środa, 25 czerwca 2014

o wychowywaniu dzieci...

Dopadłam krótki artykuł w gazecie (tej PeeL) i czytam... Pozwolę sobie powstawiać wypowiedzi i fragmenty, bo chciałabym się odnieść do każdego z nich. Oczywiście, mój wpis jest całkowicie subiektywny i popełniony przez pryzmat moich osobistych poglądów i zachowań. Generalnie rzecz w tym, że matki tęsknią za "dawnymi czasami".

1. Większy luz.
cyt. - Kiedyś rodzice byli bardziej wyluzowani w swoim podejściu do dzieci - przekonuje Iwona, mama 4-letniego Tymona. - Teraz mamy wyrzuty sumienia, jeśli spędzamy czas w sposób, który nie jest w naszym przekonaniu wartościowy: nie uczy czegoś dziecka, nie wspomaga jego rozwoju itd. A szkoda. Czasem warto byłoby po prostu poleżeć na kanapie i pooglądać telewizję, bez dorabiania do tego żadnej filozofii
Feel free! A kto zabroni? Jak nie mam ochoty, nie idę z dzieciakami na spacer - niech się same wyprowadzą ;P Jak pisałam niedawno - jestem grzeszną matką, leniwą i staromodną. Nie kupuję zabawek przez pryzmat wspierania rozwoju koordynacji ruchowo-wzrokowej. Niech te dzieci też mają coś z życia. Jak chcą bajkę na dobranoc - starsza umie czytać, może przeczytać sobie i bratu ;) Nie zamierzam się całe życie spinać.

2.Bez dorosłych.
cyt. W rozmowach z innymi mamami najczęściej słyszę skargę na to, że boimy się wypuszczać dzieci na dwór bez opieki kogoś dorosłego. Z nostalgią wspominamy podwórkowe bandy i samodzielność. 
Tutaj również popełniam grzech luzowania... Pod blok dzieci chodzą same. Same sobie wymyślają zabawy (w dom, chowanego, ganianego) - ja w to nie ingeruję. Póki się nie biją, nikt ich nie zaczepia, póki się umieją dogadać - ja się nie wtrącam. Niech się same uczą życia w grupie, ustawiania się na pozycji lidera lub nie - nie ingeruję. Dzięki temu mam szanse sobie ugotować obiad bez ciągłego "mamo, piciu" lub innych. Nie planuję śledzić moich dzieci. Jedyna różnica jest taka, że starsza ma komórkę i jakby się coś działo, coś, co wymaga natychmiastowej interwencji, to dzwoni. Jeśli alarmu nie ma - przychodzi do domu i normalnie zawiadamia.

3. I bez dzieci!
cyt. Przestaliśmy też prowadzić życie towarzyskie takie jak przed laty: -  Kiedyś rodzice zapraszali do domu dorosłych gości, mieli swoje dorosłe życie, które było tylko ich - mówi Iwona. - Teraz wszyscy się zastanawiają, skąd wziąć na ten czas opiekunkę, bo przecież nie do pomyślenia jest mieć dorosłych gości, kiedy dzieci śpią...
Ja nie przestałam. Dzieci idą spać, a my możemy kontynuować spotkanie. Różnica jest taka, że jedno z nas w trakcie imprezy nie pije - na wszelki wypadek ;)

