środa, 26 czerwca 2013

wciąga mnie niczym bagno, a przynajmniej próbuje

Biegam, bo lubię, bo dobrze mi to robi na głowę. Jak nie mam dnia z joggingiem, to przynajmniej te 3 km do pracy podjadę na rowerze - bo to szybko, sprawnie i przynajmniej tyle mogę zrobić. NIe jestem zależna od autobusu. Chciałabym móc iść w góry bez zadyszki i zasapywania się. Dlatego staram się biegać co 2 dni, maksymalnie co 3, jeśli jestem zmęczona. Pracuję nad sobą, ale nie dążę do jakiś mega efektów - chcę się dobrze czuć sama ze sobą. Jednak chwilami, jak słyszę, co potrafią osiągnąć ludzie, to się zaczynam chwilowo wciągać i pogrążać. Czemu im się udaje a mi nie? Wiem czemu - oni poświęcają kupę czasu na regularne treningi. Pytanie - czy warto aż tak się poświęcać? Przyznam, że nie wiem jak, kiedy i za co... Chyba sama bym nie umiała. Druga kwestia to wytrwałość, której trochę im zazdroszczę. Ja cenię sobie niezależność. Dzisiaj mi nie pasuje (leje, mam spotkanie, wydarzenie w szkole), to nie biegnę, przekładam na jutro. Poza tym nie oceniam swojej osoby przez pryzmat posiadania kaloryferka na brzuchu. Moja wartość nie sprowadza się do godzin spędzonych na siłowni pod okiem trenera (na którego mnie obecnie nie stać, bo mam inne potrzeby, by the way). Zgadzam się, że bycie w zgodzie z samym sobą jest bardzo ważne i potrafię zrozumieć, dlaczego niektórzy poświęcają tyle czasu na pracę nad swoim ciałem. Po prostu wymaga tego ich psychika. Też chciałabym wyglądać lepiej. Nie dla innych, ale dla samej siebie. Taki żal za minionymi czasami. Ale nie jest to pragnienie "za wszelką cenę". Za cenę czasu w domu, za cenę wyjścia z diablątkami na plac zabaw, za cenę upichcenia dobrego obiadku. Dla mnie byłaby to cena za wysoka.
Nie jestem zwolenniczką poglądów "bądź fit albo zgiń". Że tylko zgrabna i powabna, smukła i wyrzeźbiona na prawo bytu i jest "na miejscu", a odstępstwa są bee i fuu i niedopuszczalne. Nie ukrywam jednak, że miło by było zobaczyć większy efekt niż obecnie. Do czasów studenckich pewnie nie wrócę, bo za bardzo się zaniedbałam, za długo to trwało, żeby ot tak, nagle zmniejszyć wagę o nabyte 10 kg. Inna sprawa, że obecnie ważę tyle, ile wg norm powinnam :), przekroczyłam 30-tkę, jakiś czas temu, urodziłam 2 dzieci. Genów też nie przeskoczę i tendencji "po mamusi" również. Życie nie kończy się na ćwiczeniach i szczupłej sylwetce. A ostatnio jesteśmy wciąż bombardowani informacjami, programami, środkami na schudnięcie. Tworzy się wizja wzorcowego obywatela tego świata. Namawia się nas do sprostania tym wymaganiom, bo to są jedyne słuszne nawyki i zwyczaje. Nic mnie tak nie irytuje jak reklama, w której dziewczyna z przerażeniem stwierdza, że jak ona może lecieć na wakacje na plażę w tak krótkim czasie? Straszne! Nie zdąży zrzucić 1 cm tego brzuszyska. Albo laska zasłaniająca brzuch parasolem czy kapeluszem, bo jest zbyt duży (mam wadę wzroku, więc może to jest przyczyna, dla której nie dostrzegłam tego, co ona widziała). To jest kretyńskie! I taką wizją karmi się młodych ludzi, którzy nie mają jeszcze ustabilizowanej w pełni psychiki, nie mają swoich poglądów, są podatni na wpływ telewizji i gazet, które, czy chcemy, czy nie - uczestniczą w ich życiu. Tak więc - jestem "za" promowaniem zdrowego trybu życia, jestem "za" wspieraniem akcji "ruch to zdrowie", namawianiem młodych do ćwiczeń zamiast do kolejnych gier i bezsensownego szlajania się. Jestem jednak "przeciw" wtłaczaniu nam do głów, że tylko żylaste panienki i umięśnieni pakerzy są cool, a na wakacje może jechać tylko szczupła laska bez grama tłuszczu. W  ten sposób tylko pracujemy na zwiększenie liczby chorych na anoreksję i bulimię.

