środa, 18 lipca 2012

o zakupach

Jakoś pod wpływem postu Akulara i dyskusji, która się pod nim wywiązała, wzięło mnie na opisanie procesu zakupów, konkretnie ciuchowych.
Zasada pierwsza. Najlepiej iść do sklepu nie mając nic konkretnego na uwadze. Czytaj - jeśli chcemy kupić sukienkę na wesele, jest niemal pewne, że znajdziemy świetne dżinsy, kilka bluzek, ze 2-3 spódnicy, ale na pewno nie sukienkę na wesele. Nawet jeśli jakimś cudem któraś nam się spodoba, to albo będziemy w niej strasznie głupio wyglądać, albo nie będzie właściwego rozmiaru. Najlepiej więc iść na zakupy wtedy, kiedy nie mamy konkretnej potrzeby.

Zasada druga. Dotyczy stroju w jakim idziemy kupować. Kupowanie nieodzownie wiąże się z przymierzaniem. Dlatego też staniki kupujemy latem, kiedy mamy najmniej na sobie, po spodnie idziemy w spódnicy - najłatwiej na siebie wsunąć i ocenić, czy nam się w ogóle na tyłek zmieści, po sukienki idziemy w ładniejszych butach na obcasie, żeby przymierzana kiecka miała wygląd (w adidasach, kłapciatych pantoflach czy byle klapkach - nie ma). Podstawa to połączyć wygodę z jakimś wyglądem. Bo rzeczona kiecka zarzucona na grzbiet, w obliczu włosów wiatrem i prądem wyczesanych (coś w deseń piorun pierdyknął w szczypiorek), bez makijażu i w rzeczonych łapciach - na prawdę, choćby była przecudnej urody - nam się nie spodoba. I stracimy szansę na zakończenie zakupów.

Zasada trzecia. Na zakupy NIE zabieramy dzieci, marudnej ciotki, wymagającej koleżanki, ani męża, ani żadnej wrednej i zadzierającej, nie znającej się na rzeczy osoby. Najlepiej samemu. Bo koleżanki mają tendencję do zachowania pt. "a jeszcze tu wpadnijmy, a jeszcze tu pójdziemy, a jeszcze to i tamto" - najczęściej, gdy ty już swoją sprawę załatwiłaś i marzysz o powrocie do domu. Mąż - wiadomo czemu nie. Nic tak nie wkurza, jak mina cierpiętnika, który zamiast warować przy przymierzalni, żeby nas ocenić, łazi już po korytarzu, mając nas gdzieś. No i te oceny - cholernie pomocne - jak wyglądam? kupić? - jak chcesz...skoro ci się podoba... chyba może być... itepe.

Zasada trzecia. Na zakupy wybrać się najlepiej będąc w stanie euforii. Zakupy, szczególnie nieudane, potrafią człowieka wprowadzić w stan irytacji, wywołać frustrację, doła, chandrę, co kto woli. Więc aby zapobiec takim ponurym nastrojom należy mieć zapas emocji pozytywnych. Żeby było co psuć. Im większy margines bezpieczeństwa, tym późniejsze wkurzenie mniejsze.

Zasada czwarta. Należy brać poprawkę na lustro w przymierzalni. To co w nim widzimy często odbiega nieco od rzeczywistości. Lustra ponoć wypaczają naszą figurę i urodę. Pisałam już, że oświetlenie jest tam często straszne - wydobywa na światło dzienne absolutnie wszystko, każdy mankament, nawet taki, który nie istnieje :P Jak pisze Akural - w domu w zakupionych ciuchach często wyglądamy inaczej niż w przymierzalni. I nie zawsze oznacza to "lepiej".

Zasada piąta. Absolutnie nie wierzyć w to co piszą gazety na temat mody. Podam przykład ze swojego podwórka. Naczytałam się kiedyś, że dla osób z szerszymi biodrami najlepsze są stroje kapielowe z szortami lub modnym obecnie pasem łączącym część majtkową z biustonoszem. No więc pod wpływem prasy zapragnęłam sprawdzić to w realu. Po ubraniu jednego, a potem drugiego poważnie obawiałam się o kondycję lustra w przymierzalni. Idź stąd i nie wracaj - byłoby najłagodniejszym komentarzem, jaki cisnął mi się na usta. Jakim cudem lustro nie pękło? Nie wiem. I nie mam pojęcia, kto wymyślił taką bzdurę z tymi szortami... Ale tego wieczoru siedziałam przy winie, aby zatrzeć obraz, który jeszcze długo miałam przed oczami - siebie w szortach...

