środa, 20 czerwca 2012
baba na rowerze
Zachciało mi się wczoraj przygody. Mimo niesprzyjających warunków cieplarnianych uparłam się, że wieczorem odbędę przejażdżkę po swoim cudnym mieście, metropolii niemal i przypomnę sobie, jak ono wygląda. Dawno w nim nie byłam, trzymam się jakoś kurczowo swojego skrawka i parę rzeczy umknęło mojej uwadze. A poza tym musiałam się zresetować. Tak więc - na rowery! Do towarzystwa zaprosiłam Sąsiadkę, a ta nierozsądnie się zgodziła. Zaczęło się od kupienia lampki na rower, gdyż posiadałam jedynie tylną, przednia gdzieś wyszła. Okazało się, że lampkę nie tak łatwo dobrać, a jeszcze trudniej założyć. Mimo odpowiedniego wyposażenia (ha! niech żyje damska torebka rowerowa!), miałam poważny problem z umocowaniem tego prostego urządzenia na kierownicy. I tu nastąpiło uzasadnienie tezy o wyższości mężczyzn nad kobietami w pewnych kwestiach :P Dopadłam jednego takiego młodego z rowerem i poprosiłam o pomoc w arcy trudniej sprawie. Zaoferowałam Panu śrubokręt, klucz i światło z nowej lampki, czym go chyba nieco zaskoczyłam (kobieca torebka :P). Pan sobie poradził w dwie minuty z czymś, nad czym ja spędziłam z dziesięć, bez żadnego efektu, poza nerwami. No ale nic, lampka jest, rower jest - jedziemy. Objazd zrobiłyśmy całkiem przyzwoity, zalew, rzeka, rynek i dalej do domu. Prawie. Bo po drodze zwiedziłam taki mały rów. Wniosek - nie odbierać telefonu od męża, który się zastanawia, czy żona nie zgubiła drogi do domu, jadąc na rowerze w bliskiej odległości od rowu. Bo można "złapać pobocze" i się znaleźć na poziomie poniżej chodnika :P Dumna jestem natomiast, że z tego roweru nie zleciałam na łeb na szyję, tylko się wyratowałam, miękko hamując w trawie. Aaa, i jeszcze jedno - jak się zadziera głowę do góry, żeby obejrzeć mostki i przejścia zawieszone w parku linowym, to też należy zejść najpierw z roweru. Co prawda tam rowów nie było, ale krawężniki owszem. Też udało mi się nie spaść :P
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To ja dodam, że jak się chce sprawdzić sytuację za plecami (nie posiadając chociaż jednego lusterka wstecznego) też nalepiej się zatrzymać.
OdpowiedzUsuńJezdnia bowiem podczas rzucania okiem do tyłu, strasznie szczupleje (wężeje?) i nie wiadomo kiedy okazuje się, że jedziemy pod prąd. Albo w ogóle poboczem, ale nie swoim i też pod prąd.
Jak mniemam mówisz z doświadczenia? :))) Będę miała na uwadze :)
Usuńno i dobrze,ze nie spadłaś pyskiem na dziób;)
OdpowiedzUsuńRaczej groziło mi na lewo przez ramę, gdybym odruchowo zahamowała :))) A tak spokojnie zjechałam z górki, a mąż w telefonie usłyszał ooaaaaaaaaa i buhahahahaa
UsuńCzyli siniaków nie ma? Wycieczka udana!
OdpowiedzUsuńBaaaaaardzo udana, wróciłam jak nowonarodzona, uchachana i dzisiaj zamierzam to powtórzyć :D
Usuńteż takie różne, mniej lub bardziej dziwne, odruchy potrafiłam na rowerze wykonywać... ale już się naumiałam, żeby tego nie robić :) ... a jak tam zakwasy, były?..
OdpowiedzUsuńani pół nie ma :D
UsuńWychodzi na to, że jeździłaś między innymi tędy, którędy codziennie zapitalam do pracy (park linowy). Piechotą, oczywiście. W ogóle grasowałaś w moich okolicach :)) A w piwnicy stoi mój roer, nieużywany chyba od powstania warszawskiego. Albo jakoś tak. Stoi i mnie wkurza tym, że jest i zajmuje mi miejsce. W związku z tym już wymysliłam. W wolnej chwili wydrę go z tej piwnicy i postawię gdzieś na widoku. Mam nadzieję, że ktoś go ukradnie. Na zdrowie!
OdpowiedzUsuńa owszem :) grasowałam. tez sobie o Tobie pomyślałam i o Twojej miłości do rowerzystów :P
UsuńGdyby jeszcze przyszło Ci do głowy grasować w tych okolicach, rozglądaj się pilnie za babą od kokardy po czubki obuwia odzianą na czerwono, a na bank będę to ja :)
OdpowiedzUsuńGrasowałam wczoraj, ale kobity w czerwieni nie uświadczyłam.
UsuńNo bo wczoraj byłam ecru!!! Czerwień przewidziałam na dzisiaj. A moze po prostu kieruj się na najgrubszą babę, jaką będziesz miała w zasięgu wzroku :)))))
OdpowiedzUsuńA widzisz! To dzisiaj nie wiem, czy pojadę, bo jakoś na deszcze się zanosi.
Usuńdzisiaj to ja już jestem dawno po pracy. Deszcz u nas był. Tak około 14.00 lunęła znienacka rzęsista ulewa i trwała całe 30 sekund. Nie zdążyła dobrze zmoczyc chodnika ;o))
OdpowiedzUsuńa w mojej części nie było :( spadło pięć kropli na krzyż :(
Usuń