Jak mówiłam, niedawno miałam rajd po kraju. Zebranie, szkolenie, no i nadarzyła się okazja odwiedzić Taką Jedną. Blisko nie było tak całkiem, jak początkowo sądziłam, ale z geografii to zawsze byłam przeciętna. Gdzie leży miasto rodzinne Takiej? A jakoś na lewo od stolycy... Prawie, jak się okazało po spojrzeniu bliższym na mapę - już nie będę się chwalić, że przez Łódź tam jechać myślałam... bo sądziłam, że to po drodze i rzut beretem... ale ta na prawdę - ja kompletnie nie znam "tamtych" okolic! Moje rejony to wschód, południe (tak trochę za Krakowem) i droga do Warszawy :) Okolice zachodnie to dla mnie tereny niezbadane i dziewicze!
No więc, przechodząc do meritum... Przejechałam się kawałek. Pominę już szczegóły takie, jak wydarzenia na szkoleniu i w trakcie (wiedzcie tylko, że nie polecam jedzenia papryczek pepperoni, chili, czy jakie to inne diabelstwo było!).
W piątek około 15.30 uwolniłam się od przełożonych i poleciałam na dworzec. Pech chciał, że w piątek rano wstałam z wilgotnym nosem i dzień rozpoczęłam od wizyty w aptece, a zamiast kawy popijałam specyfik na przeziębienie (hulanki mi zaszkodziły chyba.. w pewnym wieku należy na siebie uważać, a na mnie się zemścił powrót nocą bez czapki na właściwym miejscu). Wsiadłam do pociągu, nieco bylejakiego (zaniedbany ciut był) i komu w drogę, temu trampki - jadę, słowo się rzekło, bilet kupiony... W poniedziałek miałam jeszcze dylemat, czy jechać, bo humor mi lekko skwaśniał ostatnio, ale Taka Jedna mówi - przyjedź, dobrze ci zrobi! To przyjechałam. Odebrała mnie z dworca - poznałam ją od razu! Dobrze, że kozaków nie miałam, tylko płaskie buty, bo czułabym się niezręcznie ;P że niby pańcia nosa zadziera i na ludzi z góry spogląda, wiecie, takie tam. Nic to - pojechałyśmy do niej, dałam się wywieźć do lasu, nikt mnie jednak nie napadał ;) Upiekłyśmy kolację, poznałam 2 dzieci (hłe hłe, ale by się Młoda oburzyła na to określenie) i przystąpiłam do zarządzania (całkiem w tym dobra jestem). Kolacja - nieskromnie mówiąc - mniamuśna!!! Gesler byłaby ze mnie dumna :D Taka Jedna chyba była, bo wcinała, a na drugi dzień (i w nocy również) nikt nie wykazywał problemów gastrycznych. Pogadałyśmy ile się dało, aż moje mruganie zaczęło być niepokojąco powolne.... Na dzień drugi - kierunek Toruń i jego starówka. Och, jak mi się tam podobało! Zeszłyśmy chyba całą starówkę i udałyśmy się na dworzec. Tam niestety w jednym momencie niemal podjechały nasze autobusy i trza było lecieć i czasu starczyło na krótkie "Pa! i DZIĘKI!!!" i... znowu w drogę. Tym razem nieco dłuższą. A co się działo w drodze.... to już temat na kolejnego posta.
W każdym razie - wizyta u Takiej Jednej miała właściwości terapeutyczne i uzdrawiające (psikanie niemal minęło!) i była czymś, czego od dawna nie doświadczyłam - kompletnie się wyluzowałam i zapomniałam o problemach. Cały rajd, zwany przeze mnie Tour de Pologne, był niesamowicie udany! Cieszę się, że nie zrezygnowałam. Było świetnie! Dzięki Nat!,
P.S. Powiedz Młodej, że nie jest ze mną tak źle, bo w młodości słuchałam namiętnie Nirvany :P
OOooooo to Ci powiem, że jesteś o niebo lepsza ode mnie w orientacji w przestrzeni i drogach dojazdu. ;-)))
OdpowiedzUsuńAle o co chodzi - szydzisz ze mnie, czy pocieszasz, że nie jest ze mną aż tak źle? :)
UsuńNo właśnie podziwiam i dodaję otuchy stwierdzeniem, że z Tobą bardzo dobrze jest. Dla mnie wyzwaniem jest zjazd z autostrady i zawsze przeżywam zadziwienie, że trafiłam do domu.
UsuńWiesz.... dla mnie wszystko na lewo od Warszawy to zachód :D ja jestem południowo-wschodnia i wschodnia - Białe Jezioro, Terespol, i te sprawy :)
UsuńZawsze twierdziłam, że babskie pogaduchy mają moc uzdrawiającą. Proszszszsz, kolejny dowód.
OdpowiedzUsuńOsiołek na toruńskiej Starówce stoi jeszcze?
Stoi stoi, ale ledwo go widać spod dzieciaków :)
UsuńTak, dzieci go "pokryły" ;) nie było szans się dopchać. Za to uwieczniłam smoczka i psiaka :) No i oczywiście Mikołajka :)
Usuńa najbardziej to Ci tego Torunia zazdroszczę, byłam dwa razy w "przelocie" i jeszcze bym chciała :))))))
OdpowiedzUsuńFOCH!
