środa, 1 sierpnia 2012

nie lubię wtorku?

Wróć! Dzisiaj nie jest wtorek, a środa! No więc nie lubię środy? Nie wiem - tej dzisiejszej chyba nie bardzo. Obudziłam się w miarę o właściwej porze. Nawet udało mi się wstać, chociaż Morfeusz nie odpuszczał i nie chciał mnie z objęć wypuścić. Mam wrażenie, że jak szłam do łazienki, ciągnęłam go jeszcze za sobą, uczepionego mojej kostki. W sumie nie mam pewności, czy nadal go za sobą nie ciągnę. Może to jest powód całego zamieszania. Wyrobiłam się w czasie i w momencie, gdy chciałam (powinnam) wyjść, zorientowałam się, że dziecko, które powinno być ubrane - śpi! Nic to, mówię, pojadę następnym busem. Książę jednak wstał, więc rachu-ciachu, ubrałam i wystawiłam za drzwi. Uszłam 2-3 kroki i jakoś mi "łyso". I to zrozumieć może tylko kobieta, wagę, tego, co napiszę. Wyszłam z domu bez torebki (torby raczej!). Wróciłam, wzięłam, idę. Zeszłam połowę trasy po schodach i jakoś mi dziwnie... No fakt, idę w kapciach, słitaśnych różowych klapkach.... Ech...... wracamy te 2 piętra prawie i zakładamy buty. Idę - może tym razem bez przeszkód. Udało się dotrzeć na przystanek, w butach, z torebką, nie gubiąc dziecka po drodze. Sukces! Potem tylko o mało nie pojechałam w siną dal, bo zapomniałam, że wysiadam (zerwałam się w ostatniej chwili z siedzenia). Ale! Nadal miałam torebkę, buty i DZIECKO! Dzień zaczynam więc od kawy - mocnej kawy, licząc, że nic wielkiego dzisiaj nie nabroję. Postaram się unikać trudnych tematów, skomplikowanych spraw. Po prostu DOTRWAM do końca. Tak będzie najlepiej :)

14 komentarzy:

  1. Moja Droga! Wysyłam Ci trochę pozytywnej energii, aby na przetrwanie starczyło. Będzie piękny dzień! Zobaczysz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Wiesz, on jest piękny, tylko ja zakręcona jak ruski słoik :) I mając w perspektywie urlop za 3 dni, po prostu już wykazuję objawy zmęczenia materiału :)

      Usuń
  2. Tia...
    Są takie dni. Ale mi ostatnio udało się zapanować nad sobą, swoimi nerwami i, w konsekwencji, nad wysypianiem się. Wstaję raczej wypoczęty (choć porannego wstawania nie cierpię!).
    Ale zdarzało mi się wcześniej (może nie w takiej skali jak Twoja) zapomianać czegoś.
    Dwie kluczowe rzeczy jakie odwaliłem? Mleko na kuchence elektrycznej przez cały dzień. Bez pożaru na szczęście. I dla równowagi... żelazko w kontakcie. Też przez cały dzień. I też bez pożaru. Chyba tylko dzięki sprawnemu termostatowi.
    A z drobiazgów to podróże samochodem bez dokumentów (swoich i auta). Podróż autobusem z biletem... nieskasowanym.
    Ot było, minęło.
    Przede wszystkim walcz więc z niewyspaniem. Reszta przyjdzie sama.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypuszczam, że jest to efekt zbliżającego się urlopu - już się nie mogę doczekać. Po drugie - w weekend zamiast odpocząć szalałam po domu, ze szczególnym uwzględnieniem kuchni i nagle szok! weekend mi się skończył. po trzecie - zawsze robiłam sobie jakiś jeden dzień wolny, a teraz zasuwam już 1,5 miesiąca, po chorobowym, które żadnym odpoczynkiem nie było, biegam, latam i się zakręciłam :)

      Usuń
  3. Tygrys, kocham Twoje poczucie humoru i uwielbiam czytać o takich codziennych sprawach, które opisujesz w sobie tylko cudny sposób :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Miałam jeszcze opisać swoje uczucia związane z młodszym dzieckiem ryczącym w ramach sprzeciwu, ale obawiam się nalotu opieki społecznej, więc dyplomatycznie milczę ;)

      Usuń
  4. witaj, mam tak samo, tyle że od poniedziałku... jestem po tygodniowym urlopie i przed kolejnym (tym razem dłuższym) i nie mogę niczego ogarnąć... w pracy nawał, w domu mąż (nadprogramowo więc dezorganizacja totalna...) no masakra, nawet nie mam czasu jakiegoś posta wrzucić tylko pojedyncze komentarze... miłego dnia, urlop już blisko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieobecność i brak postów została zauważona :) odpozdrawiam również :)

      Usuń
  5. Oj tak, uważaj dziś na siebie, bo w takie dni lepiej nie przeginać! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to nie jest takie proste, bo muszę zorganizować tłumaczenie folderu na kilka bardzo barbarzyńskich języków, na dodatek z pełnym poskładaniem tego folderu w tychże językach, korektami, itp. System karteczkowy rządzi!

      Usuń
  6. Ty się ciesz, że dotarłaś, dziecka nie zgubiłaś i w piżamie w pracy się nie pokazałaś ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie się cieszę :) stosowałam metodę "kolejno odlicz" - torebka, buty, dziecko, autobus... :)

      Usuń
    2. zauważyłyście kolejność?! :))

      Usuń
    3. Dziecko się zachowywało głośno, więc nie miałam szans zgubić :P reszta za to "siedziała" cicho. Kapcie zauważyłam przypadkiem, bo miałam wczoraj długie szerokie spodnie. Więc gdyby nie to, że się schyliłam do dziecka właśnie, poczłapałabym jak nic w różowych klapeczkach :)

      Usuń