wtorek, 25 lutego 2014

czasami...

Czasami sobie myślę, że coś w życiu przeoczyłam, że coś mi umknęło... że coś zrobiłam nie tak... Nie, żeby źle, ale że mogłam zrobić/ wybrać inaczej, a wtedy moje życie mogłoby wyglądać.. no właśnie nie wiem jak... lepiej?
Patrzę na swoje rodzeństwo, które miało odwagę i możliwość postawić na swoim. Jedno i drugie wyjechał za granicę. Siostrze wiedzie się świetnie, patrząc i porównując do naszych realiów. Czy jej zazdroszczę? Pewnie trochę tak. Kibicuję? Oczywiście! I cieszę się niezmiernie, że się sroce udało tak dobrze stanąć na nogi i tak się urządzić. Pewnie, łatwo nie ma, bo rodzina i wszelkie wsparcie, typu opieka nad dziećmi, jest daleko. Ale łatwiej jej podejmować decyzje o zakupie auta, czy wyborze miejsca na wakacje, niż mnie samej. Za moich czasów, jakkolwiek to brzmi, dziewczyna z porządnego domu powinna iść do liceum, a potem na studia. Do technikum, czy do zawodówki trafiali "nieudacznicy", tacy, co sobie ledwo z nauką radzili. Należało iść do LO, a potem na studia. Bo tak powinno być. Tak mi wpajano. Tak mi tłumaczono. Na moje sugestie, że chciałabym może zostać nauczycielką - pukano mi w czoło, po co mi to, idź na studia, i będziesz miała mgr, i będziesz pracowała, i dobrze zarabiała. Bo bez mgr guzik osiągniesz. Normalnie materiał na całkiem dobry kabaret. Szkoda, że to się jakby nie sprawdziło....
Mgr mam i co? I nico! Każdy "nieudacznik" z technikum, czy z zawodówki jest obecnie lepiej ode mnie "ustawiony" w życiu. Wiem, że pieniądze szczęście nie dają, jednak niesamowicie ułatwiają jego osiągnięcie i są całkiem niezłym środkiem służącym do spełniania marzeń. Nie da się tego ukryć, i raczej nie da się tego zmienić. Jakie wyciągnęłam wnioski? Że moje życiowe wybory, te które właśnie zaważyły na moim obecnym życiu, nie były jednak do końca świadome i dojrzałe. Dojrzałe stały się wtedy, kiedy było już troszkę za późno. Nie miałam do końca świadomości, że właśnie kształtuję swoją przyszłość, swoje życie. Może gdyby to do mnie bardziej dotarło, bardziej naciskałabym na swoje.... Może jakbym pokombinowała, jakbym się uparła, to może jednak wybrałabym inny kierunek studiów? Może studiowałabym w innym mieście, z szerszymi perspektywami? Może właśnie zabrakło tego rzucenia na głęboką wodę? Byłam chroniona, było mi wygodnie, więc czemu miałabym to zmieniać? Wiem, że jeśli moja córka powie, że chce iść do technikum, że chce mieć szybko w ręce zawód, a potem będzie ewentualnie uzupełniać edukację, to jeszcze jej pobłogosławię! Na szczęście mentalność się zmienia i nikt już nie powie, że do szkoły technicznej idą nieuki, a w zawodówce są tylko lenie i tzw. "niezdolni". Na szczęście. Ja już pewnie nie mam możliwości zbyt dużo zmienić, na pewno nie o 180 stopni. Ale staram się robić wszystko, żeby mi było lepiej. I żeby moje dzieci mogły spełniać swoje marzenia.

18 komentarzy:

  1. Czasem myslę tak, jak Ty, że mogłabym, trzebabyło, dlaczego nie zrobiłam itepe, ale zaraz potem wraca myśl, że moja (wtedy mi sie wydawało) największa porażka, poprowadziła mnie do życiowego sukcesu. Gdybym dostała się na studia we Wrocławiu w lipcu, we wrześniu nie poznałabym Teda. No to tyle... ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiesz co by było wtedy :) fajnie by było móc czasami przewinąć życie i wprowadzić korektę.

