Brakuje mi umiejętności. Po wielu latach pracy, po licznych szkoleniach, warsztatach, wygląda na to, że znalazłam sobie nareszcie temat, którego nie opanowałam i z którego podszkolić się powinnam i to bardzo szybko. Mianowicie wróżbiarstwo. Będzie jak znalazł. Wróżenie z fusów po herbacie, kawie, z kart, telepatia, umiejętność przeniesienia "duszy?" w inne miejsce celem podglądania co klient ma na swoim biurku... Przydałoby się na gwałt, że się wyrażę. Bo mam ostatnimi czasy wrażenie, że klienci oczekują ode mnie cudów. Pani mi to wyceni... Ale co? się pytam. No to, tak ogólnie pytam, mniej więcej mi pani powie. Mniej więcej ma rozbieżność jak stąd do hameryki, nie wiem czy to dla państwa istotne.... Albo robię wycenę i proponuję standardowy termin realizacji, a potem dostają zjebkę, że za długo, bo przecież oni chcieli od razu. A ja nie wróżka, w myślach jeszcze nie czytam. A może jakbym czytała, to bym się domyśliła i wiedziała. I klient by na mnie nie krzyczał. A tak, ja niedobra, źle termin policzyłam. Niewykształcona jestem w tej dziedzinie i chyba wypadałoby to zmienić. Czy ktoś mi powie, gdzie z tego tam abra-kadabra szkolą? Poza Hogwartem oczywiście... pilnie potrzebuję...
Tak to już jest, praca z ludźmi bywa męcząca ;-)
OdpowiedzUsuńKrzyczący klient, ło matko, pamiętam to z zcasów, jak w sklepie na studaich sobie dorabiałam...;-)
A i bywa, że rodzice- furiaci też w szkole pokrzykują... Ale się ich ustawia odpowiednio i wrzaski się kończą ;-)- na szczęście to ewenementy :)
Uwielbiam pracę z ludźmi, innej sobie nie wyobrażam. Tylko są czasem momenty, kiedy ręce i cycki opadają w obliczu pomysłowości naszych szacownych klientów...
Usuń