niedziela, 9 września 2012
przekichane
W piątek odebrałam dziecię z przedszkola i już mój matczyny instynkt podpowiedział "oho!! spodziewaj się matka czegoś! zacznijmy od tego nosa - uważaj, weekend może być wesoły!". I się nie mylił - niestety. Młoda zgłasza drapanie w gardle, ale po dokładnych oględzinach matka uznała je za lekką symulację (po 2 latach z mega anginami nie tak łatwo matkę nabrać :P). Natomiast młody to inna bajka. Zaczęło się od próby zrobienia kupy. U młodego sprawa nie jest prosta, bo cierpiał na zaparcia.O tym, co w diecie zawiera błonnik i przyczynia się do łatwiejszego wydalania, a co to utrudnia, to już chyba wiem wszystko. Dieta młodego została mocno wzbogacona, a parę rzeczy zostało z niej wycofanych. I nie mówię tu o słodyczach, o nie... młody nie jada czekolady, bananów, kaszy mannej, młody je jogurty z otrębami (sama mu dodaję), jabłka, gruszki, inne owoce, pije soki marchewkowe, zjada płatki owsiane, kaszę jaglaną, no normalnie powinien kupać na potęgę. No i się poprawiło. Ale zdarzają się takie dni jak sobota. Na kibelku na zmianę z nocnikiem spędził 4 (słownie: cztery) godziny. Nie obeszło się bez czopków. Sorry, że tak opisuję, ale po prostu w sobotę wymiękłam. Wysiadłam psychicznie, wydarłam się na młodego, który zaczął histeryzować, wyć bez powodu, nie dał się ruszyć z nocnika, bo zaczynał się drzeć, że chce natychmiast tam wrócić. Osiągnęłam granicę wytrzymałości. Ryczałam chyba z pół godziny, aż w końcu stolec się pojawił. Ufffff. Do tego wszystkiego doszło przeziębienie, katar po pas, dzisiaj kaszel i się kręci. W przyszłym tygodniu podział - mąż w poniedziałek i wtorek, a ja resztę tygodnia - jeśli będzie trzeba. Taka jest złośliwość rzeczy - ZAWSZE jak mężulskiego nie ma w domu, COŚ się dzieje. We czwartek rano wyjeżdża....wróci w niedzielę... Coś mi się zdaje, że muszę wyposażyć barek i szafkę z herbatą - uzupełnić o melisę. Syrop uspokajający posiadam ;) pół szafki leków na wszelkie przypadłości - tyle dni samej to może być istna szkoła przetrwania. A mówiłam, że sama też jakoś kicham i mówię nosowo? Nie? Hmmm, to może być na prawdę bardzo ciekawy tydzień.... A w pracy roboty huk - w poniedziałek mam potwierdzenie sporego zlecenia, do końca września mamy co robić, w ubiegłym tygodniu nie wiedziałam kiedy się po tyłku poskrobać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najgorsze są te choroby, ze wszystkim innym jakoś człowiek sobie radzi, ale kiedy dopadnie osłabienie, to kupa, że się tak w temacie wyrażę.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci pogody ducha, myśl, że nawet stan poważnego przeziębienia po prostu mija, na szczęście mamy 21 wiek i są na to leki i nikt z Was nie zejdzie nawet z powodu anginy! :)
Mnie to pomaga się uspokoić.
Powodzenia!!!
na razie jest okej, młody tylko smarka na potęgę i nieco kaszle. Ważne, że zatwardzenie minęło!!! Pogoda ducha nieco wróciła, jak mąż wrócił, a dzieci wypogodniały :)
UsuńDlatego chwała Ci, Panie, że raz na zawsze mam za sobą bycie młodą matką!!!!
OdpowiedzUsuńOj powiem Ci, że ja już proces prokreacji uważam za zakończony. Kocham moje dzieci bardzo. Wystarczą mi one do końca życia.
UsuńA ja właśnie zakupiłam imbir, miód mam i profilaktycznie się zabezpieczam, bo już mi się "durny kaszel"przypałętał. Durny bo nic mi nie jest, nie mam gorączki, alergii, anginy (od kiedy wycięłam migdały), ale jak tylko zmarzną mi stopy zaczynam kaszleć. Aspiryna u mnie cały rok w zasięgu.
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę:)
No właśnie dużo słyszałam dobrego o imbirze - że należy ścierać korzeń i jakiś sposób go spożywać - w herbacie? Udziel porady, proszę. Wiem, że kiedyś, tak na początku przeziębienia ojciec zrobił mi grzane piwo z cynamonem i dużą ilością imbiru, z sokiem malinowym (takim prawdziwym) - oj, jak mnie to wygrzało... Pomogło wtedy.
UsuńSpróbuj jeśc czosnek, może nie będziesz chora. Ogólnie warto jeść bo to naturalny antybiotyk, wzmacnia odporność.
OdpowiedzUsuńOby na dłuższy czas takie kumulacje przeżyć Cię nie nawiedzały :)
Wiesz co, gdyby mnie łamało w sobotę albo piątek - zjadłabym i kilka ząbków. Ale mnie tak na prawdę dopadło wczoraj - wieczorem. A dzisiaj - do pracy rodacy. Więc nie czas chuchać i dmuchać czosnkiem w autobusie :) W sobotę nic mi jeszcze nie było, gadałam tylko dziwnie nosowo, wczoraj mnie wszystko rozbolało, więc witamina c, scorbolamid i fervex na noc.
UsuńPrzerabiałam temat,więc doskonale Cię rozumiem;/
OdpowiedzUsuńZdrówka;)
Najgorsze w tym, że dziecku nie wytłumaczysz. Ono nie zrozumie, że czopek pomoże, że trzeba chwilę poleżeć, że darcie się nic nie da, a tylko nos się zatka, że nie możesz mu pomóc inaczej, i to wykańcza. Po prostu się rozsypałam w sobotę. W drobny mak. Najpierw się rozkrzyczałam, potem beczałam i krzyczałam, a na końcu tylko beczałam.
UsuńNam pomógł gastroenterolog..wiem jak to jest płakać z bezsilności!Przytulam
UsuńPewnie już po sprawie. Ale na przyszłość. Na zatwardzenie ... śliwki z mlekiem albo z wodą (jeść i popijać). Śliwki można zastąpić ogórkammi kiszonymi lub małosolnymi. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
2-latkowi ogórki kiszone? chciałabym to zobaczyć :) Śliwki i mleko, suszone i niesuszone - przerabialiśmy :)
Usuń