wtorek, 17 lipca 2012

pod wrażeniem, czyli rowerem po mieście

Wczoraj miałam zaplanowaną wizytę u lekarza. Kontrola u alergologa. Rzecz w tym, że przychodnia przeze mnie preferowana znajduje się na przeciwnym końcu miasta w stosunku do miejsca zamieszkania. Odległość czasowa i kilometrowa. Dodatkowo w moim mieście trwa aktualnie mały sajgon. Remontują co się da i gdzie się da, blokując jakąkolwiek sensowną możliwą drogę dojazdu. Uznałam więc, że do lekarza udam się rowerem. No i od wczoraj jestem pod nieustającym wrażeniem. Wrażenie to wywołały miejscowe ścieżki rowerowe. Normalnie przeżyłam szok. Człowiek wyjeżdża na miasto i chce się poruszać zgodnie z przepisami, nie utrudniając przy tym życia kierowcom, którzy wpadają w swoistą panikę, gdy im się nagle przed maską objawia człowiek na rowerze. Mając więc na uwadze ich słabe serca, staram się jeździć jednak ścieżkami (jak są) lub chodnikami. Dopiero na mniejszych ulicach zjeżdżam na asfalt. Ale niestety nie zawsze się da. Jedzie sobie taki rowerzysta a tu nagle pstryk! jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki koniec ścieżki. W połowie ulicy, w połowie chodnika, ścieżka zanika, chodnik się zwęża, a na środku znak zakaz wjazdu rowerom. I co teraz robić? Bo jakbym chciała zgodnie z przepisami, to powinnam w połowie tej ulicy zjechać na asfalt i dalej pedałować razem z autami, w ferworze klaksonów, które niechybnie by się odezwały. Nic - kontynuuję jazdę jednak po chodniku, dla własnego bezpieczeństwa. Przejeżdżam przez przejście (ścieżka wróciła 300 m dalej - tadam!) a za przejściem koniec chodnika. Nosz do jasnej pelargonii!!! Muszę się cofać przez 3 przejścia (całe skrzyżowanie), albo przelecieć jakoś "na lewo" tu gdzie jestem. Nic to jedziemy dalej. O, proszę, ścieżka to wyśmienite miejsce do zaparkowania auta. Pogratulować. Dobra, wyminęłam, nie rysując boku (a szkoda..). Jedziemy sobie sprawnie, do przodu, aż tu nagle na środek ścieżki wkracza mamusia z dzieckiem na rowerku. Nosz.... dzwonek i ostrzegam szanowną panią, że o mało jej garażu z tyłka nie zrobiłam, bo wlazła mi pod koło dosłownie. Ojej i przepraszam - nie przepraszaj, tylko patrz, gdzie idziesz, na dodatek z dzieckiem! Nic to - podążamy dalej. Przejście przez ulicę, rozglądamy się i co? Po mojej stronie zatrzymało się auto, jedno przed, drugie za przejściem. No to się wychylam subtelnie, bo wg przepisów TEORETYCZNIE jadący z naprzeciwka powinni założyć, że ktoś jest na przejściu. Dodam, że auto koło mnie to furgonetka, zza której gie widać. Wychyliłam się i mało mi gość przedniego koła nie skasował. On nie zakładał, że pieszy może się znaleźć na przejściu... taaa, dotarłam. Teraz badania i droga powrotna... W sumie była spokojna, poza grupką świętych krów, co spacerowały ścieżką, chodnikiem i trawą, zajmując CAŁĄ szerokość i jeszcze troszkę. Na dzwonek jakoś opieszale reagowali.. Widać pismo obrazkowe do nich nie dociera, za trudne do rozszyfrowania te rysunki z rowerkiem na drodze, a znaki pewnie za wysoko stoją...

11 komentarzy:

  1. Bo ludzie jeszcze nie przywykli do ścieżek rowerowych. U nas to nowość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie przywykli... Odkąd jeżdżę na rowerze mam szacunek do pieszych i rowerzystów. Idąc jako pieszy, nie pcham się na ścieżkę, nie wchodzę na nią bez oglądania się za siebie. Jak jadę jako rowerzysta, to podobnie - unikam chodników, uważam na ludzi, staram się nie utrudniać ruchu. Ale jednocześnie wymagam tego samego. Myślenie na prawdę nie boli. A zderzenie z rowerem owszem.