51 komentarzy:

  1. dziewczyno, Ty nabyłaś 10, ćwiczysz, biegasz jeździsz na rowerze więc masz szansę ... ja nabyłam 20, zrzuciłam 5 i ... tyle, nie mam chęci, siły, motywacji ... pogodzić się z tym, polubić siebie?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Fryciu - z wagi ani rusz, ani ciut-ciut. Ale waga nie jest ważna - chciałam zobaczyć efekt tych ćwiczeń w postaci poprawienia kondycji (pierwsze w kolejności) oraz poprawienia sylwetki (żeby się lekko ujędrnić). Ale jakoś nie widzę oszałamiającej poprawy. Ale nic to - nie poddam się!

      Usuń
    2. No i nie dam się zwariować :)

      Usuń
    3. i masz rację, ktoś od dłuższego czasu powtarza mi, że jestem piękna właśnie taka i że mam cudowne ciało... i chyba czas zacząć w to wierzyć ... a poza tym, nie wszyscy muszą być chudzi :)

      Usuń
    4. nie muszą - różnorodność jest w cenie. a jak się komuś nie podoba - jego problem. ma się podobać mnie samej.

      Usuń
    5. no właśnie, niby to takie proste... a jednak najtrudniej spodobać się samej sobie właśnie, szczególnie gdy wciąż nosisz obraz siebie sprzed kilkunastu lat... :)

      Usuń
    6. Nie, to nie jest proste. Czasami coś goopiego tak się w głowie utrwali, dodatkowo jeszcze niektórzy są bardziej podatni na sugestie, których wokół nie brakuje, że wybić sobie z głowy jakieś goopie przekonania na swój własny temat - wymaga dużego nakładu pracy.

      Usuń
  2. Chłop nie pies, na kości nie poleci, a przytulić sie to trza mieć do czego, co by sie nie pokaleczyć, czyli jednym słowem lalka Barbie jest w porzo ale tylko jako lalka :) Dzień dobry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, nie dżdżysty :) Lalka barbie nie jest fajna, nawet jako lalka :) Tak, fajnie mieć się do czego przytulić.

      Usuń
    2. Desper, nie wszyscy faceci mówią to głośno... oglądają się za chudymi laskami a w skrytości większość marzy o kobiecie z krągłościami ... tak mi się wydaje :)

      Usuń
    3. A właśnie, że dżdżysty, szary bury i ponury ooo!! A żeby mieć się do czego przytulic to kobieta musi ciałka trochę mieć, a nie jakiś chudzielec :)

      Usuń
    4. może słońce się nie przebija bez przerwy, ale nie przesadzajmy - nie pada wcale! i nie będzie - kupiłam kalosze i pogoda stoi po stronie męża, udowadniając, że nie było potrzeby kupowania....

      Usuń
    5. Frytko, ja się tam za chudzielcem nie obejrzę, mi podobają się kobiety właśnie z krągłościami, takie kobiece kobiety, nie mam zamiaru udawać że jest inaczej:)
      Tygrys bo facet ma zawsze racje :)

      Usuń
    6. u mnie deszcz w nocy i nieprzerwana mżawka od rana :( ... może powinnam kupić kalosze? ... za chudzielcami nie jestem ale czasami zgubić co nie co by się przydało :)

      Usuń
    7. Desper, takie goopoty piszesz o tej racji, że aż w spam poleciałeś ;P

      Usuń
    8. toście mi dołożyli - ja jestem szczupła i zero krągłości:(

      Usuń
    9. Tygrys, to nie goopoty, to prawda czystsza niż kolumbijska kokaina !! Facet rację ma i basta !!
      Frytko co TY chcesz gubić hę??

      Usuń
    10. Desper, a Ty to się tej kokainy naćpałeś czy jak, że takie bzdury opowiadasz?... facet ma rację tylko wtedy, gdy przyznaje ją kobiecie :)
      a ja chcę zgubić no, tę... no , to co się nazywa tak jak te ciastka serowe... no tę ... oponkę, o!!