Usuńo jesoooo, kobieto, no oczywiście, że w Twoim towarzystwie do tego Torunia, no to się chyba samo przez się rozumie, nie??? ...
Usuńno i że tego własnie towarzystwa zazdroszczę :))))))
Się gęsto teraz tłumacz. :>
UsuńTłumacz się, tłumacz. Przede mną też możesz, nie zaszkodzi :)
Usuńno to ja padam na kolana (i proszę mi to zaliczyć na plus bo w szpilkach i wąskiej spódnicy łatwo nie jest) i błagam o wybaczenie, bo ja oczywiście zazdroszczę:
Usuńtego, że się spotkałyście,
tego, że Tygrys gotowała,
tego, że Natthi jadła,
tego, że Tygrys miała katar (chociaż tego akurat mniej..)
tego, że Młoda coś powiedziała (chociaż nie wiem co)
tego, że byłyście w Toruniu,
tego, ze Młody marudził
tego, że pomachałyście sobie
i ogólnie wszystkiego zazdroszczę...
wystarczy?... :)))))))))))))))))))
Ja przyjmuję, nie wiem jak Nat... niech się wypowie za siebie.
UsuńOstatecznie...niech będzie. Tą spódnicą i szpilkami mnie urzekłaś, bo dla mnie to wyczyn iście akrobatyczny być musiał. Odpuszczę Ci zrobienie zdjęcia na dowód, bo już po fakcie, ale następną razą...to zobaczysz!
Usuńale, że co zobaczę? :)))))))
UsuńJeżeli miasto na B jest na zachodzie, to gdzie kurna jestem ja??? ;D
OdpowiedzUsuńHmmm... na końcu świata? ;))) :*
UsuńO wypraszam sobie, u mnie zaczyna się Europa ;D
UsuńWłaśnie Dreamu, ten zachód mnie trochę zazgrzytał, jako geografowi. Taka centralna północ bardziej:)
UsuńNo nic, najważniejsze, że dobrze gotuje ;DDD
UsuńHehhe, nie odpowiadałam Wam wczoraj, bo mi się kurna faworków zachciało! Zakwasy dzisiaj mam od wałkowania i zagniatania :)
UsuńOraz, jak pisałam wyżej Zante, dla mnie wszystko na lewo od Warszawy to zachód jest :P
A ja dzisiaj w drodze z przychodni nabyłam dziesięć pączków z różanym i mam dzieś... znaczy nie piekę ;D
UsuńI masz rację, ja się zryłam przy wczorajszych faworkach - 3 godziny robienia, 10 minut jedzenia, miesiąc spalania z tyłka? I gdzie tu sens, gdzie logika????
UsuńDlatego idę na polowanie. Upoluję se sobie kilka pączusiów i będę się opychać :))))
UsuńJa to dopiero miałabym kawał drogi. W Toruniu zawitałam raz - bo se drogi pomyliłam (na szczęście w dobrym kierunku jechałam tylko trasy nadłożyłam) :)))
OdpowiedzUsuńJa nigdy TAM nie byłam. Może w drodze nad morze jakoś, ale nie pamiętam, bo w drodze zwykle śpię :) Szczególnie, że z dziećmi to nocami się jeździło.
UsuńNo ja nie mam tego luksusu sobie pokimać (zawsze za wielbłąda robię - kierowcę znaczy się :)), więc podziwiam widoki, przeważnie też nocne ;)
UsuńOch, Tygrysku! Cudne takie spotkania. I żebyś wiedziała- mają ogromną moc terapeutyczną.
OdpowiedzUsuńMają :) Nie pamiętam, kiedy się tak zupełnie odcięłam i rozluźniłam.
Usuńoczywiście WAM zazdroszczę .Miałam przyjemność spotkać się z blogerami i okazało się , że jest między nami więź bardzo bliska
OdpowiedzUsuńwieczorowo - Dośka
:) Może kiedyś też się uda :)
UsuńAle Młoda wcale nie miała niczego złego na myśli oraz obruszyła się na Twój wpis, bo często gęsto obok punka i metalu lecą takie kawałki u nas.
OdpowiedzUsuńZresztą to puszczała mi wcześniej też :)
Poza tym, stwierdziła, że jesteś fajna i ładna :)
Hahaha, no wiesz! Ja też nic złego na myśli nie miałam :))) Dobrze, że nie słyszała, co u nas czasami w domu leci ;) Bo by się wtedy załamała :D I dziękuję za komplement, chociaż ciężko mi się z nim zgodzić do końca.. bo że fajna - to fajnie, ale z ładna to już chyba tylko "i" zostało ;)
UsuńWeź się rozpędź i stuknij se baranka w ścianę, może ci wskoczy na odpowiednie miejsce klepka od "ładna".
UsuńDobrze, że nie słyszałaś czym ona mnie czasem katuje....Wczoraj na ten przykład włączyła ...Scootera, bo jej się przywidziało, że coś gdzieś kiedyś słyszała i pamięta z dzieciństwa....Myślałam, że utłukę.
błahahahahahah! Uwielbiam ją! Ale to była muzyka - normalnie mózgo... nie dokończę :D
UsuńA ja się nie uważam po prostu za ładną - nie odstraszam jakoś przesadnie, to fakt (wyjątek - podczas grypy z katarem do pasa, ale wtedy to i Dżoana Krupa mogłaby pewnie przerazić). A że fajna jestem to się zgodzę :D buhahaha
Usuń