poniedziałek, 28 stycznia 2013

plaga podkarpacka

I zstąpiła zaraza na dom na prowincji. I nastał okres kaszlu i smarkania. Nawiedził kaszel pierwotnie syna i zasiał spustoszenie w jego oskrzelach. A syn walczył dzielnie, nie poddając się wirusowi. Jednak on się silniejszy okazał i zaczął syn dnia drugiego dudnić i huczeć. I pił on syropy w ilościach przechodzących powoli w litry. I wziewał on specyfiki różne przez maskę, które ulgę przynieść miały. Kaszel nie poddawał się jednak i przywołał do siebie katar. Dnia trzeciego wirus zdobył twierdzę siostrzaną. I zasiał spustoszenie w jej oskrzelach. I wywołał kaszel dudniąco świszczący. I kaszlała ona dniem i nocą, spożywając syropy. Katar również postanowił ją zgnębić i zasiał spustoszenie w jej otworach nosowych, nadwyrężając zapasy chusteczek. I walczyli oni dzielnie, omijając antybiotyki. I nastał dzień siódmy, a kaszel i katar nawiedziły matkę. I dudni ona obecnie i mówi "przeznos"...

CDN.
p.s. we środę kontrola u lekarza, chyba w poszerzonym składzie ;) bo według wszelkich znaków na niebie i ziemi, koło środy powinien paść ojciec...

36 komentarzy:

  1. W dniu pojutrzejszym, w środę, o godzinie..czasu środkowoeuropejskiego, w gabinecie doktora W. zostali wykryci i aresztowani sprawcy chaosu, dostali dożywocie, bez możliwości ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie. Zastosowano ogólnie dostępne środki, akcja miała przebieg rutynowy. Ofiary czują się dobrze, aczkolwiek powrót do pełni sił potrwa. Jednak rokowania są bardzo dobre.
    To była relacja na półżywo, przedpremiera, mówił dla Państwa Mariusz Max Kolanko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *sprawcy - kaszel i katar
      ofiary - kaszlące i smarkające
      doktor W. - strzelałam w inicjał

      Usuń
    2. Buhahahahahahahahhaha, dobre :D
      Gdyby nie fakt, że mi coś dudni, to Ci powiem, że czuję się świetnie :D Chlapnęłam sobie syropek i jest git :) Dzieciaki dzisiaj też jakby lepsze - pierwszy dzień lekko zauważalnej poprawy. I powód do dumy - bez śmieciowych antybiotyków!

      Usuń
    3. No, to znaczy, że idzie ku dobremu. :)Oby tak dalej:)

      Usuń
  2. a może zarazę ogniem wypalić?... albo na trzy zdrowaśki do pieca, znaczy się, do piekarnika?... a mężowi maskę naustną zakupić coby zarazy nie podłapał, za to mógł się innymi chorymi w nagrodę zajmować :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, że też nie wpadłam na to wczoraj - piekłam kaczkę - mogłam wskoczyć na chwilę, potem dzieci załadować...

      Na ochronę męża już za późno - już się chłop przez te 7 dni nawdychał ustrojstwa :)

      Usuń
    2. To może zadziałał jak odkurzacz -wciągnął latające w powietrzu mikroby. Dlatego lepiej. A teraz tylko.. nie nie skończę. W każdym razie w odkurzaczu worek z kurzem się wyrzuca, a kiedyś trzepało....
      hihihihihi:)

      Usuń
  3. Tak to opisałaś,że aż mi się gęba śmieje;) A Nati odpowiedź dała na 5!;))Zdrówko !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiech śmiechem, a przez dom się nam zaraza przetacza. Ludzie od nas stronią - albo nam się każą trzymać na 2 metry od siebie, albo maski na twarz zakładać. I nie chcą nas na obiad zapraszać, cobyśmy gości na gapę nie przyprowadzili (wirusów). Jak trędowaci.

      Usuń
  4. Z bolesnym niesmakiem pytam, co Wy tak ciągle chorujecie?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U młodego w przedszkolu była grypa i wirusowe zapalenie oskrzeli. Młody trzymał się kilka tygodni. Padł ostatni. W budynku zostało 6 dzieci. Nie jest źle bo młodej aż tak nie poszło - oskrzela i płuca ok, obroniła się. Wystarczył syrop na kaszel i siedzenie w domu. To samo ja. Też tylko syrop. A trzymałam się tydzień. Siedziałam z nimi więc ciężko nie złapać. Szczególnie gdy nachodzi Cię ciezka kobieca dolegliwość.

      Usuń
    2. No ale to nie jest pierwszy raz i nie pierwszy miesiąc - ciągle piszesz na blogu o jakichś chorobach. A to Ty, a to mąż, a to dzieci... Odnoszę wrażenie, że się wymieniacie z tym chorowaniem zgodnie z jakimś grafikiem, byle tylko nie przerwać łańcuszka :))))

      Usuń
    3. powiem CI, że odnoszę chwilami podobne wrażenie :)))

      Usuń
    4. ta zabawa ma nawet swoją nazwę: podaj dalej!

      Usuń
    5. Ale Wy sobie podajecie w kółeczko!

      Usuń
    6. Mam plan nie chorować już do wiosny :) ale ciii, żeby się żadna cholera o tym nie dowiedziała i nie próbowała psuć!

      Usuń
    7. No nie wiem... Na zdechlactwo mi to wygląda!