      Usuń
  2. Taaaa....przypomniałaś mi sytuację sprzed roku. Pomykałam sobie rowerem nad morze przez znany kurort. Pomykałam na pamięć, bo okazało się, że nie tylko autem można jeździć na pamięć. Rowerem także. Ścieżka rowerowa wydzielona z szerokiego chodnika, oznaczona, co nie przeszkadza jednak pieszym użytkownikom chodnika z niej korzystać, ale to szczegół, przyzwyczajonam w końcu. Pomykam więc zadowolona jak prosię w deszcz, słonko świeci prosto w oblicze i....kurna! o mało sobie zębów nie wybiłam, gdyż zlikwidowali ścieżkę rowerową, zamykając wjazd na nią łańcuchem!!!! Nie wiem komu zrobili dobrze w ten sposób, bo na pewno nie kierowcom, jako, że jezdnia wąska, na dodatek po obu stronach zaparkowane auta stoją. Przedtem rowerzyści pomykali spokojnie wydzieloną z chodnika ścieżką rowerową, teraz blokują ruch przy większym jego natężeniu, bo z powodu rozmiarów jezdni, nie da rady wyminąć rowerzysty, gdy z przeciwka jedzie samochód. No po prostu genialne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To u mnie rozwiązania nie były aż tak drastyczne. Ale można się nadziać, nie powiem. I głęboko zastanawia mnie, gdzie jest sens i logika budowania ścieżki, potem przerywania jej na jakieś 300 m, po to, by ją ponownie za te 300 m oznaczyć...

      Usuń
  3. Rowerzystom nie wolno jeździć po chodniku. Nie wolno przejeżdżać po przejściach dla pieszych. Mało kto o tym pamięta. Pisze to zarówno jako pieszy i jako kierowca. A prywatnie nie lubię rowerzystów. Za brak znajomosci przepisów. W starciu z samochodami nie maja szans to atakują pieszych na chodnikach.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dużej mierze się z Tobą zgodzę. Po chodniku jeździć się nie powinno, ale po ulicy strach. Masz rację - jestem chyba nielicznym wyjątkiem, który macha łapką przed skrętem i się ogląda za siebie. Na przejściach z roweru schodzę, chyba, że jest tam oznakowana ścieżka. Kierowców też czasami nie lubię, bo nie wiedzieć czemu, systematycznie narysowaną na jezdni linię ścieżki rowerowej traktują jako linię zatrzymania pojazdu. I tym sposobem ja muszę wyhamować do zera, żeby taka królewna (niestety - są to w 99% kobity) ruszyła, jak będzie miała wolne. Ostatnio kobita ruszyła do mnie z paszczą, że jej drogę zajeżdżam i żebym uważała plus jakiś epitet w stylu "krowa". Cóż - na ile znam przepisy, to jak ktoś rusza z parkingu i usiłuje wjechać na ulicę, to patrzy na inne pojazdy czy nie? Bo ja pani odpowiedziała głośno: "ja??? przepisów się naucz babo!" Albo trzech mięśniaków postanowiło się zatrzymać na środku ulicy, żeby kolegę wysadzić. Na środku, nagle, na przejściu. Nie omieszkałam im wyobraźni pogratulować. Kierowcy też mają swoje za kołnierzem.... Systematycznie, mimo pierwszeństwa, ktoś mi drogę zajeżdża. A obopólny szacunek by nie zaszkodził.

      Usuń
  4. Niestety w Polsce jeszcze sporo wody w Wiśle upłynie zanim ścieżki rowerowe zapewnią bezpieczne poruszanie się jak w Europie gdzie nikogo nie dziwi, że gość w garniturze nagina rowerem do pracy bo to szybciej, zdrowiej i ekologicznie:)
    Pozdrawiam. Z tymi przepisami Leslie ma rację, sporo poruszam się po kraju i faktycznie nie brakuje rowerzystów oszołomów nie zważających na nic i na nikogo. O pijanych delikwentach szkoda pisać, bo nie dalej jak w zeszłym tygodniu widziałem w okolicach Częstochowy kolejne śmiertelne potrącenie pijanego rowerzysty,który wpakował się wprost pod samochód.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego się z nim w dużej mierze zgadzam. Skoro wyjeżdżam na drogę, to uważam, że powinnam znać zasady poruszania się. I wice wersa, państwo kierowcy :) O ścieżkach dzisiaj napatoczył mi się fajny demot - akurat pasujący do sytuacji z wczoraj :)) Jest ścieżka i jej nie ma.

      Usuń
  5. Ja tak trochę nie na temat: nie ma tu gdzieś jakiegoś "napisz do mnie"...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Ciebie było, więc do Ciebie napisałam, możesz zwrotnie się odpowiedzieć.

      Usuń