4. Mniej ingerencji.
cyt. Kiedyś dzieciom mniej organizowano czas, zostawiano je w spokoju i pozwalano samodzielnie wybierać sobie zabawy (...) Brakuje mi teraz u dzieciaków tego przebywania w spontanicznie stworzonej, niezorganizowanej grupie rówieśników, bez nadzoru dorosłych właściwie. Samodzielne wymyślanie zabaw, reguł, zmaganie się z tymi, którzy reguł przestrzegać nie chcą. Swoista nauka życia. Wszystko jest im teraz zorganizowane, od tej do tej przedszkole, od tej do tej angielski, potem dwa kwadranse na rower, potem kolacja etc. 
Znowu nie rozumiem... No bo skoro brakuje, i skoro by te matki chciały, to czemu tego nie robią? Czemu nie pozwolą dzieciom zwyczajnie żyć? Kiedy idę z córką na rower, to idę, ale to jest sporadyczne. Oni się bawią sami! Po co im matka, która raz, że zapomniała trochę jak być dzieckiem i jak się bawić, dwa, że będzie stać i gadać jak rodzic jakiś (uważaj, nie właź, zaraz spadniesz) - niech sobie poużywają w swoim własnym towarzystwie rówieśników.
5. Dzieci i ryby głosu nie mają?
cyt. Niektórym z nas przeszkadza też to, że dzieciom w dzisiejszych czasach na więcej się pozwala. Iza wylicza krótko: - Dziecko powinno mieć obowiązki. Samo odrabiać lekcje. Szanować dorosłych. Nie wtrącać się bez pytania - mówi. Wtóruje jej Brygida: - Pamiętam, że jak próbowaliśmy przekrzyczeć dorosłych, wiecznie słyszeliśmy "dzieci i ryby głosu nie mają" - opowiada. - Naprawdę chciałabym, żeby nie było teraz tej mody na bezstresowe wychowanie, mogłabym ze spokojnym sumieniem wrzasnąć do córki: "ciiiisza, teraz ja mówię", nawet publicznie - marzy.
To nie pozwalaj, jedna z drugą! Nie jestem fanką tyranizowania, jednak sądzę, że każdy powinien znać swoje miejsce w szeregu. Nie można się zatracić w dziecku, postawić go w centrum naszego wszechświata i traktować jak złote jajo, bo w ten sposób wyrządzamy mu krzywdę. Dziecko jest człowiek, zasługuje na szacunek, uwagę, itp. Jednak jest również przyszłą jednostką w społeczeństwie i warto mu uświadomić, że nie zawsze jest (i nie zawsze będzie) najważniejszą gwiazdą. Owszem - należy mu wpajać szacunek do samego siebie i poczucie własnej wartości, jednak nie róbmy z niego egocentrycznej gwiazdy. Rzucanie wszystkiego "bo dziecko chce" jest dla niego szkodliwe.

6. Większa samodzielność.
cyt. Kiedyś oczekiwano od nas większej samodzielności: wcześniej zaczynaliśmy się sami ubierać, wybierać ubrania, wiązać sznurówki, robić proste kanapki. - Nie odprowadzano nas pod drzwi klasy i nie odbierano samochodem ze szkoły - dodaje Iwona. - Teraz dzieci są pokrzywdzone przed nadopiekuńczych rodziców, którzy we wszystkim ich wyręczają i ciągle nad nimi drżą 
Zgadzam się, że jak dziecko ma daleko do szkoły, to wypada je zawieźć... Z drugiej strony... jak miałam 8-9 lat zasuwałam autobusem przez całe miasto (niemal 20 przystanków) i żyję! Obecnie moje dziecko wraca ze szkoły samo, samo sobie podgrzewa w mikrofali naszykowane jedzenie i siedzi, póki nie wrócimy z pracy. I też żyje.

Podsumowując - drogie mamy, które z nostalgią wspominacie swoje dzieciństwo, pełne kolegów, podwórka, swobody, samodzielności, zabaw - nie zabierajcie tego swoim dzieciom! Uwierzcie, że one sobie dadzą radę! Nie stójcie nad nimi z kloszem. Lepiej małymi kroczkami pozwalać im się usamodzielniać, niż później mieć problem - z nimi i sobą. Bo my, mamuśki, też się musimy nauczyć nasze dzieci "puszczać", uświadomić sobie, przyzwyczaić się, że rosną i nie jesteśmy im już tak potrzebne, jak za czasów kołyski...
Ale... jak mówiłam... post jest absolutnie nieobiektywny!

źródło: http://www.edziecko.pl/przedszkolak/56,79345,16141830,Moze_warto_wrocic_do_niektorych_sposobow_wychowywania.html#TRCuk

13 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu zacytowanych przez Ciebie fragmentów mam wrażenie, że wypowiadające się mamy żyją i wychowują swoje dzieci na pokaz, a nie tak, jak uważają za słuszne, dobre i wygodne dla siebie i swoich dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam często takie wrażenie, że zamiast iść za głosem rozsądku i tego, co Ci instynkt podpowiada, idą za nowoczesnymi podręcznikami. Pomijam grupę, która postępuje tak, co tak właśnie czuje. Mówię to o tych "żałujących".

