Czasami czuję się źle we własnej skórze. Niby powodów do narzekania nie mam. Takich poważnych. Bo drobiazgi są, były i zawsze będą, jednak nie należy ich nadmiernie podkreślać. Przejść do porządku dziennego nad nimi i tyle.
Czasami jednak budzi się we mnie "coś" i każe iść "dzieś".
Potraficie sobie wyobrazić psa, którego po długim czasie pobytu na łańcuchu, ktoś spuszcza ze smyczy na łące? Taki zwierz zaczyna biegać w kółko jak opętany. Język wywalony, ogon lata z prawej do lewej, i biegnie, jakby od tego życie zależało. Jak wariat.
Albo ptak, co go trzymano w klatce - po wypuszczeniu na wolność leci do nieba.
Czasami czuję się jak klatce. Codzienność, rutyna, powtarzalność, od do, według listy, odhaczamy codziennie te same punkty. *Budzik, śniadanie, toaleta, ubierani, jedno tu, drugie tu, biuro, te same czynności, dom, obiad, zmywanie, szykowanie, kąpiel, kolacja, spanie*... powtarzać fragment między * codziennie.
Odhaczam. Czynności, dni, tygodnie, miesiące.... Jakoś mi to życie między palcami ucieka.
A czasami chciałabym się urwać z łańcucha... Wyjść sobie gdzieś, wyłączyć głowę i swobodnie oddychać. Robić coś, co JA chcę, na co JA mam ochotę.
Chciałabym mieć poczucie, że jestem dla kogoś ważna, że się ze mną liczy, odnieść jakąś inną dodatkową korzyść z życia.
Chyba uchylę nieco drzwi swojej klatki i sobie polatam... znaczy wyciągam rower z garażu, zapisuję się na dodatkowe zajęcia na siłowni, bo inaczej pęknę! I może spróbuję znowu pobiegać?
Czytając ten tekst od początku miałam w głowie kołaczącą myśl: "To zrób to! Zerwij się z łańcucha, polataj, zrób to dla siebie!". Tak bardzo zawsze jestem za...
OdpowiedzUsuńCo prawda ostatnie zdanie (to o siłowni, rowerze, bieganiu) na koniec podcięło mi skrzydła, bo to wszystko wydało mi się wściekle prozaiczne, ale jednak szybko doszłam do wniosku, że nie mam racji - dla jednego zerwaniem się z łańcuch będzie wypad z koleżankami na babski weekend, dla drugiego napisanie tomiku wierszy, a dla trzeciego siłownia. Nieważne, co - ważne, żeby w ogóle.
OdpowiedzUsuńWidzisz.. bo to jest tak... Może i ta potrzeba ruchu jest prozaiczna, ale... dla mnie jest to chwila mojej własnej wolności. Bezruch mnie fizycznie boli. Źle się czuję, gdy jestem taka przywiązana. Potrzebuję mieć coś tylko swojego. Jak wczoraj biegałam, zwyczajnie nie myślałam. Odcięłam się na niemal godzinę od wszystkiego. Byłam JA. Mój oddech, swoboda, mijani ludzie. Na fitness chodzę sobie z koleżankami. Na zebraniu i szkoleniu nie myślałam o tym, że muszę jechać o 4 nad ranem, ale że mam 2 dni luzu - od domu, pracy - mogę wyskoczyć ze znajomymi do knajpki na kolację, a wieczorem wypić z koleżanką wino. Pogadać. O duperelach, a nie dzieciach i czy umyłaś już okna. To jest taka moja chwila swobody. Wydzielają mi się endorfiny i czuję się bosko, mimo zmęczenia. Inna kwestia - że widzę subtelny efekt tego ruchu - nie schudłam, ale zrobiłam się bardziej sprężysta i lepiej się czuję we własnym ciele. Robię coś dla SIEBIE, a nie dla INNYCH. To dla mnie jest ważne. To jest ta swoboda, której mi brakuje. A każdy wyraża ją inaczej, stosownie do siebie :)
UsuńWiesz... ja to doskonale rozumiem i mam przekonanie, że Ty o tym wiesz. To nie chodzi o to, że w Tobie ruch wyzwala endorfiny, a we mnie wkurwienie. Chodzi o to, co z powodzeniem uprawiam odkąd uwolniłam się od jełopa i poronionej instytucji zwanej małżeństwem - czas dla siebie, o samorozwój itp. Mam chyba o wiele bardziej rozwinięte poczucie umiłowania wolności niż inni ludzie, dlatego od 7 lat czuje się, jakby po latach przykucia za nogę do kaloryfera nosiły mnie jakieś skrzydła. Samopoczucie bezcenne! Nie muszę nikomu się opowiadać, z nikim się liczyć, mogę robić, co chcę, spełniać swoje marzenia, malować ściany na pomarańczowo, wracać do domu nad ranem, wydawać ostatni grosz na album o Jerozolimie, poświęcać niedzielę na pisanie książki i... jest mi z tym cholernie dobrze!
UsuńTygrys widzę ze marazm zaczyna zakreślać krąg wokół ciebie.Fatalnie , fatalnie , ale doskonale wiesz że tylko i wyłącznie od Ciebie zależy czy pozwolisz na zamknięcie kręgu.
OdpowiedzUsuńDawno temu , czując się podobnie znalazłam sposób a mianowicie wróciłam do mojego artystycznego świata.Wiem na pewno - nic na siłę.
macham jesiennie z centralnej Polski
Ty, Ty, lepiej nie machaj, bo mi tu jeszcze jakieś sprzęty na biurku wylądują ;P
UsuńKrąg nie został zamknięty, i ja się nie dam. Czasami dopada mnie takie zwątpienie, ale wtedy - przynajmniej dla mnie - lekarstwem jest wyjść na zewnątrz. W maju również mam imprezę w planach bardzo fajną i również bez męża. Moja "ksywka" tygrys też nie wzięła się znikąd - jestem jak kot, który potrzebuje pochodzić swoimi drogami i musi czuć się swobodnie.
ja jestem bardziej skomplikowana ponieważ mi przeszkadza znak zodiaku - jestem klasyczną wagą.Zazdroszczę Tobie ,,wyjścia na zewnątrz"
UsuńCzasami człowiek musi, inaczej się udusi... Wiesz jaką frajdę sprawiło mi wyjście na zakupy po 5 dniach "kiblowania" z chorym dzieckiem w domu? Cieszyłam się jak dziecko, że kupiłam sobie baleriny, mimo, że wydałam na nie raptem 30 zł. Ale wyszłam! Połaziłam sobie i nikt mnie nie gonił, nie popędzał, że trzeba wrócić i zrobić kaszkę, ugotować obiad - ta proza życia została na chwilę z tyłu :)
Usuńznam ten ból,oj znam .Ja dzisiaj szalałam po budowlanym supermarkecie za wiertarką i nie wiem dlaczego doradzający ekspedient wciskał mi różową .
UsuńNie kupiłam bo letką potrzebuję ,ale za to zakupiłam rewelacyjne złączki do paneli ogrodowych i coś ,nazwy nie znam-ale fajne
Tygrys, a może zrób coś o co nikt by Cię nie podejrzewał ?? Skocz na bungee, weź kurs rajdowej jazdy, no dobra chociaż zniknij z domu na 2 dni nikomu nic nie mówiąc :)
OdpowiedzUsuńOraz dzień dobry :)
Dzień dobry, Szanownemu Panu. Na bugee nie skoczę, gdyż bym się chyba posikała ze strachu na platformie już (mam taki specyficzny lęk wysokości - nie lubię gdy zachwiana jest proporcja między powierzchnią, na jakiej stoję, a przestrzenią, jaka mnie otacza - wyjątkiem są góry). Kurs rajdowej jazdy - mój były mało mnie raz nie zabił wpadając w bardzo niebezpieczny poślizg, do dzisiaj hamuję wirtualnym hamulcem, gdy mąż się lekko ślizgnie lub używa ręcznego oraz cała się spinam. Ale... wróciłam wczoraj do biegania :) zamierzam powoli, co 2-3 dni systematycznie wyrywać się na godzinę z domu i zwiększać dystans :) na pierwszy raz wczoraj pokonałam ok. 1,5 km i jestem z siebie dumna jak nie wiem co! A jak od przyszłego miesiąca będę miała może karnet na zajęcia, to będę częściej fruwać na fikołki :) Już jest dobrze :)
UsuńMożesz mnie zabrać motorem na przejażdżkę :D
UsuńTygrys, dawno ci w dooopie nie strzykało? ... na rowerze pojeździj :)
UsuńA przyjechałam - do pracy dzisiaj. Zamierzam nie kupować biletu sieciowego i oszczędzić tym sposobem 100 zł miesięcznie.
UsuńMało nie zabił, ale nie zabił, więc spoko luzik, hmmm no wiesz może jednak na początek ten rowerek, bo wiesz..... :)
UsuńJ.W. - przyjechałam do pracy. Tylko, że do pracy to pikuś, bo z górki. Gorzej wracać :)
UsuńA to wiesz, są takie rozwiązania, że rowerek z silniczkiem , pyrkałabyś sobie pod góreczkę :) Takie dwa w jednym i jazda na rowerze i motorem, z prędkością nie przekraczającą dopuszczalnych :)
UsuńWiem, że są, bo jeden pan tak jeździ, jednakowoż nie lubię chodzić za bardzo na skróty :) Wolę włożyć w to nieco wysiłku, aby nóżki ujędrnić i wysmuklić
UsuńNo weź się zdecyduj, albo rybki albo akwarium :) To ja tu się wysilam, żeby pomoc okazać a Ty bleeee nie chce no wiesz !!
UsuńDesper, a czy ja gdzieś napisałam, że to źle, że pod górkę? Stwierdziłam suchy fakt, że jest pod górkę. Bo jest. Ale wysiłek sprawia mi przyjemność :)
UsuńNo jak nie napisałaś, stwierdziłaś, ze gorzej z pracy bo pod górkę,no to jak gorzej to znaczy że źle, jak źle to pomóc chciałem :)
Usuńokej - jest gorzej = trudniej, jednak nie oznacza to od razu "źle". Za chęć udzielenia pomocy bardzo dziękuję oraz doceniam rycerskość.
UsuńNo dobra bo się fochać zamiar miałem :) A jak chcesz nóżęta ujędrnić, to może przysiady zacznij ćwiczyć, no wiesz inni tez będą zadowoleni ;)
UsuńTo się nie fochaj, boś nie baba (podobno, tak F. mówi).
UsuńJak F. mówi to jej trzeba wierzyć :) ale co foch tylko kobietom przysługuje? czuję się dyskryminowany oooo!!
Usuńciągnę watek Despe, Tygrys zrób imprezę dla blogowiczów!!!!!!!!!!
UsuńNie podpuszczaj, bo kto jak kto, ale ja jestem w stanie ten wątek pociągnąć i coś wymodzić w takim temacie, bo kocham organizować!!!! I byłoby to coś, takie spotkanie :)
UsuńAle jakby co to nie na kresach?? jakieś bardziej cywilizowane miejsce co ?
UsuńA zdaniem Szanownego Pana, to gdzie ja mieszkam? W dziczy? Zaraz mi Pan zainputujesz, że u mnie niedźwiedzie po ulicach biegają! nosz się poczułam zbulwersowana takowymi podejrzeniami, no! Do kresów, proszę Szanownego Pana, to mi daleko! Ale fakt - spora grupa obywateli tego kraju, ta nieco mniej douczona, podejrzewa mnie o zamieszkiwanie w Bieszczadach, tudzież o posiadanie ich za progiem domu ;P Liczę, że Szanowny Pan do tej grupy się nie wlicza :P
UsuńA Szanowna Pani Tygrys, gdzie to doczytała, się Pani, że ja się obawiam, iż owo spotkanie w miejscu Pani zamieszkania się odbyć ma?? Otóż pamiętam Pani zachwyty nad tamtymi okolicami, stąd obawy moje :) Rozumiem, że centralna Polskę wybieramy wspólnie, w porozumieniu i ku zachwytom wszystkich
UsuńZachwyt to ja wyrażam nad Tatrami, które to mają wyższość nad Bieszczadami, które to z kolei wrażenia na mnie nie robią. A spotkanie nie może się odbyć w miejscu mojego zamieszkania, gdyż wiązałoby się to z nadbagażem w postaci męża. A tak - mąż zostanie z dzieciami, a matka - hulaj dusza, kota nie ma! Co do centrali - pomyślimy. Za centralę można uznać równie dobrze Kraków.
UsuńHkhm, ja myślałem o faktycznej centrali a nie peryferiach :) Ależ na pewno mówiłaś wtedy o tatrach?? Hmmm jakoś mam wrażenie, że o Bieszczadach, no dooobra mogłem coś pomylić :)
Usuńzdecydowana pomyłka, gdyż Bieszczady mnie kompletnie nie rajcują, czy się zapewne narażę, ale niestety - wolę Tatry, te wysokie, bardzo wysokie i niebezpieczne.
Usuńmnie tam wszystko jedno,Tygrys możesz zorganizować u Despera , w centralnej Polsce od teraz jest strefa ciszy i ciszy i ciszy!!!
UsuńTeż tak mam raz na jakiś czas. Powtarzalność codzienności w pewnym momencie każdego człowieka zniewala. Trzeba wtedy zadziałać, samo się nie zrobi ;-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wystawiam rower i biorę się za jazdę- gdy jeżdżę na rowere czuję się wolna jak ptak, chociaż nie lecę ;-) Pobyć samemu, niepoganianemu, tak tylko ze swoimi myślami- tego potrzeba każdemu.
Więc do roboty, Tygrysie ;-)
Wzięłam się! I jest mi z tym dobrze :) Wczoraj wróciłam zmęczona, ale tak strasznie zadowolona!
UsuńA jak samopoczucie? przeszły złe rzeczy?
UsuńOj przeszły, na szczęście, dość długo trzymały, ale ożyłam ;-)
UsuńWłaśnie z takiego stanu wynikły moje twórcze działania. Rękodzieło mnie dopadło całkiem przypadkiem, ale o tym napiszę może kiedyś :)))
OdpowiedzUsuńI dzięki temu zaklęty krąg stał się prostą linią i jestem, gdzie jestem.
I zgadzam się z Frau z jej drugim komentarzem. Dla każdego urwanie się z łańcucha to co innego jest. I bardzo dobrze, nudno by było, gdyby każdy był taki sam.
I jeszcze Ci powiem, że mam taki sam lęk wysokości, jak Ty. W górach na szczycie nie istnieje:) Chociaż kiedy wisiałam na Koziej Przełęczy na łańcuchu i ledwo sięgałam nogami do krawędzi po której szłam, nie powiem, miałam duży problem...;)
Hehe, a wiesz, że ja się kiedyś dochodząc do Koziego Wierchu, lekko poślizgnęłam? A wiesz, że tam nie ma miejsca na lekkie pomyłki? Na szczęście wyszłam z tego jakoś, bo ze mną gadasz. Ale kilka dni miałam problem z zaśnięciem...
Usuń