sobota, 11 sierpnia 2012

i ja tam byłam, miód i wino piłam...

Wróciłam! I żyję! Czuję to szczególnie w łydkach, oj czuję. Schody w dół moim wrogiem dzisiaj :)W górę mogę chodzić, hehe. A jak było? O tak.

Dnia pierwszego, po przybyciu na miejsce, poszłyśmy podbijać miasto, czyli zadowalać się lokalnymi atrakcjami. A co tam - pochwalę się dzieckiem (chociaż na tym zdjęciu wyszła dość dziwnie :) ).
 Pogoda nam nieco dopisała, nie da się ukryć. Pospacerowałyśmy po mieście, udałyśmy się na skocznię:


Jedzenia również nam nie brakowało. W upatrzonej kiedyś knajpce dają na prawdę solidne porcje. Na zdjęciu pierogi ruskie (palce lizać) i naleśniki z serem (równie dobre):

Dzień drugi to pobudka o 5.30 i kolejka do kolejki na Kasprowy. Nie było tragicznie, tylko 1,5 godziny, a potem wjazd. Początkowo pogoda nie zapowiadała się cudnie, ale wystarczyło tylko dać jej szansę i pół godziny czasu :)

Obserwatorium zaliczone:

I zaczynamy schodzić. A po drodze widoki były takie:
 Na stacji pośredniej, czyli na Myślenickich Turniach, słonko już dawało "czadu". Mimo kremu 30' mam przypieczony karczek i ramionka. Dziecię było już zaprawione nad morzem, więc jej nie ruszyło. Teraz rozumiem, dlaczego niektóre panie szły na górę w stanikach od kostiumów :) Dziecko zdaje relację babci :)

 Dzień trzeci - wycieczka do Doliny Kościeliskiej i zdobywanie jaskini. Dziecię włączyło piąty bieg i dojście do jaskini zamiast w planowane 20 minut, zrobiło w nieco ponad 10... A mamusia z tyłu usiłowała dogonić :) Na zdjęciu fragment, który mamusię wykończył, a dokładnie jej kolano - strome zejście z jaskini. Pogoda nadal cudna, choć już nie tak gorąco. W domu ponoć padało.
  
Wnioski: 
1.Dzieci mają więcej zdrowia i siły niż dorośli. 
2. W przyszłym roku mogę ją znowu zabrać w góry, bo jest po prostu "miszczyni" - dała radę i miała ochotę na więcej. 
3. Odpoczęłam, tak na prawdę się odłączyłam i odpoczęłam psychicznie, mimo, że byłyśmy krótko.

16 komentarzy:

  1. Z oczywistych względów nie skomentuję tego postu słowami: "ja pierdolę" :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :P i tak było fajnie :) Po wycieczce na Kasprowy dziecko wyciągnęło mnie jeszcze na 2 godziny na basen :)

      Usuń
    2. No, basen rozumiem. I to by było na tyle, oczywiście, mojej wyrozumiałości :)))

      Usuń
    3. Znam ja Twoje podejście do gór :)

      Usuń
  2. ech.... pięknie tam.... :)))
    więcej zdjęć poproszę :))) powspominam trochę. A łydki, to i owszem, czułam kilka dni po powrocie

    OdpowiedzUsuń
  3. ja, mimo że nie jestem w górach, też łydki czuję... codziennie, po parę razy, mykam góra - dół po wąskich kręconych schodach, prowadzących do naszego "apartamentu"... tak na wysokość II piętra :) ... a widoki piękne miałaś ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A idź mi ze schodami! Schody mój wróg! Złażąc z tej jaskini myślałam, że kolano mi ducha wyzionie. Łydki tak na prawdę poczułam wczoraj wieczorem :) Do sklepu dzisiaj rano szłam na sztywnych nogach, trochę jak kaczka :) Ale i tak było warto!!!!

      Usuń
  4. A wiesz jakie będziesz miała smukłe łydki po tym chodzeniu???
    Choć nie wiem, czy czasem nie trzeba ćwiczyć codziennie,żeby uzyskać taki efekt;)
    Brawa dla Was obu:) I zazdroszczę!!!!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :) młoda była na prawdę dzielna :) a ja się wznosiłam na szczyty, żeby ją zachęcać maksymalnie do dalszego wysiłku i zagadywać każde "daleko jeszcze" na tym Kasprowym :)

      Usuń
  5. Świetnie, że się Wam pogoda udała, bo góry są najlepsze podczas dobrej pogody :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie chwaląc się.... ja zawsze mam pogodę w Zakopcu :D a jak wyjeżdżam, to często śnieg pada. Jak usłyszałam w sobotę zapowiedź śniegu, mało się nie roześmiałam :) Zwykle jeżdżę we wrześniu, więc wtedy jest to normalne, ale w sierpniu?

      Usuń
  6. Hej, hej,no jestes nareszcie! ;-)
    Super, że córka taka chętna do chodzenia po górach, pewnie niemała w tym i Twoja zasługa :) . Też bym dzieci motywowała do chodzenia i od małego brała ze sobą ze sobą. Nie tylko w góry, ale na pewno chciałabym zaszczepić w nich bakcyla poznawania nowych miejsc.
    To tyle na dziś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem :) tak z doskoku, bo mieszkanie muszę odgruzować. Maila Ci puściłam :) Nie wiem, czy zaglądałaś.

      Usuń
  7. No i nam Tygrysa amba zjadła... Albo zwyczajnie (co w przypadku człowieka jest bardziej prawdopodobne) nie przeżyła tych wysokogórskich ekscesów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zjadła, tylko wczoraj miałam TAKI dzień, że zaraz ztego post powstanie....

      Usuń