poniedziałek, 27 października 2014

jaka ze mnie fatalna matka...

Dzieci moje, ze szczególnym uwzględnieniem młodszego, przećwiczyły mnie w kwestii chorób dość konkretnie. Zaliczałam szpital, wyspecjalizowałam się w rozpoznawaniu kaszlu, przyczyn gorączek, sposobach ich zbijania, jak były oporne, odróżniam już wysypkę trzydniówkową od rumienia zakaźnego i od szkarlatyny, z ospą jestem za pan brat, zapalenia oskrzeli to dla mnie pikuś. Wyposażona jestem w syropki, wapienka, inhalator - słowem - przygotowana na każdą ewentualność. Jak pani doktor mówi, że dzisiaj taki syrop, ja podaję, jakie mam zamienniki i proponuję ich wykorzystanie (żeby nowych nie kupować). I do tej pory się nie myliłam (noo dobra, raz się machnęłam, ale każdy może).
Aż do zeszłego tygodnia.... ta passa trwała...
Dziecię starsze dostało kaszelku, taki tam mokry, tylko z rana... Piątek był, więc zapodałam pół aspiryny i przetrzymałam w domu przez weekend. Przeszło. W poniedziałek kaszelek był rano i parę razy wieczorem. We wtorek kaszelek był rano, wieczorem i ponoć w ciągu dnia też był (przynajmniej tak dziecię twierdziło...). Z uwagi na stan podgorączkowy, który nagle się objawił (od 37,4  jeszcze nikt nie umarł, nie przesadzajmy...) matkę coś tknęło i zostawiła dziecię w domu i poleciała rejestrować do przemiłej pani doktor. Dziecię pani niemal 2 lata nie widziało... Przemiła pani doktor słuchała, badała, oddychać kazała... długo to trwało... Dziecię wyoglądała i wyszło... że matka dziecko z zapaleniem płuc i oskrzeli przez ostatnie dni wypychała do szkoły. I tym sposobem, dziecię dostało antybiotyki (pierwsze od 2 lat), matka zwolnienie na dziecię owe i wyrzutów sumienia troszkę też dostała... I z tego powodu dziecię dostało na obiad pierożki, i naleśniczki dostało, i lekcje z mamusią odrabiało, i w gry też pograło... Na szczęście wyrzuty sumienia już minęły ;) z dzieckiem obecnie realizuje się tatuś :D

10 komentarzy:

  1. Weź nie strasz... Z tymi chorobami to jest jakaś ciężka masakra. Ja się nie umiem doleczyć, a młody cały czas z chusteczką pod nosem chodzi. Zdrowia więc Wam życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój Młody zalicza pierwszy rok w przedszkolu - nie martw się, latem będzie zdrowy :D Młoda na szczęście nie choruje, rzadko jej się zdarza, więc się nie przejmuję. Tym razem po prostu dowaliła do pieca i stwierdziła, że skoro tak rzadko, to chociaż z przytupem.

      Usuń
    2. A to on, czy ja do tego przedszkola chodzę? :) Bo się tak jakoś dziwnie czuję. Razem z młodym te zarazy przerabiam - na sobie osobiście... :)

      Usuń
    3. A to też norma :) Ja już na przykład ograniczyłam chorowanie... jak moje bachorki się w tym ograniczyły ;)

      Usuń
  2. no i wystarczy tego wszystkiego, i tych wyrzutów sumienia, i niech teraz rzeczywiście tatuś sie porealizuje ... :))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tatuś się aktualnie realizuje, a ja tylko wydaję dyspozycje, co i komu, w jakich ilościach podawać :) Dzisiaj idzie do kontroli i stwierdził, że przywiezie mi ewentualne recepty, bo on to nie wie, co trzeba kupić, a co jest w domu.

      Usuń
    2. Znaczy, standardowy chłop! Z lekarstw zna tylko koniak i plaster z gazą. Moje gratulacje - masz w domu 100% mężczyznę!

      Usuń
    3. Ach, dziękuję, dziękuję... zawsze sądziłam, że gdyby nie matka, to by się rodzina zgubiła ;) ale naleśniki wczoraj zrobił bardzo dobre!

      Usuń
  3. Bez przesady z tymi wyrzutami, do gruźlicy nie doprowadziłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jeszcze nie, fakt. Poza tym kontrola wykazała, że płuca już są czyste, więc przestaję się przejmować :)

      Usuń