      Usuń
    11. Mamma - podpowiem Ci coś - przytyć jest łatwo. To proces odwrotny jest awykonalny ;)

      Desper - może łona cienia swojego chce zgubić? Albo może torebkę, bo wyszła z mody i chce mieć powód, żeby nową kupić... albo telefon...

      Usuń
    12. Tygrys, proces przytycia wcale nie jest taki prosty i łatwy, wiem coś o tym :)Przy czym to coś jest duuuuże, znaczy wiedza o tym pozostająca w moim posiadaniu jest znaczna :)Frytko ale oponę z koła samochodowego chcesz gubić?? To niebezpieczne jest!! Innej nie posiadasz, więc się nie przechwalaj, bo to nieładnie tak :)
      Aaa i tak ogólnie to, stare przysłowie mówi wysłuchaj kobietę, przytaknij i zrób po swojemu, a na pewno będzie dobrze :)

      Usuń
    13. Z tym nie-tyciem miałam do 18 roku życia. Teraz mogę to określić - skomplikowana sprawa ;) teraz ma miejsce proces odwrotny.

      Usuń
    14. no czyli wyszło na moje z tą racją Desper, sam napisałeś "przytaknij kobiecie", ciąg dalszy mnie nie interesuje :)

      nie, nie od samochodu tylko moją własną osobistą, z moich tkaneczek złożoną, tych co to akurat najmniej są mi potrzebne a się kurna mnożą jak króliki w Australii :) ...

      Usuń
    15. A ja mam tak do tej pory he he:) Że podjadam sobie i słodkości i coś od kości i nic:)
      Frytko o jakiej oponce Ty mówisz, daj spokój, ehhh :)

      Usuń
    16. A z tym wyszło na Twoje to jest tak, że mię zawsze skołujesz jak wiatr bąka w tulipanie i tak potem wychodzi ooo!!

      Usuń
    17. no to ja, w ramach gubienia tej oponki co to jej nie mam, wciągnę sobie teraz drożdżóweczkę z truskawkami :)

      Usuń
    18. a smacznego życzę :) oraz może się podzielisz co?

      Usuń
    19. ups.... chyba za późno na dzielenie się... drożdżówką ... ale mogę czymś innym, równie słodkim :)

      Usuń
    20. To ja w ciemno biorę :)

      Usuń
  3. a mi się dziś właśnie śniło, że biegałam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w Twoich ustach to brzmi niebanalnie i wyjątkowo. Witaj ponownie!

      Usuń
    2. zawsze w snach chodzę i to jest niezwykłe uczucie :-) nie wiem na jak długo, ale póki co jestem :-)

      Usuń
    3. Zaglądaj nadal! Pozdrowienia!

      Usuń
  4. Zgadzam się z Tobą Tygrysku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A spisałam to wszystko, bo zaczęło mnie to szaleństwo przez chwilę wciągać. Wiem, że moja psychika nie jest ze stali i ma miejsca z korozją. Czasami, w chwilach słabszych jest łatwiej mi coś do głowy nawrzucać, szczególnie, gdy wrzucam ja sama :) Potem bardzo długo muszę segregować te śmieci, a to już zadanie dla tytana, bo wyjąć, tak jak schudnąć, jest o wiele trudniej ;)

      Usuń
    2. I nie tylko Ciebie. Też łapię się iż.... Na szczęście mam jeszcze rozum!
      Serdeczności.

      Usuń
  5. E tam. Wystarczy tylko zdrowy rozsądek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami się gubi.. ten rozsądek... Czasami potrzebuje chwili, żeby się odnaleźć.

      Usuń
  6. zgadzam się z Tobą, choć samozaparcia mam jeszcze mniej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mam za sobą kolejne 5 km :) nie poddam się! A potem na halę Gąsienicową pofrunę :)

      Usuń
  7. Zgadzam się z Tobą. Ważne jest, co się ma w głowie,co w sercu gra, co w oczach można zobaczyć... A kilogramy? Owszem i ja chciałabym zrzucić trochę, ale dla zdrowia kręgosłupa, większej sprawności. Reszta sama się ułoży :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie się zaparłam i mimo wiatru przeciwnego, wbiegłam pod moją cholerną górkę i mam za sobą 5,1 km :D Nie dam się!

