poniedziałek, 18 sierpnia 2014

o współczesnych relacjach międzyludzkich

A dzisiaj będzie nieco filozoficznie. O naszym wypadzie, bardziej, bądź mniej cenzuralnie, napisała Frytka. To ja się już powtarzać nie będę, poza tym talentu takiego nie mam, aby to tak zgrabnie w słowa ująć.
Mnie się zebrało na podsumowanie, dlaczego się tak wypuściłyśmy.
Mój mąż był nieco zdziwiony tym pomysłem, że nagle, wyjeżdżam na dwa dni, z kimś, kogo widziałam na oczy raptem raz w życiu. No bo jak to... Nie mam bliższych znajomych? koleżanek?
A prawda jest taka, że.... nie wiem, nie znalazłam.
Aktualnie, to Frytka i Natt chyba najwięcej o mnie wiedzą, znają najwięcej szczegółów. Z nimi regularnie rozmawiam, dzwonimy do siebie, piszemy. Starzy znajomi się jakoś wykruszyli, zamknęli w swoim świecie, znaleźli nowych znajomych. Stare "związki" się po prostu zmieniły. Osobiście brakuje mi takich wypadów, na dzień, dwa lub trzy "gdzieśkolwiek", wypadów, na których można sobie przy napoju procentowym posiedzieć, pogadać, pośmiać się, poszaleć. BEZ DZIECI, dodam. Jak za dawnych prehistorycznych czasów. Brakuje mi ludzi. Jestem zwierze towarzyskie i brakuje mi spotkań z żywymi ludźmi. Owszem, nie ma na to obecnie tyle czasu, ile dawniej. Nie ma możliwości, żeby latać na przysłowiowe piwko kilka razy w tygodniu. Ale od czasu do czasu - fajnie byłoby się spotkać. A jak wygląda rzeczywistość? Zdjęcia na FB, gadu-gadu, od wielkiego dzwonu jakiś mail. Od czasu do czasu rzucone w przestrzeń "pasuje się spotkać", na które nikt finalnie nie odpowie, bo nie wiadomo kiedy. Bo dzieci, bo szkoła, bo impreza rodzinna, bo choroba, bo inne spotkanie, bo wyjazd służbowy, bo wieczne "coś". I tak się potem składa i kończy, że łatwiej jest porozmawiać, zwierzyć się, czy spotkać z osobą teoretycznie "obcą". Stare znajomości robią się coraz bardziej wirtualne. Brakuje mi ludzi. Zamknęłam się w domu, sflaczałam, nie pamiętam kiedy wyskoczyłam na jakąś fajną imprezę. Poczułam się jak dinozaur - tu nie wypada, tam nie warto, na to nie ma czasu, a tutaj mężowi się nie chce, czy nie lubi, itp. Kurde, dość, basta - pora coś zmienić. Od dzisiaj zamierzam coś zmienić. Zaczęłam od wyskoku z Frytką... O dzieciach i domach raczej nie gadałyśmy ;) Może niedługo powtórzymy?

24 komentarze:

  1. a pewnie!!!!... i znów nie będziemy gadać o dzieciach, tylko .... o męskich tyłeczkach... :)))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! Ale wiesz - teoria zawsze powinna być poparta praktyką i na omawianiu nie powinno się zakończyć. Należy również co najmniej obejrzeć :D

      Usuń
    2. tylko teraz, Tygrysie, zamiast grzecznie grać w siatkę, to się wypuścimy w miasto... i jestem pewna, że niejeden tyłeczek męski znajdzie się do obejrzenia, a może nawet do poma... no, .. :)))))))))

      Usuń
    3. Do pomówienia, oczywiście :D

      Usuń
    4. Ej no! Proszę mnie też brać pod uwagę, co?

      Usuń
    5. a pewnie... takich dwóch, jak My trzy, to nie ma ani jednej.. :)))))))))

      Usuń
  2. Mam takie samo odczucie. Ale wiesz co, nie żałuję, bo te nowe "obce" znajomości są mi dzisiaj bliższe. Bo przecież z kim jak nie z Tobą na ten przykład mogę popisać o ....Ty sama wiesz o czym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej, no... może byście powiedziały, co?.... :)

      Usuń
    2. Natti, kto by Ci powiedział, jak nawiązywać relacje z córką, gdyby mnie zabrakło? Kto by Ci tematy do rozmów podsuwał?
      A tak serio - w tym całym szerokim dostępie do wszystkiego, w tej całej i ciągłej mobilności, czuję się często sama.