      Usuń
  2. post może i jest nieobiektywny ale prawdziwy... przy swoich dzieciach zachowywałam się tak jak Ty (i jakoś wyrosły na normalnych młodych ludzi...), i fakt, że było to 10-15 lat temu nie ma tu nic do rzeczy... wtedy też były nadopiekuńcze mamuśki, których dzieci były (i są) pępkiem świata, któremu wszystko wolno i które rządzi całym domem (i nie tylko...) we wszystkim, trzeba zachować przynajmniej odrobinę trzeźwego rozsądku ale... to nie jest modne i trendy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak patrzę na syna mojej szwagierki, to mnie czasami krew zalewa. Ja go zwyczajnie nie lubię. Jest pyskatym bachorem z nutą rozwydrzenia i nadpobudliwości. Są chwile, kiedy bym go normalnie wytargała za uszy. Na komunii mojej córki usiłował zlizać kwiatki z jej tortu, zanim ona go jeszcze podała. A mama? Kochanie, słoneczko, zostaw torcika.....

      Usuń
  3. Jak widać na załaczonym obrazku są jeszcze normalne matki, którym sieczka medialna zwojów mózgowych jeszcze nie wyprostowała. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam się jak najdalej od sieczki medialnej. Czasami, jak młoda była mama, lubiłam posłuchać superniani, bo raz czy dwa zauważyłam po jej programie, że popełniam błąd i jak go naprawić. Ale to było tyle. Na co dzień z mężem stosujemy metodę zdroworozsądkową.

      Usuń
  4. Ależ jest o mnie! Normalnie jak Ty mnie znasz, kobieto :) A może jesteś moją siostrą?
    A tak na poważnie, to rodzice sami sobie robią krzywdę i zwalają na normy społeczne. Kurczę, normy się tworzą jak ludzie zachowują się w dany sposób, nie odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oto, to, to ... Właśnie to ! Masz 100 % racji. Dzisiaj za bardzo patrzymy na to co powie telewizyjna niania, albo perfekcyjna pani domu. Ja bywam "zwyrodniałym" ojcem bardzo często :) efektem tego mam dzieci samoobsługowe :) Nie robię śniadań i kolacji, nie wyprowadzam na spacery, nie kupuję ubrań (sponsoring jak najbardziej wskazany :) ani innych rzeczy, nie przypominam o lekcjach (czasem pomagam - jak trzeba i mnie poproszą), nie wchodzę w nie swoje strefy(czyt. pokoje dzieci) i nie sprzątam ich (jakoś robaki się nie zalęgły jeszcze :) itp.itd, więc mam pewnie o 80 % stresów mniej czego i państwu życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam pewną wątpliwość w punkcie 6. Czasy jednak są inne: dużo więcej samochodów, pośpiech, zmiany tras środków komunikacji miejskiej z powodu niekończących się remontów no i nasza wolność kochana wyzwoliła w wielu prymitywach więcej odwagi, a tym sposobem więcej agresywnych zachowań wobec słabszych (dzieci i starszych osób).
    A tak przy okazji tematu to jestem ciekawa jaka jest opinia nowego pokolenia mam w sprawie żłobka. Nie mówię o sytuacji, gdy mama nie ma innego wyjścia, bo musi wracać do pracy, bo inaczej straci jedyne źródło utrzymania albo oboje z tatą jak nie będę pracować, to cała rodzina zwyczajnie zdechnie z głodu. Mówię o oddawaniu dziecka do żłobka z powodu tego, że ma od najwcześniejszych miesięcy życia się uspołeczniać, ćwiczyć zachowania społeczne itd itp. Część mam uważa, że to dużo lepsze niż niania płatna lub babcia. Co o tym myślisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjadło mi całą wypowiedź... Generalnie, jestem za przedszkolem, a żłobek - ja nie musiałam, to nie dawałam, bo uważałam, że za wcześnie. Dzieciaki miały opiekunkę. Popieram przedszkole, bo uczy współżycia w grupie, nawiązywania relacji, itp.

      Usuń
    2. Z przedszkolem w ogóle nie dyskutuję, bo potrzebne bardzo bez dwóch zdań. Ale żłobek budzi moje duże wątpliwości, jeśli jest inne (finansowe) wyjście. Wiadomo, że nie dyskutuję w sytuacji, gdy na żłobek państwowy mama daje radę zarobić, a na opiekunkę już nie.

      Usuń