wtorek, 24 czerwca 2014

co tam panie w polityce?

Zawsze mówię i powtarzam, że o polityce nie chcę się wypowiadać, bo ani się na niej dobrze nie znam, ani mnie ona nie kręci. Jednak ostatnio obudziła ona we mnie pewną ciekawość... Wiadomo - taśmy prawdy mam na myśli. W związku z nimi pojawiła się we mnie właśnie taka zwykła ludzka ciekawość, jak i co to teraz będzie.
Rozumiem, że polityk, zwłaszcza ktoś taki jak Radosław S., jest niemal ciągle "w pracy". No ale... polityk też jest człowiek, chociaż o niektórych można by rzec, że im bliżej do świni przy korycie. Ale ja jestem osoba łaskawa i będę ich, tych polityków różnych, przyrównywać do ludzi jednakowoż. Taki polityk-człowiek to w sumie chyba ma jakieś prawo do prywatności, nie?
I teraz tak sobie myślę... jeśli okoliczności tych "nagrań" były takie, że oni sobie wygłaszali swoje osobiste zdanie w czasie prywatnym, to mimo bycia politykami, uważam, że wykorzystanie ich prywatnych opinii jest nie do końca zgodne z prawem. Opinię tą opieram na swoich własnych doświadczeniach. Gdyż... To, co robię w pracy mogę skomentować w swoim wolnym prywatnym czasie jak mi się żywcem podoba. W pracy zachowuję pełen profesjonalizm, poza pracą również uważam, co i do kogo mówię (świat jest w końcu mały i nie wiadomo, kto mnie usłyszy), ale mimo wszystko - to są moje prywatne zasrane poglądy i nikomu nic do tego, jeśli w pełni profesjonalnie wywiązuję się ze swoich służbowych obowiązków. Owszem, zgadzam się, że nie wszyscy mają taki komfort, są zawody, w których "uważam, co i do kogo mówię" obowiązuje dużo bardziej niż mnie, szarego obywatela. Do tych zawodów zalicza się również polityk. Ale są pewne granice przyzwoitości.
Nurtuje mnie również, ile z tych "nagrań" zostało przedstawionych na zasadzie wyrwania z kontekstu. Bo przecież nie wiemy, jakie bohaterowie afery mieli zamiary, intencje, itp.
Co wzbudziło moją ciekawość? Otóż to, kto to nagrywał i w jakim celu. Kto wietrzył w rozdmuchaniu tej afery tak duży zysk, że zaryzykował tak wiele, łącznie z nadużywaniem prawa. I że ujawnił to teraz, a nie miesiąc temu, czy za miesiąc, za pół roku. Zdaję sobie sprawę, że o wielu mechanizmach nie mam pojęcia. Polityka to gra i biznes zarazem. Wszystko ma drugie, jak nie trzecie dno. Jest to bagno, w którym można utonąć. Ciekawi mnie, kto tym razem to bagienko zaczął mącić.

8 komentarzy:

  1. A babcia zawsze powtarzała "nie rozmawiaj przy jedzeniu" ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację! :)))))) Czekolada, marmolada, przy jedzeniu się nie gada, bo się w brzuszku nie układa :)

      Usuń
  2. W moim przypadku afera podsłuchowa zniszczyła resztki wiary w... obiektywne dziennikarstwo. I nie chodzi mi wcale o "Wprost", ale o to, co się działo w trakcie akcji prokuratury w redakcji. Ale to jest temat rzeka. I za bardzo podnosi mi ciśnienie. I niech mi pan Latkowski nie mówi, że publikuje taśmy dla dobra państwa, bo go zabiję śmiechem i pójdę siedzieć. O! Ciśnienie rośnie, więc kończę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Wczoraj czytałam jakąś wypowiedź Lisa na ten temat. Może za gościem nie przepadam, ale rozsądnie całkiem pisał. Pytał właśnie o ten obiektywizm. O dziennikarskie podejście, o sprawdzenie rzetelności źródła, opinię drugiej strony, przeprowadzenie dziennikarskiego śledztwa. Gdzieś to wszystkim umknęło, gdy pojawiła się opcja publikacji gorących taśm.

      Usuń
  3. Afera z taśmami budzi- szczerze mówiąc- moje obrzydzenie.
    To, że politycy to jednostki publiczne, to jedno i zgadzam się, że powinni trzymać fason, ale podsłuchiwanie ich w okolicznościach kiedy mają prawo czuć się jak najbardziej swobodnie to druga sprawa. Każdy z nas poza pracą może sobie myśleć i mówić co chce i nie może mieć to wpływu na to co dzieje się w pracy. To niedorzeczne, oraz cała sprawa budzi tym większy mój niesmak, że zaczyna przypominać orwellowską wizję świata, Przerażające i obrzydliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dość dziwna - czemu tam, czemu teraz ujawniają, czy wszystko ujawniają, kto nagrywał, po co. Chyba raczej się nie dowiemy.

      Usuń
  4. Na samo hasło taśmy zatykaja mi się uszy z automatu. Nic nie widzę, nic nie słyszę nic nie wiem. Cokolwiek oni tam mówili, polityka to zawsze gabinetowe szachy, a fakt, że ktoś ich podsłuchiwał przy kotlecie powoduje u mnie odruch wymiotny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że ich jeszcze w kiblu nad pisuarem nie nagrywali...

      Usuń