środa, 30 maja 2012

ręce i cycki opadają

Już miałam stworzyć nową krótką i bardzo radosną notatkę, jak to mój kochany (do tego momentu) mężuś, taka Żabcia moja, zrobiła mi wczoraj dużą przyjemność w postaci dość nietypowego prezentu. No cud miód i orzeszki. Wczoraj odszorowałam swoje adidasy i oczom mym ukazał się obraz nędzy i rozpaczy - zmyty brud odkrył wszelkie zniszczenia i śladu zużycia. Więc mój mężuś, jadąc do sklepu po prezent dla dziecka, znając mój rozmiar, kupił mi śliczne białe adidaski, do zastosowania na korcie i w bieganiu. Ucieszyłam się, nie powiem, mimo, że prezent nieco niestandardowy. Ale liczy się gest i chęć i ja się cieszę. Do teraz, kiedy to mąż mnie wyprowadził z równowagi i jeszcze się wykręca, że to nie on, tylko moje PMS i moje w tym wina. Rzecz się tyczy przedszkola. Młody zaczyna edukację za 2 tygodnie. Umowa podpisana, zaniesiona, mój urlop wypisany i przyjęty, a mężowi się zebrało na refleksje.... A może jednak nie? A może od września? A jedzenie takie "dorosłe"? Nosz q....wa!!!! To z kim ja do cholery ustalałam tą datę, terminy, przedszkole? Co ja do androida jakiegoś gadałam, nastawionego na odbiór bez opcji przetwarzania? Zdziwiony, że nie wrzesień, a czerwiec... No popatrz ty się! Trafia mnie, jak próbuję coś z nim ustalić i gadam do klapki od laptopa, za którą siedzi mój małżonek. Odbiera informacje, ale jak widać z kodowaniem i przetwarzaniem ma mały problem. Wiadomo - popołudniu czasu na rozmowę nie ma. Tu obiad, tu dzieci, tu kąpanie. Przychodzi więc wieczór, a tam: musimy teraz? mecz oglądam, możemy za godzinę? Możemy, tylko ja będę wtedy spała.... No to mów... No to mówię, ale jak dziad do obrazu! Potem wychodzą takie kwiatki. Ja już mam coś zaplanowane, przemyślane, ustawiona, a on się królewicz śnieżek obudzi! Jak ja go dzisiaj obudzę, to mu w pięty pójdzie. I będzie co wieczór grzecznie przede mną stawał i rozmawiał ze mną o czymkolwiek przez minimum pół godziny. A potem to niech sobie gra, sprawdza, czyta, śledzi, ogląda, co chce. Bo inaczej, jak przyjdzie się do mnie dobierać albo zapyta o kolację, to mu powiem, żeby mu ta Lenova zrobiła, skoro jest taka niezastąpiona. Oj, ale się zdenerwowałam.

16 komentarzy:

  1. a ja wszystko ustalam sama a potem tylko informuję :) tyle, że w razie czego, konsekwencje też ponoszę sama...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ustaliłam, że od dzisiaj tak będzie - ja podejmuję decyzje, jeśli nie ma wyraźnego sprzeciwu w danej chwili - to sorry ja ciebie, po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się. Konsekwencje mogę ponosić, nie ma sprawy.

      Usuń
  2. Dobre, ale się uśmiałem, no ale z facetami tak już jest;)Cierpliwości moja droga:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie już mi zabrakło.... Ja nie wiem - tak z Wami wszystkimi jest? W pracy czy z kumplami taki rzeczowy, konkretny, stanowczy, a ze mną - podmianka jakaś po drodze następuje, czy jak? Rozdwojenie jaźni? Ech... ja poproszę przepis na faceta. A podobno to baby są jakieś inne ;)

      Usuń
  3. Uhahałam się, oj uhahałam ;-))
    Mój ma podobnie ;-)
    No z Marsa są te nasze chłopy jednak ;-)
    Buziak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, czy Mars nie jest za blisko... ja bym obstawiała jakąś najdalszą planetę, albo wręcz inną galaktykę....

      Usuń
  4. a jeszcze tekst -"nic nie mówiłaś" po prostu mnie rozwala ;/ Bo się okazuje,że jak pytałam i powiedział yhy, a nie patrzył w tym czasie w oczy to było tylko tak!wrrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo, właśnie, to też stały repertuar. Nic mi o tym nie mówiłaś...

      Usuń
  5. Przyznam, że nie mogłam się nie uśmiechać czytając... Z poczuciem humoru napisałaś, więc reklamacji nie przyjmuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A wiesz, że u mnie jest podobnie? Stwierdziłam, więc, że mój mąż wchodzi w andropauzę z elementami sklerozy postępującej. Wykorzystuję to zatem ochoczo przy każdym nowym zakupie, co to 'już dawno kupiłam', 'już przecież nosiłam'. A większość rzeczy planuję sama, płacę sama, ustalam sama, a jego informuję, że tego dnia ma iśc tam, to załatwić, do warsztatu pojechać, do urzędu... Taki ze mnie dyrygent:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ty się tak nie spinaj. Ręce to jeszcze uniesiesz ponownie, ale te cycki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niech mnie nie załamuje :P bo będzie musiał mi porządne staniki push-up kupować, i to w ilościach hurtowych :P

      Usuń
  8. Oj, ale się zdenerwowałaś.... a to Ty nie wiedziałaś jeszcze bedąc już dużą dziewczynką, że faceci słyszą tylko to, co ważne jest na dany moment? jeśli powtórzysz dwa razy, to marudzisz. Po jednym razie nie pamiętają. Jeśli to zapamiętasz, to o ile mniej nerwów Cię czeka :)))

    OdpowiedzUsuń