      Usuń
    2. Gdybym jednak się uparła na studia w Szczecinie, może i miałabym mgr, ale nie miałabym Kudłatej i Młodego... :)

      Usuń
    3. Szczecin jest przereklamowany, Poznań jest fajniejszy ;D

      Usuń
  2. Pięknieś to ujęła, kobieto:) Sama esencja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i tak to jest kiedy nastolatek ma decydować o swoim przyszłym dorosłym życiu ... wielu moich znajomych zmienia wykształcenie w bardzo dorosłym życiu, ja również dopiero teraz wiem co naprawdę jest ważne ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz, na bazie wiedzy i doświadczenia, może wybrałabym coś innego - nie wiem :) ale obecnie jest więcej możliwości. Są rzeczy, które chciałabym teraz robić, jednak brakuje mi właśnie w tym kierunku wykształcenia. A na studia obecnie mnie nie stać :( I koło się zamyka.

      Usuń
  4. A może tak jak ja, w pewnym momencie uznałabyś, że studia już do niczego Ci nie są potrzebne? Tak było ze mną, i niczego nie żałuję ..:) Ale to jest takie gdybanie, chyba nie ma się nad tym co za dużo zastanawiać :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - trzeba iść zrobić kurs spawacza :D

      Usuń
  5. zajmować się tym, czym się lubi i jeszcze mieć z tego pieniądze - to marzenie. A porządnych fachowców również jest niewielu, zostali nieudacznicy bo reszta za granicą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjechali najsprytniejsi. W Polsce masz wielu na prawdę świetnych fachowców, tylko nie na tyle "sprytnych" by zarabiać za granicami. Chciałabym robić coś, co mnie w pełni zadowala - teoretycznie to robię, i zarabiać na tym dobrze - tego mi ciut brakuje ;)

      Usuń
  6. z premedytacją skończyłam technikum , ponieważ wciągnęła mnie tematyka po całości .Przyznam że ciężko było , ponieważ oprócz zajęć ogólnokształcących były zawodowe i do tego po łacinie .Kolejnym moim ruchem miała być ASP , ale moja MAMUNIA stwierdziła że tam uczą się nawiedzeni idioci i nie będzie pomagała finansowo .Zatem dostałam się bez problemu na inną uczelnię - tematycznie kontynuację technikum.
    z dumą nosiłam tarczę technikum ponieważ dostawali się tam tylko uczniowie z wysoką średnią i sprecyzowanym zamiłowaniem .A i na uczelni było mi łatwiej dzięki profesorom co to magiel ze łba zrobili

    nie zależnie od glejtu , albo fachowcem się jest albo nie

    Gryzmo do Tygrysa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się dałam ponieść namowom rodziców i czasami troszkę żałuję... na szczęście czasy się już zmieniły pod tym względem. Jednak decyzja życiowa w wielu 18 lat... dla mnie było to za wcześnie. Tak na prawdę "dorosłam" później. Są oczywiście jednostki wyjątkowe i dojrzałe w pełni już przed 18-tką - ja nie byłam. Inna kwestia - szkoła tez dużo robi. Brat w jakimś konkursie wygrał roczne stypendium do liceum przy prywatnej uczelni. Szkoła jak oderwana od rzeczywistości! Oni mieli mnóstwo kreatywnych zadań, konkursy z tematyki giełdowej, symulacje gier - rewelacja! Zaszczepili w smarkaczu nastoletnim pasję i chęć kontynuowania zdobywania tej wiedzy. Mi właśnie tej pasji zabrakło - zgodziłam się na wszystko, co mi po kolei się nasuwało, nie tupnęłam nogą i się nie postawiłam. Byłam za miękka.

      Usuń
  7. chciałam iść do technikum odzieżowego, na krawcową (od 5 roku życia szyłam na singerze mojej babci, jak tez i inne robótki uskuteczniałam), być może miałabym teraz swoje studio gdzie ubierałyby się gwiazdy (nawet lokalne czyli takie jak ja :) ) ale... ojciec się nie zgodził, bo szkoła była w innym mieści (45 km), tak więc skończyłam w LO, urodziłam syna, wyszłam za mąż (tfu) i ... jestem panią, tfu, starszą referent ale za to w szpilkach :)))))))) ... gdybać można w nieskończoność, ale życie jest tu i teraz ...
    buźka Tygrysku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz - zamawiałabym u Ciebie ubrania, uszyłabyś mi zarąbistą spódnicę ołówkową na wymiar...

      Usuń
  8. A propos pieniędzy to bardzo podoba mi się, gdzieś przeczytane stwierdzenie Kuby Wojewódzkiego: pieniądze szczęścia nie dają, ale pomagają selekcjonować nieszczęścia.

    OdpowiedzUsuń