      Usuń
  3. Tygrys po pierwsze i przede wszystkim to se możesz macać swój własny kościsty tyłek i nie namawiać Frytuni do obmacywania obcych zadów ooo!! Po za tym, Frytunia wróciła posiniaczona i ja stanowczo protestuję przeciwko takim wypadom, gdzie takich urazów można się nabawić !!
    babski wyjazd jest bardziej niebezpieczny niż męski ooo!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marudzisz, jak stary pryk :P próchno! A i tak jeszcze pojedziemy, czy tego chcesz, czy nie. I możesz sobie do woli tupać chudą nóżką :P

      Usuń
    2. Ha moja nózia już nie taka chuda !! fajki rzuciłem i nózia się całkiem fajnie zaokrągliła oooo!! A z tym próchnem to se nie pozwalaj, bom stary ale całkiem jeszcze jary !!

      Usuń
  4. Doskonała decyzja! Trochę zazdroszczę,że nie byłam z Wami!

    OdpowiedzUsuń
  5. I bardzo dobrze! Coś się człowiekowi od życia należy. Ja wciąż jeszcze mogę liczyć na spotkania ze starymi znajomymi. Wczoraj byłam na piwku z koleżanką, którą znam od ćwierć wieku, a dwa tygodnie temu udało nam się spotkać w szerszym gronie, co jest o tyle trudne, że jedna z osób musiała przyjechać z Londynu, a dwie kolejne wprawdzie z Polski, ale pokonawszy wcześniej ponad 300 km. A jednak! Spotkaliśmy się i tak się bawiliśmy, że skręciłam nogę tańcując z Kicią. :D Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z "tym" Kicią?... :))))))

      Usuń
    2. Frytko, nie bądź wścibska - gender rządzi. Nie bądź taka ciekawska, Pani S. może skręcać nogę z "tym" Kicią, jeśli tylko ma takowe życzenie :D

      Usuń
    3. ależ przepraszam bardzo, ja chciałam się tylko upewnić, że chodzi o tego Kicię, co to nie chciał podać czegśo tam na imprezce... :)

      Usuń
    4. No ja wiem, o którego Kicię chodzi :) ale w stosunki między Kiciem a Panią S. z grzeczności i wrodzonej wysokiej kultury nie wnikam :D

      Usuń
    5. Z tym Kicią, a jakże! To jest prawdziwy lew parkietu. Waży jakieś 150 kg, ale kondycja... O matko i córko! Wszyscy siedzieli, pili, palili, gadali, a my w tany! Ja wprawdzie już na początku skręciłam noge, ale kto by się tym przejmował! :D

      Usuń
  6. Umówić się z ludźmi na piwo, zwłaszcza z dzieciatymi- ciężka sprawa ;-)
    Na szczęście z moimi znajomymi staramy się, choć nie zawsze się udaje. Ludzie zapierdzielają w tygodniu, a jak weekend przychodzi to wolą się w chałupach zamknąć i razem pobyć. Nie na wariata. Bo w tygodniu to na wariata, zakupowo- pracowo-rachunkowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się chce, to się da - taka prawda. Owszem, w tygodniu często jest na wariackich papierach. Jeśli ktoś woli posiedzieć w weekend na kanapie i robić nic - nie ma sprawy. Ale mi jednak zaczyna brakować spotkań od czasu do czasu. Czuję się samotnie.

      Usuń
  7. Kurczę, to jednak chyba dolegliwość naszych czasów. Słyszę coraz więcej podobnych skarg. Jakoś jeszcze mnie to nie dotknęło, może dlatego, że mam duży wybór (znajomych, którzy się nadają do takich rzeczy) i zawsze ktoś się znajdzie. Sama nie jestem człowiekiem, który lubi tkwić kołkiem w domu, więc potrzeby w tej materii mam duże.

    OdpowiedzUsuń