poniedziałek, 18 czerwca 2012

koniec sielanki

Koniec teoretycznej sielanki, czy wracamy do roboty. Sielanka, jak wspomniałam teoretyczna, bo jakoś pełne roboty miałam to zwolnienie. I zamiast odsypiać nieprzespane noce - wstawałam codziennie o 6.00. Średni biznes. No ale koniec L4, czas do pracy. I w miarę upływu dnia, dochodzę do wniosku, że pomysł ten nie należał do grupy "genialnych". Bo jak się ma zapalenie krtani i strun głosowych, to się nie gada, a moja praca polega na gadaniu. Więc będąc jeszcze nie do końca sprawną głosowo, ponownie nabieram chrypki (która mi nota bene jeszcze nie minęła). Jednak cieszę się niezmiernie faktem, że mówię i że głosu mi starcza na więcej niż 2-3 zdania, że nawet po wygłoszeniu elaboratu (np. 10 zdań) NADAL wydobywa się z mojego gardła dźwięk. Co prawda przypomina nieco pianie koguta, ale jest!!! A poza tym jest cholernie gorąco. Cholernie! Nie narzekam, tylko liczę na odrobinę umiaru. Albo wali żabami przez parę dni, a potem nagle buch! 30 stopni w cieniu (chociaż stawiam na więcej). Gdzie tu umiar i rozsądek?

4 komentarze:

  1. u nas??? wszystko jest bez umiaru i rozsądku:) ciesz się powracającym głosem i nie nadwyrężaj go, żebyś znów nie "zaniemówiła" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, ale się nie da tak do końca :) Jeszcze gdyby nie urlop, który brałam przed zwolnieniem, to mogłabym zwolnienie przedłużyć o 2-3 dni. Ale w sytuacji, kiedy w czerwcu przepracowałam uczciwie 2 dni... jakoś głupio ;) A dzisiaj - niech spojrzę - 45 stopni... no ale słonko zerka na termometr ;)

      Usuń
  2. ja już wolę ten upał, niż żaby z nieba :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, słońce mnie optymistycznie do życia nastawia. Tylko dzisiaj topiłam się we własnym sosie. Klimy nie używam, żeby krtani nie drażnić, a wiatrak tylko mielił powietrze jak z pieca hutniczego. Ale bez niego to by się nie dało :) Tak więc kawa z lodami i jedziemy!

      Usuń