      Usuń
  8. Dzizas a po co sie katowac czyms czego sie nie lubi? Dla kogos? Dla otoczenia? Dla partnera? Dla kolezanek?
    No ja przepraszam, ale jak partner ma kochac, kolezanka lubic czy otoczenie sie zachwycac tylko tym, ze wygladam jak wieszak to na drzewo z partnerem, kolezanka i otoczenie tez do wymiany.
    Jezdze na rowerze, bo LUBIE - JA LUBIE, jak mam ochote to moge jeszcze chodzic, bo biegac? No coz juz nie jeden biegacz (nawet amator) po 50tce wymienial kolana. Mnie stuknie 60tka za rok, ale kolana mam ciagle pierwsze :)) I tylko zeby drugi:)))
    Najwazniejsze aby zyc tak, zeby zycie bylo przyjemnoscia, nasza przyjemnoscia a nie reszty swiata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie strasz tymi kolanami! na razie jest okej, wzmacniam je rowerem i innymi sportami. Nie bolą.
      Z przyjemnością sobie wczoraj machnęłam fryzjera, a potem przebieżkę - wieczorem byłam nakręcona jak katarynka :)
      Z tymi zębami to dobre :)))

      Usuń
  9. I dlatego właśnie moje dziecko, jako drugi kierunek studiów wybrało psychologię ;o)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozsądek, rozsądek i jeszcze raz rozsądek. Oraz badania hormonalne (jeśli nic nie można zgubić, mimo starań). Ale tylko i wyłącznie dla zdrowia. Wygląd to sprawa któraś tam z rzędu, mimo, że świat nas atakuje wyglądem na 1 miejscu. Zgoda ze sobą to podstawa.
    A tak na marginesie. Biegasz. Nie czujesz, że masz więcej mięśni? Mięśnie ważą, waga może się nie zmieniać, a kondycja, sprawność i ciało tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nat - mnie na wadze nie zależy :) wiem, że mięśnie są cięższe. Spodziewałam się tylko większego efektu wizualnego w postaci wysmuklenia nóg :) Pewnie, że jest zmiana - pod tą moją pierońską górkę nie muszę już na rowerze zmieniać biegów i wjeżdżam na najwyższych, a z początku nie było tak łatwo. Wiesz, jak widać efekt na zewnątrz, to łatwiej się zmotywować :)

      Usuń
  11. poprzedni post: eee tam z tym ryczeniem to przesada .Zegz w moim domu nie jest tematem tabu, co nie oznacza że dwu metrowe maleństwa kiedykolwiek były świadkami naszej zdrowotności bo to i zegz jest dla zdrowotności.Oni zawsze wiedzieli że : TAK JEST i finito.O dziwactwach może kiedyś napiszę , ale ostatnim było przetrącenie docentowi żeber dwa lata temu .Niechaj ON trwa na wieki!!!!!

    post obecny.
    co prawda jestem nałogową jednostka pływającą i nie wyobrażam sobie gdyby zlikwidowano mi zbiorniki wodne . Przyznaję , że staram się dbać o swój wygląd dla siebie i oczywiście dla Docenta - z naciskiem na ,,dla siebie".Wagę utrzymuję 56 -60 kg przy wzroście 164 bez specjalnych diet i zabiegów katorżniczych . też mi się ckni za przeszłością , ale niestety czas jest nie ubłagany .Dwa lata temu , gdy zaczęła mi się sypać moja kudłata( mam włosy w podobie do afroamerykanina) przestałam szprycować ją kolorami i jestem siwa.Dla mnie to nie problem bo osiwiałam gdy miałam 25 lat ze sztresa wielkiego

    i sobie popisałam a teraz macham wieczorowo z wtórem pierdziulonych komarów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no proszę - komentarze w pigułce :) Pozdrawiam komary - niech im ziemia lekką będzie, jak już wreszcie zdechną, i oby szybciej niż później! amen :)

      Usuń
  12. Już jakiś czas temu przestałam ulegać głupiej presji reklam. Polubiłam siebie i nie oceniam siebie przez pryzmat urody ciała i twarzy. Choć oczywiście jak każda babka dbam o siebie, ale bez przesady. Piękno to nie tylko rozmiar 36 czy niżej, piękno to nasze nastawienie do świata, siebie, ludzi. To zadbanie o siebie i innych.
    Buziak ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Sexy nie zależy od wskazań wagi... ważne jest samopoczucie i wewnętrzne przekonanie o samym (samej) sobie. A centymetr w tą czy tą stronę to pikuś.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń