wtorek, 8 października 2013

o wszystkim i o niczym

Nie mam weny. Musiałam sobie odpocząć od pisania. Trochę się dzieje, problemy mijają, a zaraz wracają. Ja się odsuwam - od powodu i przyczyny kłopotów. Niby mi złość, wynikająca z bezsilności i naiwności, mija, a zaraz potem gryzę, jestem uszczypliwa i nie umiem sobie darować. Wyłazi ze mnie złośliwa zołza. I jeszcze pogoda... Piękna jest, a ja długo siedziałam w domu. Po tych cholernych zatokach nie chodziłam na ćwiczenia i w weekend poczułam się trochę jak zwierzę w klatce. Wczoraj się wyładowałam, dzisiaj schylanie po kubek w szafce na dole boli. W tyłku boli, ciekawe co jeszcze rozboli w ciągu dnia - ponad 2 tygodnie przerwy dały mi wczoraj w kość. Ale trudno - chcę mieć pośladki twarde jak pesteczki - mus je ćwiczyć :)
Co jakiś czas nasuwał mi się temat na posta, a potem... potem mi się nie chciało.... Nie chce mi się wiele rzeczy. Nie chce mi się wyjść ze znajomymi, nie chce mi się w nic angażować, nie chce mi chcieć. Łapię się, ze mi nie zależy i to mnie nieco przeraża. Dystansuję się od wszystkiego. Wkurza mnie chwilami bezsilność i niemożność zaradzenia rzeczom ot tak, jak za dotknięciem różdżki. Jak naprawię jedno, wali się drugie. Jak mam wrażenie, że jest okej, to się pieprzy. Mam wrażenie, że zamiast iść do przodu, ja się cofam. Jeden krok do przodu, a potem dwa drobne w tył. I chyba mam już tego dość i jestem tym zmęczona. Ulewa mi się.

18 komentarzy:

  1. "Łapię się, ze mi nie zależy i to mnie nieco przeraża."
    Tygrysie, jest odwrotnie, nie trzeba się przerażać. To bardzo dobry objaw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie jest dobry objaw. Zobojętnienie jest złe. Tumiwisizm też nie prowadzi do niczego dobrego.

      Usuń
    2. Ale "nie zależy mi" nie jest tożsame ze zobojętnieniem. "nie zależy mi" odczytuję jako "nic nie muszę, mogę tylko chcieć". Wybacz nieporozumienie, nie zrozumiałyśmy się nawzajem.

      Usuń
    3. Ano tak :) to miałam na myśli coś bardziej w kierunku obojętności, niż tego o czym piszesz - masz rację, że to różnica.

      Usuń
  2. Hmmm... może zwalić wszystko na pogodę, jesień... Też się na tym łapię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby się tak dało, to by było proste. Ale się nie da....

      Usuń
  3. Tygrysie, fachowo to się nazywa "przesilenie jesienne" :)
    i tej wersji się trzymaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz? U mnie to chyba jest przesilenie na tle powodowywacza problemów.

      Usuń
  4. Też by mi chętnie obwisło, ale nie mam czasu i 'zatoki' przechodziłąm, za co pewnie zapłacę za chwilę zarabiając kopa z dwutaktu, ale dzisiaj jest pięknie i tej wersji będę się trzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tym razem chyba wyleczyłam porządnie (okaże się) - jeszcze leczę w sumie.
      Kurde, źle mi jest i jakoś nie chce być inaczej...

      Usuń
    2. Bo jest też czas na 'źle', żeby dobre powitać z radością. Ono przyjdzie, zawsze przychodzi. Się czym, poczekamy na nie razem.

      Usuń
  5. Czasami dobrze się zresetować, nie podejmować żadnych decyzji, nie robić prawie nic. Odpocząć mentalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego mi potrzeba właśnie, tylko nie wiem, czy jest to możliwe.

      Usuń
  6. gdyby mi się chciało tak, jak mi się nie chce, to nie usiadłabym nawet na chwilę.... a tak, to siedzę gdzie się da... :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehehehe, dobre :) miłego siedzenia więc powinnam życzyć - przyjemnego :)

      Usuń
  7. Kochana widzę, że nie tylko u mnie brak weny...
    Buziak, żałuję, że znów się nie udało ;-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również żałuję, choć nie wiem, czy byłabym dobrym kompanem. Zmyłam się do hotelu szybko bardzo.

      Usuń