poniedziałek, 7 stycznia 2013
bez wpływu na wydarzenia
Chorowanie ma swoje plusy i minusy. Plusy to głównie możliwość posiedzenia w domku (czyt. nie idziemy do pracy), pouprawiania lenistwa (przynajmniej do pewnego stopnia), troska rodziny, i takie tam. Dla mnie minusem podstawowym jest niemożność ruszenia się z domu i na przykład zrobienia zakupów. Po prostu ogarnia mnie rozpacz, gdy mam coś przygotować, a nie mam wpływu na wybór składników, bo albo ich nie mam, albo muszę korzystać z tego, co zostało mi dostarczone. Bo nie mogę ich sobie sama dobrać. Muszę czekać, aż mężowski wróci z pracy, coś zje (no właśnie - coś, coś co się uchowało i znalazło w lodówce) i znajdzie czas, żeby skoczyć na zakupy. Siedząc w domu co rusz odkrywam braki w wyposażeniu i spisuję je na kartce. Nauczona doświadczeniem piszę bardzo precyzyjnie, czego potrzebuję oraz z którego sklepu, z podaniem dokładnych ilości i wartości. A i tak zawsze coś pominę. I tu się zaczynają schody. Po pierwsze - muszę się wbić pomiędzy mecz plusligi, biegającą Kowalczyk i skaczącego Stocha. Mąż leci na zakupy na zapalenie płuc, byle zdążyć na któreś z powyższych. Więc jeśli czas mu się kończy, to bierze to, co uzna za najważniejsze. Niekoniecznie również w ilościach, jakie zapisałam na kartce. Po drugie - jeśli nie podam precyzyjne, co i ile chcę - napotykam problemy i pytania z rodzaju "to ile konkretnie?". Jak podam precyzyjnie - to ryzykuję, że nie dostanę nic, bo tego, co podałam akurat nie było. I tu pojawia się bezsilność.... Bo niestety, ale mój mąż nie potrafi zrobić zakupów, gdyż w naszym domu gotuję ja i to ja, a nie on korzysta z zapasów kuchennych. O co zresztą nie mam do niego pretensji - żeby nie było. Gdy idę do sklepu po polędwicę i widzę, że jej nie ma - kupuję na przykład szynkę. Ale wracam z czymś, z jakimś mięsem na obiad. Jak nie ma marmolady różanej, to biorę z półki powidło śliwkowe lub wieloowocowe. Ale wracam z powidłem. Nie znoszę się czuć bezsilna, nie mieć wpływu, być stawiana przed faktem dokonanym. To są minusy chorowania, połączonego z zakazem wychodzenia z domu. Nie mam wpływu na wiele rzeczy, tylko siedzę i czekam. Chyba nie umiałabym być rasową kurą domową.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niestety ja ma takie problemy na co dzień, na szczęście mój maż nauczył się robić zakupy, a ja sprawnie wbijam się między Kowalczyk, a Stocha :-)
OdpowiedzUsuńGrunt to umieć manewrować między stałymi pozycjami programu TV :)
UsuńNauczyłam się tego kiedy dla mnie dzień różnił się od dnia programem TV ... lata praktyki ;-)
UsuńRasowa kura domowa też sama robi zakupy. Więc luz :)
OdpowiedzUsuńJa musiałam dopisywać na której półce jest. Fakt, że jak nie było, to konsultacje telefoniczne ułatwiały wszystko.
Oraz zdrówka życzę :)))
Ha! Już jedna paczka antybiotyku za mną :) i wróciłam do pracy dzisiaj :) ale bez potrzeby się jeszcze nie szwędam po polku
UsuńDużo zdrówka życzę. Znam te klimaty totalnego uzależnienia od innych i to jest właśnie to, czego najbardziej w życiu nie znoszę.....
OdpowiedzUsuńMusiałam Cię ze spamu wydobyć :) Witam na moim blogu :) Na szczęście moje uzależnienie jedynie kilkudniowe, ale póki co nie będę bez potrzeby latać po polku, bo aura średnia, a kolejny raz nie zamierzam chorować :) A moje zatoki niestety mają tendencję do zapychania się w miarę regularnie i często. Pozwolę sobie wpaść z wizytą do Ciebie.
UsuńWyluzuj, Tygrysie, z tą fobią składnikową ;-))
OdpowiedzUsuńJak kobieta chora to niech mąż gotuje, czego Ty się tak zamartwiasz? Albo pozwolić trzeba zakupy mężowi robić, nie róbmy z facetów ułomów! ;-)Nic sie nie stanie, jak składniki nie będa takie, jak chciałas dokładnie ;-)
Robimy z facetów indolentów, a potem same się dziwimy, że w domu nie pomagają, bo jeśli uznałyśmy, że oni nie potrafią, to nie będą pomagać. I dobrze im z tym będzie.
To taka moja mała przemądrzała dygresja, której nie musisz sobie brać do serca oczywiście ;-)
Pozdrawiam serdecznie i kuruj się!
Jakbym mu gotować dała, to byśmy z głodu popadali ;) heheh. Mój małżonek oddał gotowanie w moje ręce (bez mojego sprzeciwu) w zamian za inne prace domowe. I z tego podziału jestem zadowolona. Tylko właśnie z niego wynikają różnice - skoro nie gotuje, skoro nie prowadzi kuchni, to nie ma na bieżąco pojęcia, co się kończy, co kupić, a co kupić w zamian, gdy czegoś nie ma :) W sumie uśmiałam się z tego, że nie doniósł mi nic w sobotę - tylko na chwilę mi ręce opadły, jak sobie uświadomiłam, że chyba nie mam NIC na obiad :) Na szczęście wygrzebałam z zamrażalnika siakieś mięsko i obiad wyszedł mi iście niedzielny :)
UsuńWitaj w Klubie Znerwicowanych Chorujących Żon.Miałam to samo. Przeziębienie powaliło mnie na kolana i zakupy robił mąż.Wprawdzie radził sobie dobrze ale w sferze zakupów stwierdzam bez fałszywej skromności - jestem lepsza.Jakoś przetrzymałam i jest OK. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńhehehe, na szczęście ja nie byłam powalona na kolana, ale będąc na zwolnieniu uczciwie siedziałam w domu na szacownych czterech literach :) wkońcu ileż można? choroba ciągnęła mi się od "sprzed świąt". A małżonek po prostu nie jest wdrożony w zakupy, bo ich sam nie robi często - zwykle ze mną, albo ja sama, albo niewielkie pod moje dyktando. Ale żeby mu nie ujmować - to świetnie prasuje (byle nie moje spodnie, bo mu się zdarzyło kantki rozprasować), wspaniale zmywa (czego ja szczerze nie znoszę) oraz zawozi dzieci do szkoły i przedszkola :)
UsuńMatko cudowna, jakimi dziwnymi rzeczami ludzie potrafią się stresować... :)
OdpowiedzUsuńno wiesz, jestem żarłok, a jak nie mam z czego i co ugotować, to jest to problem.... Jak Polak głodny to zły :)
Usuńno i lepszy taki powód do stresu niż inny, prawda?
UsuńJasne - stres jest potrzebny, bo jakaś przyczyna zgonu musi być ;)
Usuńhihihihi, jak mawiam mojej teściowej, gdy mnie na każdym kroku poucza, co jest zdrowe, a co nie - na coś w końcu trzeba umrzeć ;)
UsuńPrzyznam Ci się w sekrecie,że ja też nie czułabym się dobrze w roli rasowej kury domowej.
OdpowiedzUsuńlubię różnorodność. Są chwile, kiedy dobrze się czuję tylko w domowych pieleszach, kiedy mogę "poszaleć" w mieszkaniu. Ale nie umiałabym tak stale - bawi mnie to i sprawia przyjemność tylko przez jakiś czas. Potem muszę wrócić do pracy i nieco zmienić środowisko i towarzystwo :)
Usuńtaaaaak, większość facetów potrafi zrobić zakupy pod warunkiem, że ma wszystko dokładnie rozpisane... ale tak, jak powiedziałaś, jeśli czegoś nie będzie to nic innego "na zastępstwo" nie kupią bo.... nie było napisane... chociaż są tacy, którzy SAMI Z SIEBIE wiedzą co kupić, co się przyda, co z czego można zrobić, naprawdę!!!! tylko strasznie mało ich jest i już są zajęci, przez inne baby... nie choruj już :)
OdpowiedzUsuńhihihi, coś w tym jest - albo wymarli, albo zajęci :)
Usuńostatnio wysłałam swojego po owoce do "owada", trzy rodzaje do kupienia - pomarańcze, mandarynki, banany... na początek zażyczył sobie spisania na kartce, pod presją mojego wzroku zrezygnował ale 15 min trwało tłumaczenie "ile" ma kupić... jesoooo, to były tylko owoce.... :))))
Usuńmyśmy kiedyś dyskutowali o pomidorach:
Usuń- kup ze 4-6 pomidorów
- to 4 czy 6?
- no 4 do 6
- więc 4? 5? czy 6?
- jesooooo, jak duże to 4, średnie to 5, małe - 6
- duże to jakie?
- !!!!!!!!!!!!!!!
ha ha ha.... nie ogarniają, musi być konkret :)
Usuńczekaj, czekaj - Desper się włącza :D
Usuńno jakżeby inaczej, będzie bronił honoru facetów :)
UsuńHeh nie bardzo wiem o co masz pretensje do poczciwego męża swego!! Skoro piszesz kup szynkę to się stara biedaczysko dorwać tę szynkę, albowiem nie wie co planujesz gotować!! Wystarczy napisać jakieś mięsko na obiad, i co przyniesie to wtedy Twoja głowa aby zagospodarować, smacznie i zdrowo. Jak napiszesz marmoladę różaną to jej szuka po całym mieście, a a jak jej nie ma to co ma zrobić nie kupuje nic bo..... bo miała być różana (szczerze to paskudztwo akurat jest, napisz marmoladę albo powidła wyjątkowo dżem. Sama robisz z faceta niedołęgę, a potem masz pretensje do garbatego, że ma dzieci proste:)
OdpowiedzUsuńOraz dobry wieczór:)
dobry wieczór, dobry wieczór - ależ pleciesz.... jak napiszę "jakieś mięsko na obiad" bankowo usłyszę "jakie?" - nie robię niedołęgi, bo jak wspomniałam, a kolega, gdyby czytał dokłądnie, to by zauważył, że nie mam pretensji do mężulskiego, ale wściku dostaję, gdy sama nie mogę tego zrobić, bo narażam się a) na dłuższe szczekanie b) gniew ZUSu, za łażenie, kiedy powinnam w domu siedzieć :)
UsuńTaaa nie robię niedołęgi tylko wściekam się i ciskam czym popadnie w biednego faceta bo biedaczysko do tej pory zebrał razy naście opier-papier że kupił nie to co trzeba, albo później nauczony doświadczeniem, nie kupił wcale. Na pytanie jakie mięsko odpowiedź prosta:
Usuń- jakie kupisz takie jadł będziesz i finito, za drugim razem się sprzedawczyni zapyta:)
Jasne pretensji nie masz ha ha, ale spróbuj człeku kupić nie to co se umyśliła zona hi hi:)
A ZUS nie tak łatwo może kontrolować:)
pozwolisz, że będę kontynuować dyskusję jutro, gdyż w chwili obecnej szukam czegoś po necie, dostając białej gorączki, gdyż znaleźć nie mogę... chyba, że mi pomożesz, to Cię ozłocę...
Usuńpotrzebne mi to: http://sklep.wszystkoociazy.pl/product/bobini-baby-kojaco-nawilzajacy-balsam-ciala/
kuźwa nigdzie nie ma, a jest świetne!
zobacz tam http://www.kosmeland.pl/index.php/bobini/198-kosmetyki-dla-niemowlt-bobini-baby-skora-atopowa/758-kosmetyki-dla-dzieci-bobini-baby-skora-atopowa
Usuńhttp://e-kidi.pl/balsamy-i-olejki-do-ciala/545-bobini-baby-balsam-do-ciala-skora-atopowa.html
Usuńprzyda się na coś ten link??
UsuńByłam tu - mogę poczytać ale nie zamówić. Znalazłam oilan w dobrej cenie i pewnie go wezmę bo mi pilnie potrzebne...
UsuńDesper- uwielbiam Cię! Dzięki!
UsuńA powiedz raz jeszcze, że facet nie umie robić zakupów!!
UsuńJesteś wyjątkiem :) widać masz w sobie pierwiastki kobiety :)
UsuńNo teraz to przesadziłaś wiesz!!
OdpowiedzUsuńale to komplement jest!
UsuńTaaaa jasne komplement jak chol...a !! Od baby mnie tu wyzywać będziesz i za co?? Za dobre słowo??
UsuńBardzo dziękuję za pomoc :) udało Ci się szybko znaleźć co, co ja szukałam ponad pół godziny i mi nie szło
UsuńNooo, teraz lepiej :) Swoją drogą skąd ten pomysł z tymi pierwiastkami, w końcu zakupy to nie jest jakaś trudna sztuka :)
UsuńA udało się zamówić?
A nie pytałam męża. Jeszcze w jednej aptece sprawdzę i jak tam również nie będzie - to muszę zamówić... Młoda ma skórę mocno wrażliwą, skłonną do przesuszania i alergii. Wczoraj zjadła mandarynkę i wywaliło jej krostki pod kolanami.
UsuńWspółczuję, może powinnas na liście pisać: 1kg szynki/schabu/łopatki do wyboru? Itp? ;)
OdpowiedzUsuńA zamiast marmolady różanej napisać dżem? ;)
Ale to ponoć nadopiekuńcze matki a potem żony robia z facetów kaleki w "tych" sprawach :P
UsuńAle ja nie robię z męża kaleki :) uśmiecham się nad jego "umiejętnością" robienia zakupów. Skoro to ja wzięłam na siebie gotowanie, to nie oczekuję od niego, aby szczegółowo odróżniał jedno mięso od drugiego oraz wiedział co i po co (na co) się kupuje - to moja działka. On ją musiał na chwilę przejąć i cóż... muszę się uzbroić w cierpliwość :)
Usuńbo to trzeba brać faceta, który mieszkał sam przez jakiś czas i sam sobie gotował. Wtedy z zakupami nie ma problemu. Piszę tylko hasła, a Adam kupuje co uwaza za stosowne. Czasem tylko, jeśli zależy mi na konkretnej firmie, piszę dokładnie.
OdpowiedzUsuńŁaaaał, jestem pod wrażeniem Adama :)
Usuń