piątek, 8 sierpnia 2014

Apel do kierowców

Szanowni Kierowcy! Zwracam się z uprzejmą prośbą o włączenie procesu myślenia i wyobraźni. Procesy te powinny się uruchamiać wraz z silnikiem, z przekręceniem kluczyka w stacyjce. Jeśli działały przed tym zdarzeniem, to po jego wystąpieniu, wspomniane procesy powinny wejść na wyższe obroty i zwiększyć wydajność. O czym mówię? O pieszych. Właśnie przeczytałam kolejne doniesienie, że w moim mieście zginął pieszy na przejściu dla pieszych. Po raz kolejny ten sam scenariusz - kierowca zatrzymał się przed przejściem, a drugi na nie wjechał, zabijając człowieka. Moja koleżanka jeden z tych wypadków widziała. Widziała, jak starsza pani przeleciała parę metrów, by wylądować w szpitalu i umrzeć zaraz po tym. Niemal zawsze ten sam scenariusz. Dwa lub trzy pasy, jeden staje, pieszy wchodzi i jest zgarniany z przejścia. Bo drugi, czy trzeci nie wpadnie na pomysł, że na przejściu może być człowiek. Czyjaś babcia, matka, ojciec lub rodzeństwo. Dziewczyna, która widziała taki wypadek, ta co wspomniałam, ma teraz nawyk, że nie przepuszcza pieszych, bo nie chce mieć nikogo na sumieniu - ona wpuści, a ktoś obok zabije. Poniekąd jej się nie dziwię. Sama nie raz mam wrażenie, że przechodzenie przez przejścia to wręcz sporty ekstremalne i ryzykowanie własnym życiem. Iluż to wariatów zostało już przeze mnie w myślach uduszonych, ilu już nakopałam wirtualnie do tyłka. Kolejny zabity i żadnej poprawy.

Pomyślcie sobie, ze następnym razem, to może się przydarzyć waszej żonie, mężowi, matce, babci, ojcu, bratu, siostrze. MYŚLENIE NIE BOLI! na prawdę. Odrobina wyobraźni i zastanowienia - a ktoś przeżyje dzień do końca. Tak niewiele od siebie, a tak dużo może dać!

11 komentarzy:

  1. Właśnie dlatego zawsze, ale to zawsze i od zarania dziejów (nauczył mnie tego tato jeszcze gdy byłam o jakieś 40 lat młodsza), przeszedłszy jeden pas, zatrzymuję się na chwilę i wyglądam zza stojącego samochodu, czy drugim nie grzeje jakiś odmóżdżony pojeb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frau, też tak robię, ale do jasnej cholery - nie lezę jak krowa środkiem ronda, czy innego skrzyżowania - jestem w miejscu do tego wyznaczonym, oznakowanym, nie powinnam się bać, że za 20 sekund zginę! Nie na tym to polega :(

      Usuń
    2. Tak! Ty nie krowa, ale część kierowców to bydło. Niestety.

      Usuń
  2. Straszne, Tygrysie. Brak słów. Obok mojego bloku jest przejście dla pieszych, gdzie kierowcy prawie nigdy się nie zatrzymują. Ostatnio tak stałam parę minut, po czym dołączyła do mnie starsza pani, nastepnie pan z dzieckiem w wózku. I co? Nic! Dalej sobie staliśmy, podczas gdy kolejne samochody bez zwalniania przejeżdżały przez pasy, ewidentnie olewając nasz, pieszych. Aż w końcu pan z dzieckiem wziął parasolkę i zaczął nią wymachiwać, pokazując na nas, czekających. KKtóres z kolei auto się zatrzymało, ale pan kierowca miał dość obrażoną minę. Wyobrażasz sobie?! Nie mam słów na buractwo wielu kierowców u nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, już wolę jak się nie zatrzyma taki jeden, niż jak jeden stanie, a drugi Cię zmiecie z przejścia. Oraz WITAJ!!!

      Usuń
  3. obok mojego bloku jest dokładnie takie przejście, gdzie niemalże miesiąc w miesiąc ktoś jest potrącany (kilka ofiar śmiertelnych też było...) przez takich właśnie "myślących" inaczej... ja często gęsto postępuję tak, jak Twoja koleżanka, po prostu nie przepuszczam, jeśli widzę, że za mną czy obok mnie jest sporo aut...

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślisz, że to jest kwestia myślenia? Ci, co używają tego sposobu na życie, takich rzeczy nie robią. Jeden z drugi za kierownicą czują się panami świata a tego, co się zatrzymał przed przejściem dla pieszych w myślach lub na głos nazywają palantami, kretynami i ch...mi, że spowalniają ruch i się bawią w elegancję, a przecież pan świata popierdala bo się spieszy. Moim największym zdziwieniem na Lanzarote (pewnie w innych miejscach też tak jest) było, że gdy tylko pieszy zbliżał się do przejścia wszystkie samochody stawały. Nawet dla jednego człowieka! Szok! Aż mi głupio chwilami było zbliżać się do przejścia, bo tam pieszy jest jak święta krowa. Przy czym, powiedzmy to sobie uczciwie, że pieszy, inaczej niż u nas powszechnie, nie łazi bezmyślnie i nie przechodzi jezdni w dowolnym miejscu, w którym mu pasuje. Ustalone są jasne reguły. I wszyscy ich przestrzegają. U nas pieszy przechodzi jezdnię na skróty ("ja szybciutko przebiegnę"), a kierowca nie zatrzymuje się przed przejściem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są u mnie przejścia w centrum, takie pomiędzy światłami - wejście tam, to ryzykowanie własnym życiem. Z dzieckiem tamtędy nie chodzę.

      Usuń
  5. We mnie tak kiedyś wjechał na pasach... radiowóz. Samochód się zatrzymał, ale panowie policjanci już nie. Na dodatek mijali tamten, oglądając się, kto siedzi za kierownicą, więc mnie nie mieli szans widzieć. Na szczęście jechali na tyle wolno, że nic mi się nie stało, ale...

    OdpowiedzUsuń