piątek, 9 listopada 2012

do panów i o panach

Post autorstwa Miśki i Tygrysa, powstały na podstawie ich porannej dyskusji o stosunkach domowych damsko - męskich.

Panowie! Błagam! Zróbcie wreszcie COŚ ze sobą, bo nam kobietom kiedyś przysłowiowa żyłka pęknie!
W czym rzecz? W problemach z komunikacją. Chyba nie wiemy jak inaczej z Wami rozmawiać.
Przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Będę uogólniać - sorry. Jednak śmiem przypuszczać, że spora część ogólników będzie pasować jak ulał do sporej części panów oraz sytuacji pań, które na co dzień z panami mają styczność.

Sprzątanie.
Panowie sprzątają na nasze wyraźnie wskazanie. Panowie sprzątają to, co im się wskaże. Panowie bardzo precyzyjnie wykonują wydane polecenia. Gdy powiemy - wymyj proszę wannę, możemy drogie panie, niemal mieć 99,9% pewności, że panowie nie umyją półki przy wannie oraz 100%, że umywalka pozostanie nietknięta. W końcu to nie wanna, prawda? Gdy zaczynamy bardzo precyzyjnie określać nasze wymagania do co sprzątania, Panowie mają pretensję, że ich traktujemy jak nie przymierzając - idiotów zawodowych. Jednak, w sytuacji, gdy nie dopowiemy absolutnie wszystkiego, po ich sprzątaniu musimy uzupełnić niedoprecyzowane braki. Narażamy się wtedy na usłyszenie takowego stwierdzenia: skoro po mnie poprawiasz, to po co ja mam robić? szkoda czasu na podwójne mycie - umyj sama, bo wiesz lepiej. Jest to niestety najgorsze z możliwych wyjść, bowiem następnym razem Pan nie zrobi nic, bo po co?
Tak więc pamiętajcie panie - jak poprawiacie, to po kryjomu!
Wielokrotnie jednak spotykam się z sytuacją, że jak mam poświęcić ileśtam minut na wytłumaczenie CO i JAK zrobić oraz wyegzekwować, żeby to było TERAZ, a nie ZARAZ, to wolę to zrobić sama, od razu i od ręki. Problem polega na tym, że po fafnastym razie żyłka zaczyna niebezpiecznie drżeć, bańka wypełniona złością nabrzmiewa. I przychodzi chwila, że pęka i wylewamy swój żal, że robimy wszystko same. W odpowiedzi słyszymy zaś zdanie, które mnie osobiście rozwala, wywołuje opadnięcie rąk, cycków, pośladków i co tam jeszcze jest w miarę podniesione ku górze w tym wieku - "to czemu nic nie mówisz, żeby ci pomóc?" BO MI SIĘ KURNA NIE CHCE GADAĆ tego samego po raz setny!!!! Panowie jakby nie byli świadomi tego, że sprzątanie to nie jest wyjątkowa czynność, raz od wielkiego dzwonu. Robi się to - uwaga - REGULARNIE. I niezależnie od tego, czy wy to widzicie, czy nie - KTOŚ (dobry duszek?) posprzątać musi. Albo się przyłączycie, uznając, że jesteście członkami społeczności, potocznie zwanej "domem" lub "rodziną", albo sorry - zaczniemy Was ignorować, jak Wy ignorujecie nas i to całe cholerne sprzątanie.

Zmywanie.
Panowie idąc zmywać, często gęsto mówią o tym głośno, informując bliższe i dalsze otoczenie, że po raz KOLEJNY pozmywali naczynia * (*uzupełnienie w postaci "w tym miesiącu/ roku/ półroczu" zostaje jednak zwykle przemilczane). Fakt drugi - zmywają to, co widzą, a widzą to, co mają przed nosem. To, co stoi z boku, na stole za plecami, na kuchence metr dalej - jest dla oczu "niewidzialne". Zwykle pewnie skrywa te przedmioty porzucona przez Pottera peleryna niewidka. Ewentualnie na pewno "zła kobieta" podrzuciła je podstępem zaraz po zakończeniu zmywania i próbuje wmówić zmywającemu, że to tu niby stoi od dwóch dni. Tja, nie z nami takie numery, co nie? W pozostałe dni tygodnia i miesiące naczynia SAME się zmywają, obiady SAME się gotują, posiłki zaś SAME pojawiają się na stole - takie "stoliczku, nakryj się". Obiady również same się planują, a składniki lądują w lodówkach, jak tylko sobie o nich pomyślimy. Tadaaam!

Organizacja życia codziennego.
Panowie są mistrzami w dyscyplinie, którą nazwę "nie-wtrącanie się". Oni starają się nam w nic nie wtrącać. Wychodzą z założenia, że my, Panie, NA PEWNO wiemy lepiej i świetnie sobie z tym poradzimy. I tak o to, na naszej głowie spoczywa obowiązek pamiętania. O codziennym podawaniu leków, o szykowaniu ubrania (przecież ty lepiej wiesz, w co dziecko ubrać, ja nie umiem dopasować), o zrobieniu śniadania, o zapisaniu na wizytę do lekarza (no przecież nie będziemy oboje dzwonić i ustalać terminów), o zaprowadzeniu do lekarza (przecież ty wiesz, na kiedy była zaplanowana wizyta), o wykupieniu leków (no przecież ty byłaś i masz recepty, to co za problem), o myciu ząbków codziennie, o sprawdzeniu lekcji (bo ja nie przyzwyczajony jeszcze jestem), o sprawdzeniu w zeszycie, czy czegoś dziecko nie musi przynieść do szkoły (bo ty sprawdzałaś czasami, to się nie wtrącam), o zakupach żywieniowych wszelkich (no przecież ja nie będę się wtrącał w wybór menu na obiad), o zaplanowaniu obiadów, śniadań i kolacji, o połączeniu i zorganizowaniu wszystkiego w dość okrojonym i ograniczonym czasie, zważywszy, że mamy pracę, o urodzinach, imieninach, świętach, wycieczkach, akademiach, wyjściach, itp. Generalnie o WSZYSTKIM. Bo Panowie nie będą się nam wtrącać i robić zamieszania. Nie wiem jak u Was, drogie panie, ale mój dysk systemowy ostatnio siakoś szwankuje i chyba się zapełnił.... Nastąpił mały overload... A od męża usłyszałam taką złotą radę: zapisuj sobie, będzie ci łatwiej... dobrze, że nie miałam zgniłego pomidora pod ręką....

Czasami mam wrażenie, Panowie, że urodziliście się wczoraj. Że nie wiecie, że w domu należy pomóc, nie wiecie zupełnie JAK i PO CO, że żyjecie sobie wygodnie obok i czekacie, aż wszystko samo się załatwi. Lubicie stwierdzać fakty -  dziecko nie ma odpowiednich butów do chodzenia po szkole. No i? Znowu KTOŚ ma się tym zająć? KTOŚ pomyśli, kiedy jest wolne popołudnie, żeby się wstrzelić, pojechać do sklepów, dobrać odpowiednie buty, kupić, wrócić, przy okazji po drodze robiąc zakupy, planując, co na jutro, co jeszcze dzisiaj oraz tak to wszystko zrobić, żebyście wy mogli wieczorem wyjść na piłkę. Ooo, coś z własnego podwórka - trzeba zmienić wreszcie te płytki na balkonie. Fakt, trzeba, od 3 lat. Nic się w tej kwestii nie zmieniło - trzeba nadal. Ciężko się z tym faktem nie zgodzić. Fakt ten pozostaje niezmienny od 3 lat. Jak rozumiem, mam iść do sklepu, kupić płytki i zamówić fachowca? A potem usłyszeć pewnie, że niepotrzebnie wydaję pieniądze, przecież sam byś to mój mężu drogi też umiał zrobić. Czemu więc przez 3 lata nie umiałeś?

Panowie! My widzimy, że nam pomagacie (jeśli pomagacie). Ale wy się ograniczacie do wykonywania poleceń, do czynności fizycznych (zrób to, zrób tamto), a całą otoczką i myśleniem za Was, CO należy zrobić, KIEDY należy zrobić, zajmujemy się my. Błagam! Ruszajcie częściej głowami, bo inaczej Wam kobiety kiedyś zwariują i będą Was regularnie opieprzać i zwymyślać i uprzykrzać Wam życie! zobaczycie - będziecie mieć przerąbane i będziecie mieli na co narzekać!

p.s. pewnie każdy czytający to facet pomyślał sobie choć raz - pewnie ma okres. Mam rację?

61 komentarzy:

  1. Kochana.
    1) To nie my nie wiemy, jak z nimi rozmawiać, lecz oni nie umieją rozmawiać z nami.
    2) Który sprząta, ten sprząta.
    3)W życiu nie pozwoliłabym żadnemu facetowi umyć naczyń! Jeszcze mi życie i higieniczne żarcie miłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a mój zmywa porządnie, tylko niestety to, co ma w zlewie, ewentualnie o niego zahacza stojąc obok. Kocham go za to zmywanie, bo zmywać nie lubię. Ale już zmywanie nie oznacza wytarcia szafki, pozbierania naczyń z okolic zlewu itp.

      Usuń
    2. Ach, a ja KOCHAM myć naczynia!!

      Usuń
    3. Zapraszam do mnie a dostarcze Ci rozrywki

      Usuń
    4. zgadzam się ze wszystkim co napisałaś chociaż zdarzają się wyjątki (ja mam akurat model standardowy).... aha, ja też lubię zmywać... a mógłby ktoś za nie gotować, w zamian za zmywanie?... miłej nocki :)

      Usuń
    5. Nie ma sprawy, Tygrysie! Gdy wyjeżdżam do Prosiaczka na wakacjach, zawsze czekają na mnie sterty naczyń i hasło: "Przepraszam, ale wiedzieliśmy, że przyjeżdżasz, więc od poniedziałku nie myliśmy naczyń...". Mąż Prosiaczka posunął się nawet do stwierdzenia, że chyba za to mycie zacznie mi wystawiać faktury i pobierać opłaty, bo ja czerpię z tego korzyści w postaci przyjemności :)))

      Usuń
    6. ja lubię zmywać i sprzątać, mogę to robić w zamian za gotowanie i robienie zakupów. Któraś chętna? :))))

      Usuń
    7. Przecież Ty takie czary w kuchni odprawiasz, że mi ślinka kapała, jak czytałam bloga!

      Usuń
  2. Hmmm... A ja będę uparcie twierdzić, że Oni to wszystko najzwyczajniej w świecie pierdolą, bo:
    1. mamuśki ich tak nauczyły, więc...
    2. udają debili, żeby nam udowodnić i wmówić, że to właśnie kobiety do w/w czynności nadają się najlepiej.

    Ale najciekawsze jest to, że na hasło: "wypierdolę do śmieci", lub podobne lecz mniej cenzuralne, momentalnie orientują się o co chodzi - przynajmniej ci panowie z mojego otoczenia.
    Więc się jednak da?
    A naczynia i tak sprawdzam, bo chyba po takim niedomyciu, to chyba pawia puściła.
    Buziaki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... A ja nadal wierzę ...

      Usuń
    2. Mój zbiera naczynia ze stołu i okolicy, czasem nawet z całego piętra, zmywa, a czasem nawet wyciera w ściereczkę i w stawia do szafek.
      Ale tak po cichu i tak sprawdzam, czy przypadkiem nie zostawił piany po płynie do mycia naczyń :)
      Aha, jak mnie kiedyś przyuważył, że wycieram po nim cały zlew i blat, zaczął też to robić, ale wcześniej też miałam wykład, że w takim razie on nie będzie robił, skoro ja i tak zaczną znów coś krytykować!
      Bo my takie pieprzone perfekcjonistki jesteśmy!

      p.s. poprawiam oczywiście po kryjomu :)

      Usuń
    3. Tygrysku, ja już nie liczę na cud :)
      Iw..., masz rację - jesteśmy perfekcjonistkami, a to dział na nasza szkodę :)

      Usuń
  3. Kochana! Dlatego tak bardzo polecałam " Jak rozmawiać z chłopem jełopem"! Toż tam wszystko wyjaśnione i podane na tacy!!!
    Faceci myślą kanałowo. Tak jakby patrzyli przez lornetkę: Mówisz wanna, to jest wanna. I to Ty jesteś temu winna. I mówię to całkiem serio. :) Polecam ten wykład. Dał mi naprawdę wiele do myślenia. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nat ja rozumiem sposób myślenia faceta i usiłuję na niego wpłynąć. Coś zmienić. Rozumiem że robią to o co się poprosi. Jednak naiwnie wierzę że mogę się spodziewać przejawów samodzielnego myślenia i podjęcia własnej inicjatywy

      Usuń
    2. Nie da rady. Musieliby skończyć wszyscy psychologię :) i komunikację międzyludzką. A i to wątpię :) Sama sobie odpowiedziałaś: naiwnie wierzysz :)

      Usuń
    3. Wystarczy powiedzieć "posprzątaj całą łazienkę" i po problemie. :P

      Usuń
    4. Tak Ci się zdaje... Nat - po prostu sądziłam że wystarczy TYLKO pomyśleć.

      Usuń
    5. Ale o pomyśleniu to tylko MY wiemy :) Oni nie. Niestety. My ogarniamy wszystko, oni nie.
      Zawsze jest coś co spierniczą/nie dorobią/pominą...

      Usuń
    6. czasem jednak lepiej prosić precyzyjnie, bo jeśli zrobią coś ponad to, o co prosiłyśmy, potrafimy za to zrobić awanturę, że niepotrzebnie ruszał :))

      Usuń
    7. nooo, wiesz, wstyd nieco przyznać, tak otwarcie, ale my kobity też święte nie jesteśmy ;)

      Usuń
    8. nie jesteśmy i to wcale nierzadko. A już jak zaczniemy się nakręcać....

      Usuń
  4. To mój mąz jest ewenementem, bo jak sprzata to musi być posprzatane wszystko i dokładnie.
    Naczyń nie myje bo nie lubi, ale za to ściąga z suszarki umyte rzeczy.
    Jak miał posprzątać kuchnię to sprzątał nawet za szafkami. :P

    Pewnie był to jeden z powodów naszego rozstania, bo ja to czyścioszką z charakteru nie jestem, dopiero niedawno się zrobiłam eehehe. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tygrysie przygarniaj, niedługo będzie moim byłym mężem. :P
      On nie jest pedantem, tylko perfekcjonistą.
      I rzeczywiście-to też niedobrze. Ale każdy ma jakieś wady :)))

      Usuń
  5. Mężczyźni lubią duże czyli spektakularne akcje sprzątania, po których widać efekty.
    Mój sprząta u siebie najchętniej, kiedy mam przyjechać do niego ja albo inni goście.
    Nauczyłam się pozwalać mojemu robić to, co lubi. Ja akurat lubię zamiatać, mniej odkurzać, ale on nie bardzo.
    Więc robi duże sprzątanie, a kiedy chcę, żeby zamiótł, proszę go o porządne wysprzątanie od razu większej przestrzeni.

    Obowiązkowo należy każdego chwali, a chłopa szczególnie!

    Co do remontów itepe - przejęłam inicjatywę, inaczej nową łazienkę czy płytki na balkonie widziałabym tylko w marzeniach i u innych :)
    Tak się jakoś składa, że nie każdy mężczyzna jest pasjonatem remontów - jakby co mogę Wam pomóc w tym zakresie jestem już niezłym fachowcem! :)

    Od myślenia o całości i wszystkich szczegółach chyba naprawdę jesteśmy raczej my, znam niewielu mężczyzn, którzy by tyle ogarnęli.
    Jeśli są nawet doskonali w pracy, to w domu potrafią popełniać rzeczy godne niedouczonych absolwentów zawodówki a nie facetów z dyplomami :)
    Ogólnie jednak się różnimy.
    Najgorzej, jak nam, czyli babom, brakuje sił, bo wtedy nie mamy sił stosować różnych strategii, koniecznych aby przeżyć z mężczyzną.
    Jestem przekonana, że takie strategie są życiowo ważne, żeby w ogóle umieć żyć z chłopem :)
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iw Tobie niemal drugi post wyszedł :) mój mąż też pomaga i tego nie mogę pominąć. Chciałabym jednak, marzę aby więcej -czasami- robił to sam. Bez mojego proszenia i wskazywania.

      Usuń
    2. Tygrysie - bo to temat rzeka :)
      Zauważyłam, że tam, gdzie mojemu zostawiam całkowicie wolną rękę i nie wtrącam się z moimi "dobrymi" radami i pomysłami, on sam zrobi to najczęściej najlepiej.
      Dobrze jest, jeśli para podzieli się obowiązkami na zasadzie uzupełnienia.
      Ja na przykład wolę remonty, a mój woli ogród.
      Zmywamy na zmianę, a pranie ostatnio wychodzi mu lepiej.
      Ja nie prasuję, on to lubi.
      itd.
      Myślę, że my możemy sporo wnieść do związku, mniej się czepiając, a więcej doceniając, zamiast przyjmować, że to normalne, że on coś zrobił sam z siebie (nawet jeśli my zrobiłybyśmy to lepiej).

      Usuń
    3. Masz rację. Tylko cały szkopuł w tym żeby teorię zastosować w praktyce :)

      Usuń
  6. Żyjcie sobie zatem, miłe Panie, same sobie i ze sobą. Jak w Seksmisji. Same sobie doradzajcie, wiedzcie lepiej co i jak.
    A poważniejszy komentarz obiecuję jak sie wyśpię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam z niecierpliwością na Twój komentarz :) jak Ty to widzisz :)

      Usuń
    2. Faceci nie są skomplikowani. My po prostu inaczej myślimy, inaczej odbieramy to, co się do nas mówi. Nie jest to mój wymysł na potrzeby tego komentarza. Faceci myślą prosto, jednoznacznie i syntetycznie. Takich też poleceń oczkują. Już oklepane "posprzątaj" jest tak niejednoznaczne i nieprecyzyjne, że strach. Wystarczy sprecyzować CO, JAK i DO KIEDY ma być zrobione. I będzie. A jeśli tak opisane "polecenie" nie będzie wykonana to dopiero można sie zastanawiać. Ale przede wszystkim PRECYZYJNIE mówić o co WAM chodzi. Ogólne zdanie rodzi ogólną odpowiedź (czytaj wykonanie polecenia).
      A jeśli tego, jako kobiety, nie wiecie to już pretensje miejcie do siebie. Trzeba zrozumieć jak działa facet zanim się go zacznie używać.
      pozdrawiam

      Usuń
    3. Leslie - w tym rzecz, że robicie dokładnie to o co się Was poprosi, ale skutecznie unikacie czegokolwiek "ponad to". Nie staracie się przewidywać. I to jest chyba ten problem, którego rozwiązać się nie da :) My myślimy, Wy robicie. I chyba póki tego obie strony nie przyjmą do wiadomości i nie zaakceptują - będą się rozdziły konflikty. :)

      Usuń
  7. Oj drogie Panie, Wy narzekacie, Wy??? I na co tak naprawdę narzekacie co?? Że niby facet to takie nierozgarnięte stworzenie, że taki wałkoń, że nie robi nic, a Wy biedne pszczółeczki, mróweczki macie taki nawał zajęć dnia każdego, no ................ ale proszę wybaczyć ............. skoro się ......... całe noce przesypia to i roboty się nazbiera to jest normalne:))
    Dziędobrybardzo i ponoć wtedy pomaga więcej ruchu na świeżym powietrzu oraz muzyka relaksacyjna:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach my niewdzieczne ;) oraz dzień dobry bardzo

      Usuń
    2. Wyjasnij mi proszę ten mechanizm. Przecież jesteście inteligentni. A jak Wam nie powiemy to jak dzieci we mgle

      Usuń
    3. Ale mechanizm robienia tego czego od nas się oczekuje??

      Usuń
    4. Mechanizm że umiecie ale sami z siebie nie robicie bez wyraźnego polecenia :) dlaczego?

      Usuń
    5. Mechanizm w zasadzie prosty jest - lepiej być opierdo....ym niż narobionym:))Ba często narobionym i w bonusie jeszcze opierdolo...ym. Więc??? Więc wybieramy mniejsze dla nas zło:)

      Usuń
    6. Yhm, masz rację, jest bardzo prosty :) dla Was, dla nas - cholernie irytujący :)))

      Usuń
  8. oj tam oj tam mój syn trzy lata mieszkał sam i miał zawsze wypucowane mieszkanie lepiej niż ja, ugotować też umie, zaplanować wydatki też. Przecież ktoś tych chłopów wychowuje;). Ale do głowy mi nie przyszło sprzątać pokoju chłopu który chodził do liceum. Jak mamusia wszystko robi za synka a potem żoneczka go we wszystkim wyręcza to jemu jest tak po prostu wygodniej. Ja też bym chciała, by ktoś te codzienne rzeczy załatwiał za mnie, Ty nie? Kobieta myśli, że facet zarośnie brudem i umrze z głodu oraz zagłodzi potomstwo, jesli jej braknie. Myli się. Oni sobie doskonale poradzą a wielokrotnie rozwód przyjmują z ulgą, bo mają dość kobiecego jazgotu.
    Miłego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa, matka to najważniejsza i pierwsza kobieta w życiu mężczyzny. Ty swojego syna wychowałaś dobrze, nie robiłaś nic za niego. Dzięki temu jest samodzielny i nie jest dla niego tajemnicą, że jedzenie samo się nie robi, a mieszkanie samo nie sprząta.
      Niestety większość to jeszcze relikt wychowania syneczków mamusi i to jest tragedia, kolejne stracone pokolenie. :)

      Usuń
    2. Przepraszam że tak późno odpowiadam. Zgadzam się z Iw. Bardzo mądre słowa. Mam nadzieję że będę umiała wychować porządnego syna a nie wadliwy egzemplarz :) a Tobie gratuluję :)

      Usuń
  9. Ani, ani nic bym nie zmieniła i niczego nie mogę zripostować. Tylko dodać mogę. A i tylko gdzieniegdzie , bo np doświadczeń w męskim zmywaniu nie posiadam w ogóle. Nawet po sobie. Do organizacji życia codziennego dodać muszę, że przez lata na hasło typu: trzeba zadzwonić po serwisanta od rolety, leciałam dzwonić, najpóźniej dnia następnego. W ramach przemiany, której ostatnio ulegam odpowiadam: "No, trzeba. Numer jest tam czy tam". Zdziwko! Cisza! Następny tydzień mija i nic. Po tygodniu (amnezja?): "Trzeba po serwisanta zadzwonić". Odpowiedź: "No trzeba"...za 3-cim razem małżonek zadzwonił. A do sprzątania tylko dodać muszę: polecenie/prośby/błagania o posprzątanie należy podawać pojedynczo! Nie wolno prosić: "Wynieś śmieci, a potem pozbieraj swoje książki", bo książki zostaną gdzie są. I mam wrażenie, że nie ze złej woli tylko umysł mężczyzny nie jest w stanie zapamiętać planu kolejnych czynności. A może słyszy tylko pierwszą część zdania?
    A tak w ogóle to jestem pod wrażeniem, że są mężczyźni, którzy myją wanny, zmywają naczynia. Mój zszedłby na zawał ze zdziwienia na prośbę: "pomyj te gary".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myje czasami :) serio :) a jak mnie złamało w krzyżu to wszystko robił a ja z fotela wydawałam polecenia! Rzecz w tym, że jak mnie nie ma to mnóstwo rzeczy jest pomijane - dzieci nie dostają leków, nie ma inhalacji, nie sprawdzi lekcji - po prostu wkurzylo mnie to że jak palcem nie pokażę to nie istnieje

      Usuń
  10. No tak - po lekturze całego bloga, wszystkich wpisów akurat wypadło mi odezwać się pod postem z TAKĄ treścią. Nie wiem zrządzenie losu czy co?
    Może to trochę dziwne co powiem - jako przedstawiciel tych "niekumatych" - ale sporo w tym prawdy co napisałaś, dużo uogólnień - jednak wiadomo z innej gliny nieco lepieni jesteśmy. W moim ogródku też tak bywa. Ale bywają też i zupełnie odwrotne sytuacje. Często zdarza mi się np odebrać w pracy telefon od żony siedzącej w domu z zapytaniem co jest w lodówce i co ewentualnie trzeba kupić (kiedyś oczywiście żartobliwie przez telefon starałem się obrazowo wytłumaczyć żonie co to jest lodówka - taka duża biała szafka pod oknem w pomieszczeniu po prawej stronie od łazienki - i jak znaleźć tam masło, ku uciesze kolegów z pokoju). Ot po prostu moja żona nie jest zbyt częstym użytkownikiem przybytku zwanego kuchnią :). W kwestii sprzątania - o tak ona jest prowodyrem okazjonalnie na szczęście ale to fakt, sam się z siebie za to nie wezmę (no chyba że chodzi o wyżej wymienione pomieszczenie). W kwestiach organizacyjnych również i ona wiedzie prym. Niemniej chyba dużo zależy od chęci zarówno z jednej jak i z drugiej strony do dopasowania i podziału obowiązków w domu. W końcu trzeba sobie to życie jakoś ułożyć żeby było miło dla wszystkich. Żeby nie było tak jak poniżej:

    Żona mówi do męża - Wyniósłbyś śmieci w końcu !
    Mąż z wyrzutem - Przecież dopiero usiadłem !
    Żona - a co do tej pory robiłeś?
    Mąż - leżałem...

    Z pozdrowieniami

    P.s. Bardzo fajny blog będę tu często zaglądał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od "matko moja!" cały blog? I od razu że jest to dla mnie cholernie duży komplement :) a w temacie to oczywiście cały wpis jest napisany z ironią :) i oczywiście jest to bardzo stronnicze spojrzenie - babskie do bólu :) szkoda że idealnego związku nie da się osiągnąć ot tak! Z drugiej strony- ideały są nudne!

      Usuń
    2. Oczywiście rozumiem ironię i całkiem dobrze się bawiłem czytając tego posta jak i całego bloga. A co do idealnych związków to fakt nie ma takich, są bliskie temu jak np mój (a co!), tylko trzeba pamiętać o jednym ze związkiem to jak z delikatną wymagającą rośliną, trzeba dbać o nią każdego dnia i nie wystarczy tylko podlać. W kwestii czytania wszystkich wpisów to już tak mam lubię poznać zanim zacznę się wypowiadać

      Usuń
    3. Z roślinami idzie mi lepiej ;) zapraszam w takim razie :)

      Usuń
  11. No po prostu boskie! Idealne. Szczera prawda!

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś w tym jest, chociaż mój mąż należy do tych akuratnych. Nie ma co się dziwić, 37 lat wspólnoty małżeńskiej zrobiło swoje.Nie ukrywam też, że Teściowa nauczyła swoich synów, że w domu pomagać trzeba.Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to najwięcej właśnie od mam zależy. Ciężkie zadanie przede mną :)

      Usuń
  13. Jesoo, ja mam zupełnie innego Faceta. czy On jest kosmitą??? ;o)

    OdpowiedzUsuń
  14. być może dlatego, że ja jestem po przejściach, a Adam z przeszłością (bądź odwrotnie), ale nam jakoś udało się podzielić te prace i razem za nie się bierzemy. I nawet nie muszę pokazywać palcem, sam często wie :))))
    A jeśli już poproszę, to sprawa załatwiona w miarę możliwości jak najszybciej...
    Ale oczywiście nie wiem, jak będzie za kilka lat.... mam nadzieję, ze nadal będzie nam się chciało chcieć....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, spotkałam się z opinią, że faceci "z odzysku" to często świetni partnerzy do wspólnego życia :) I na pewno doświadczenie i staż mają znaczenie :))) Liczę, że może uda nam się obojgu poprawić i iść ku doskonałości ;)

      Usuń
    2. ważne (i chyba najważniejsze), że zdajesz sobie z tego wszystkiego sprawę. A mądra kobieta może osiągnąć wiele. Tego Ci oczywiście życzę z całego serca.

      Usuń
    3. dziękować dobra kobieto, dziękować :)

      Usuń