      Usuń
    8. Hehehehe, mówię Ci, że jest poprawa :) A dzieciaki mi wyszły bez użycia środków twardych, czyli antybiotyków - znaczy się nie jest źle z ich odpornością. Twoja córa nigdy nie chorowała w instytucji zwanej żłobkiem czy przedszkolem? Ja na przykład do przedszkola nigdy nie chodziłam. Rodzice próbowali, ale po któreśtam anginie z mega gorączką lekarka kazała się im poddać. Efekt - przeszłam tylko ospę i szkarlatynę. I to w podstawówce będąc (chyba 4 klasa) - rodzeństwo łaskawie do domu zniosło. I mam powód do zmartwienia, bo jak mi dzieciątka sprowadzą coś ciekawego do domu to złapię, bo nie odchorowałam, wtedy, co powinnam. A dodam, z dumą, że grypy nie złapał nikt z nas - znaczy tacy zdechlacy znowu nie jesteśmy :)

      Usuń
    9. W żłobku tak, przez pierwszy rok, bo to był pierwszy etap . A potem to już nie. Książkowo to raz do roku jakaś infekcja każdemu się należy. Ale żeby tak w kółko na podmiankę cała rodzina...?
      Jeśli chodzi o choroby zakaźne, to było śmiesznie (i strasznie), bo ja też ich nie przeszłam w dzieciństwie i na miesiąc przed ślubem zachorowałam na świnkę. Wiedziałam, że mi opuchlizna z gęby zejdzie, ale w tym czasie mógł się zarazić Eks i na samą imprezę wyglądać jak ofiara eksperymentów medycznych. Wysłałam cymbała do rodzinnego domu, żeby się dowiedział, czy w dzieciństwie był chory, bo nie wiadomo było, czy go izolować. Pojechał, wrócił i beztrosko oświadczył, że mama nie pamięta, a ojciec nic nie wie. Przetrwałam ten miesiąc siedząc na bombie, po czym tydzień po weselu rozmawiałam z jego siostrą, a ta mówi do mnie: "No to dlaczego mnie nie zapytał? Przecież ja pamiętam, razem chorowaliśmy!". Myślałam, że trutnia utłukę! I trzeba było...

      Usuń
    10. Hahahaha, dobre :) A my właśnie zostaliśmy oficjalnie uznani za zdrowych :) Mam z młodą dopić syrop do końca, jakiś ziołowy na zatoki i wsio :)

      Usuń
  5. Normalnie jak film sensacyjny!!!!
    Zdrowia życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę po sobie dzisiaj, że tragedii nawet nie ma... póki co ;) A dzieciakom WRESZCIE popuszcza! Młoda jutro już chyba wróci do szkoły :) Ale popołudniu na wszelki wypadek kontrola osłuchowa. Dmucham na zimne. Młody zostanie w domu jeszcze do końca tygodnia, żeby nabrał siły i się wzmocnił przed przedszkolem :)

      Usuń
  6. Mojej przyjaciólki synek chory co 3 tygodnie średnio, chyba bym się pochlastała. Jesteście wielkie! ;-)
    Kurujta się, rebiata i starzyzna! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na szczęście nie!!! Tak było w pierwszym roku jego życia, potem 2 lata oddechu :) Teraz jest chory po raz drugi - raz we wrześniu lub październiku i teraz. Oba to wirusy. Niestety rodzice biorą od dzieci. Od koleżanki z pracy się nie zarażę, a od młodego - prawie zawsze. Jak Ty, jako nauczycielka nie łapiesz wszystkiego??? Lekarze i nauczyciele stanowią dla mnie pewien fenomen...

      Usuń
    2. Ja łapię jesienią i na wiosnę, nie wiem nawet, czy od dzieci w szkole. Po prostu jesień i wiosna to dla mnie przesilenie organizmu. W szkole to łapię ewentualnie nerwicę, wychodzenie z siebie i stanięcie obok :)

      Usuń
    3. Wysoce interesująca umiejętność :)))

      Usuń
  7. Pozostaje mi tylko życzyć dużo siły do walki (przerabiałam 3 tygodnie temu, więc wiem, że trzeba dużo!) oraz podpowiedzieć, by zastąpić chusteczki papierem toaletowym, ale jedynym takim na rynku, "Regina - najdłuższe rolki". Bardzo ekonomiczny i bardziej miękki niż chusteczki z paczek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zante - dokładnie tego używam :))))) małe kawałki, miękkie dla nosa, wygoda w użyciu i spuszcza się w kibelku :))) My już chyba na finiszu - oby! ja się czuję okej, do pracy chodzę, tylko chwilami poszczekuję :) i nikt nie chce koło mnie przebywać - mam święty spokój....

      Usuń
    2. Skoro masz taki fajny skutek uboczny, to Ci szczekanie kaszlowe może w przewlekłe przejść. Mnie by przeszło

      Usuń
    3. hihihi. Niestety - wczoraj uznano nas oficjalnie za zdrowych... Młodej jakieś niedobitki świstów zostały, ale wypędzi je syropem i wsio. Do szkoły może iść, tylko nie szaleć. Młody czyściutki i w świetnej formie, moje kaszle też zaczynają zanikać powoli.

      Usuń
  8. U mnie angina, penicylina i... ferie ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam- przewalone. Uważaj na swoje zatoki bo one po anginie lubią dokopać leżącemu. Trzeba wyleczyć porządnie i do końca.

      Usuń
  9. Dobra, byłam tu wczoraj, uśmiałam się po pachy, poczekałam do dzisiaj w nadziei, że spoważnieję. Niestety, jak tylko weszłam ....i, żeby nie było, współczuję, oraz zdrowia życzę! A teraz przeczytam "se" jeszcze raz o plagach ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plaga niemal egipska, jak to Frau mówi - podajemy sobie w kółeczku dalej. A przypełzło takie z przedszkola i się zadomowiło. ale wypędzamy, chyba skutecznie. Dzisiaj kontrola.

      Usuń