dół :D
Przeżyłam! I jestem z siebie dumna, że się nie poddałam po pierwszym strachu. Teraz tylko muszę zlikwidować kolosalne siniaki na nogach, które mi się zrobiły od tej drabinki i linki. Mogę się pochwalić, że wlazłam na drzewo półtora raza :D
Wieczorem była impreza właściwa. Z występami i przebierankami. Miałam na sobie coś w stylu lat 80-tych. Dowody (obiecane) poniżej. Było kapitalnie!!! Niestety na poniższym zdjęciu nie widać mojej tiulowej falbaniastej spódniczki, która dopełniała stroju :) W sumie na żadnym nie widać, ale trudno, uwierzcie na słowo, że była!

gniazdo z jajkami gdzieś pod niebem

pierwsze dowody zbrodni i na bycie nie całkiem normalną

kolejne dowody zbrodni

gdzieś około 4 nad ranem...

To tyle ode mnie. Odespałam - jako tako. Odpocznę - kiedyś. Na razie mam za dużo energii i coś z nią muszę zrobić.

19 komentarzy:

  1. od samego patrzenia na to drzewo i koszyk dostałam leku wysokości, w związku z czym ani ciekawość dotycząca kory, ani chęć zdobycia jajek nie zmusiły by mnie do wejścia tam...
    a Ty nie gadaj goopot, żeś za stara, podejrzewam, że starsze tam właziły... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego też musiałam wejść i ja! Bo jak nie, jak tak? One weszły, to ja nie wejdę? Jakiś lęk wysokości, czy coś? Nieistotny szczegół.

      Usuń
    2. może i szczegół, ale dla mnie akurat istotny... :)
      zaraz, zaraz, fotki i owszem są, nawet na jednym wyglądasz jak Christina Aquilera, ale .... gdzie ten słynny biustonosz z majtek, ja się pytam??... :)))))))))

      Usuń
    3. Przecież napisałam w komentarzach pod poprzednim postem, że z uszytego zrezygnowałam, ponieważ w sklepie z rzeczami "Made in China" nabyłam neonowy nośnik biustu, który się sprawdził jak trzeba, szczególnie, że topik cekinowy był bardzo niegrzeczny i non stop mi zjeżdżał i podkreślał dekolt.

      Usuń
    4. no i co z tego, że Ty zrezygnowałaś????.... ale społeczeństwo nie zrezygnowało z chęci obejrzenia dowodów Twojego talentu i pomysłowości, i społeczeństwo się domaga fotek... :))))))))))))))))))))

      Usuń
    5. aaaa, za późno, rozprułam....

      Usuń
    6. no, ale zdjęcia chyba zostały???????.....

      Usuń
    7. Dostałaś wcześniej! nie marudź ;)

      Usuń
  2. Matkoboskojedynokochanopani! Co to za katorżnicza "impreza" była - dla galerników?

    OdpowiedzUsuń
  3. I różowy cycnik był. Zaliczone :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się przychylam do jęków Frytki. Ja tu non stop zaglądam, żeby ów legendarny biustonosz obejrzeć. No i co?! :D A impreza fajna. Ja lubię takie klimaty. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę tu jęczajtingu nie uprawiać :) Biustonosz wylazł był nawet na jednym zdjęciu - co rusz mi wyłaził, zboczeniec jeden :P
      A ja tak patrze na zdjęcia i się zastanawiam nad zrobieniem się na "bląd" - w taki samozachwyt popadam ;)

      Usuń
  5. Napiszę krótko, jako esteta i koneser wdzięków kobiecych :)))
    Byłaś baaaardzo sexy :) Chyba muszę zaprosić Cię na te racuchy :)
    Pozdrawiam i szczerze zazdroszczę imprezki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, bo się zarumienię, dziękując za komplement. Uczciwie mówię, że to peruka, a ja nie jestem blondynką. Lecę na te placuszki, zanim się rozmyślisz!

      Usuń
    2. Pięknej kobiecie dobrze we wszystkim, i bez niczego też :)))

      Usuń
  6. Podobny wyjazd intergracyjny przejdzie mi w tym roku koło nosa,,, Mniej zabaw ekstremalnych u nas..ale i tak żałuję, że się nie uparłam! ;(
    Loonei

    http://loonei.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale czad!!! Też bym się tak rozerwała, bo... mnie nosi :)))
    :***

    OdpowiedzUsuń