wtorek, 29 maja 2012

dziwny jest ten kraj

Mam to do siebie, że trzymam się raczej twardo swoich poglądów. Gdy mnie coś irytuje, to o tym mówię. Kiedy mogę coś z tym zrobić - robię. A jak nie mogę lub wiem, że i tak nic nie wskóram, a tylko się zirytuję jeszcze bardziej - odpuszczam. Przyjmuję taki stan rzeczy, jaki jest. Na wiele rzeczy wpływu nie mam, nie zależą ode mnie. I nic z tym zrobić nie mogę. Ale mogę o tym napisać i głośno powiedzieć, że mi się ten stan nie podoba. Więc piszę. Oglądam ostatnio co jakiś czas wiadomości, czytam, co się dzieje w prasie i rozglądam się z niedowierzaniem wokół. Politycy cieszą się jak dzieci i z dumą prezentują kolejne odcinki autostrad. Jaaaaaaaa. A potem cicho pada, jak "długi" jest ten "odcinek". I ani słowa, że niestety, nie udało się, przepraszamy, coś nam stanęło na przeszkodzie: przepisy, Chińczycy, daliśmy ciała, cokolwiek. Oni są dumni z 7 km autostrady.... Nie wiem, może ja jestem jakaś niedorozwinięta? Bo ja bym się wstydziła w mediach występować i chwalić takim "dokonaniem". Zdarzyło mi się kiedyś być w Hiszpanii. Widziałam, jak wygląda Barcelona, jakie mają drogi, autostrady. Jak usłyszałam, że większość tego, co me oczy widzą, powstało z okazji olimpiady, która tam się odbywała, to szczęka mi opadła. Znaczy - da się? Mało tego - te drogi były w jednym kawałku!!! A nie dziura, dziura i kawałek asfaltu między nimi. Oni w ciągu roku potrafili zbudować setki km autostrad, my się chwalimy kilkoma.... To ja się nie dziwię, że zagranicą myślą, że u nas kury i krowy ulicami biegają... Służba zdrowia to jest w ogóle jakich moloch poza wszelką dyskusją, o jej (nie)działaniu powiedziano i napisano już wiele. Ja bym proponowała kolejnym ministrom zdrowia i kolejnym zarządzającym NFZ, podjąć próbę dostania się do specjalisty lub zapisać się na jakieś zabiegi rehabilitacyjne w drugiej połowie roku. I to nie w Warszawie, ale właśnie w mniejszych miastach. Powodzenia! W ogóle jak słucham czasami wypowiedzi polityków, to mnie korci, żeby sprawdzić skład powietrza, jakie jest w sejmie. Bo odnoszę wrażenie, że tam coś dziwnego jest w tym powietrzu, co wywołuje galopujący zanik ośrodka myślenia, względnie mocno utrudnia jego sprawne działanie. Jak słyszę, że jeden z czołowych polityków łaskawie zgadza się nie utrudniać przebiegu Euro, za wyjątkiem jednej drobnej manifestacji, to śmiech mnie ogarnia - szkoda, że przez łzy. W głowie mi się nie mieści, że tolerowane jest systematyczne obrażanie głowy państwa i premiera - kimkolwiek by nie byli. Zajmują pewne stanowiska, zostali wybrani przez ludzi i należy to uszanować. Można się nie zgadzać z ich poglądami politycznymi, ale w żadnym razie nie powinno się ich szkalować publicznie, za to, że się ich nie lubi. Można powiedzieć, że nie podoba mi się sztuka Beksińskiego, nie trafia do mnie i nie przemawia. Ale nie można mówić, że Beksiński był głupi, że to wariat, że mu ręki nie podam, bo go nie szanuję, czy inne tego typu epitety. Mam w ogóle wrażenie, że nasi politycy osiągnęli mistrzostwo w odwracaniu kota ogonem i dopasowaniu się do danej sytuacji i oczernianiu przeciwnika za wszelką cenę, przy użyciu wszelkich środków. Ale jak mówiłam - może ja się nie znam, może jestem niedorozwinięta.... Więc siedzę sobie cichutko i tylko systematycznie chodzę na każde wybory, nawet te lokalne, żeby nie było potem, że zabrakło mojego jednego głosu, że nie postarałam się, że nie mam wkłady w zachodzące lub nie zachodzące zmiany... Bo to chwilowo jedyne, co mogę w tym kierunku zrobić.

10 komentarzy:

  1. Nigdy wyniki wyborów nie pokryły się z moim głosowaniem i z moim wyborem. Może ja też jestem niedorozwinięta? Tak czy owak, niedorozwinięty to też obywatel swojego kraju i mógłby się ten kraj trochę nami, niedorozwojami, przejąć... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, bo nasze miasto to w ogóle dość specyficzne jest... Mentalność ludzi u władzy i na wysokich stołkach firmowych często gęsto mnie nieco zadziwia... Ale o tym to tak wprost nie mogę, bo poufność i te sprawy...

      Usuń
    2. Błeeeeee... No właśnie. No właśnie :)

      Usuń
  2. też chodzę na wszystkie wybory, czasami się sprawdzają :) najgorsze jest to, że głosuje się na partię a nie na człowieka... i tak, od wielu lat, rządzą nami ci sami "politycy"... i mają nas głęboko gdzieś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety... A jak się już nawet trafi jakiś rozsądnie gadający, to wystarczy, że trafi do sejmu, ichniejszym powietrzem (zatrutym?) się sztachnie i już zaczyna pitolić trzy po trzy :)

      Usuń
  3. Mam na karku 40. a na twarzy trądzik, ten, który po 40. atakuje. Chciałam się dostać do dermatologa. Termin w październiku. Prywatnie? - nie ma miejsc... cha cha cha... szlag. Alana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, aż miło się robi... Niedawno pisałam o bojach z alergologiem. Pani mi proponowała terminy sierpniowe, gdzie a) młoda kaszlała już od miesiąca, b) szczyt mojej alergii zaczyna się teraz... Znalazłam dla siebie lekarza innego (nowa przychodnia i pewnie dlatego miał wolne terminy), a młoda prywatnie - ta przyjemność kosztowała mnie 170 zł....

      Usuń
  4. Problem w tym, że w sejmie siedzą ludzie z partyjnego klucza. Pomyśl ilu tam jest posłów na których faktycznie oddałaś głos??? Jednomandatowe okręgi wyborcze to coś czego politycy boją się jak ognia, bo wielu z tych ważnych z pewnością odesłalibyśmy na zieloną trawkę...Reszta w moim najnowszym wpisie. Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam właśnie. Cóż... Jak pisałam - obecnie jedyne co mogę zrobić, to nie opuszczać głosowań.

      Usuń
  5. może wystarczy, zeby dilera zmienili :)

    OdpowiedzUsuń