Na razie tyle mi przyszło do głowy. Zachęcam do rozszerzenia listy zasad. A teraz niniejszym udaję się na spoczynek, gdyż ustalanie szczegółów związanych z układem i wyglądem planowanych szafek i kolorów ścian, podziałało na mnie jak nieudane zakupy. Mój margines pozytywnych emocji był na szczęście wystarczający. A jutro - blogowe spotkanie - długość mniej więcej jak na randce 4-minutowej, ale się liczy!

18 komentarzy:

  1. Rozszerzam: jeżeli chcesz kupić coś na siebie, to i tak nie będzie rozmiaru. Amen.
    P. S. Oj, będzie się działo!! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się - naszych rozmiarów jest pełno, gdy nie mamy kasy. Albo tego czegos kompletnie nie potrzebujemy.

      Usuń
    2. Nie zgadzam się. Dużych rozmiarów nie ma, nawet gdy nie mamy kasy. Jest to jawna dyskryminacja.

      Usuń
    3. Aaa, to już insza inszość, z którą się zgadzam. Dużych nie ma. Moja mama ma ten sam problem. Chociaż ostatnimi czasy troszeczkę sytuacja się poprawiła.

      Usuń
    4. Nic się nie poprawiło, jeśli są duże rozmiary, to workowate szmaty jak dla starych bab, bez fasonu, bez urody, bez koloru, w tonacjach pogrzebowo-depresyjnych.

      Usuń
  2. Oooo, najważniejsza zasada bez MĘŻĄ!!! Faceci nigdy nie zrozumieją chodzenia po sklepach z ciuchami dla samego chodzenia i szukania "czegoś" fajnego, ale konkretnie nie wiadomo czego! Dlatego ja moje wszystkie cztery kobitki (bo najmłodsza już też ma te dziwne nawyki mimo 11 lat)odstawiam do centrum handlowego, a sam zmykam załatwiać własne sprawy. Tzn. okupuję sklepy muzyczne, sportowe, empiki itp.czasem budowlane jak coś
    potrzebuję i wszystko gra. A jak chcę kupić koszulę czy spodnie załatwiam to szybko i bezboleśnie sam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - z Wami to odwieczny problem. Czasami kobieta potrzebuje męskiej oceny, a tu nic z tego. Cierpiętnik nie zamierza zaczekać pół minuty pod przymierzalnią i pomóc. Wołasz, wystawiasz głowę, a jego ani widu, ani słychu. Radź sobie kobito sama.

      Usuń
    2. to najwyraźniej mój chłop inny jest :) ... nigdy nie protestował gdy chciałam, żeby mi towarzyszył, mało tego, nie poganiał i nie marudził... inna rzecz, że rzadko korzystam z jego towarzystwa, wolę swoją nastoletnią córkę, co baba to baba jednak :) pozdrawiam...

      Usuń
    3. Może dlatego nie narzeka, że rzadko korzystasz? Nie wystawiasz go na zbyt wielką próbę.

      Usuń
    4. całkiem możliwe... i niech tak zostanie :)

      Usuń
  3. O troszkę przesada z tym pół minuty!:) Miłego dzionka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszemy vademecum kupującej? Dobry pomysł, przyznaję.
    Dodam jeszcze a propos makijażu na zakupach, że nie ważne czy chodzi o zakup butów, czy bluzki. I tak makijaż nam spłynie, albo zmażemy go ciuchem.
    Jak mi coś wpadnie do głowy, to dopiszę do tej listy, żeby nie było;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, makijaż się ciapie, psuje, ale bez niego w tych bardzo nietwarzowo oświetlonych przymierzalniach wygląda się koszmarnie! I nic na człowieku nie wygląda dobrze. Nie raz mam wrażenie, że mam 10 lat więcej, 50% zmarszczek więcej, ze 4-5 kilo więcej i w ogóle jakaś taka sflaczała i bezbarwna...

      Usuń
    2. To jeszcze napisz może o lustrach w przymierzalniach;-) One zawsze przekłamują, zauważyłaś? W domowych lustrach wyglądamy z zakupionym ciuchu absolutnie inaczej. Zazwyczaj gorzej, albo w ogóle do dupy, że tak mało kulturalnie powiem.

      Usuń
    3. Done. Zaktualizowałam.

      Usuń
  5. kolejna zasada: to co mówią panie, że w innym sklepie jest rozmiar to MIT! z reguły jest tak,że w tym, rzekomo naszym rozmiarze będzie źle jeśli nie fatalnie i tylko nerwy bo jechaliśmy na drugi koniec miasta.

    OdpowiedzUsuń
  6. :) Bardzo często przydałby się rozmiar "pomiędzy". Bo wisząca w sklepie kiecka w rozmiarze 38 od kiecki w rozmiarze 40 różni się tak diametralnie, że pomiędzy można by z powodzeniem wetknąć jeszcze jeden rozmiar, 39? O szyciu na kobiety bez bioder już pisałam :)

    OdpowiedzUsuń