Nie chwaląc się - mam! Do psucia. Nie raz pisałam, że całe dzieciństwo słyszałam od rodziców, że mi to kiedyś w drewnianym kościele cegła na głowę spadnie, o taki pech za mną łazi. Mnie się rzeczy w rękach rozchodzą i rozczłonkowują na części pierwsze. Samochodziki brata, klocki, zabawki, itp. Telefon potrafi mi wypaść z ręki podczas rozmowy i rozłożyć się dokumentnie - tu przód, tam tył, tu bateria, tam reszta. Po złożeniu w całość - o dziwo - działa (ale to stara nokia była, więc w sumie poza konkurencją). Na moim nowiutkim smartfonie pojawiła się kropeczka, taka na pół milimetra. Obecnie "kropeczka" idzie przez całą szerokość ekranu, a ja muszę czekać "byle do kwietnia", bo wtedy mogę przedłużyć umowę i wymienić telefon. Jak to usłyszał mój kolega to zrobił duuuże oczy, bo te ekrany są ponoć bardzo wytrzymałe. Ale dla mnie - nie ma nic trudnego :) Przypuszczam, że umiałabym utopić telefon niezatapialny. Do komputerów też mam dobre podejście. Umiem psuć matryce. Mój komputer przenośny, pracujący w trybie stacjonarnym, raczył mnie takimi różowo-białymi poziomymi maziajami. Czasami to było tylko mignięcie, a czasami na ekranie widziałam jedynie białość paskowatą poziomą.
Wybitny talent jednak mam do żarówek. Nie ma takiej żarówki, której bym nie spaliła. Wchodzę do łazienki i pyk! - połowa światła poszła w cholerę. Wchodzę do pokoju - trzask! poszły dwie na raz. Pokój dzieciaków - ryps! - poszła kolejna. I zapasy w szufladzie zostały wyczerpane. Spalam żarówki w okapie nawet. Największym moim dokonaniem było jednak wybuchnięcie żarówki w przedpokoju, które to zakończyło się wybuchnięciem szklanego abażuru? (jak nazwać to mleczne szklane coś, co ozdobnie osłania żaróweczkę?). W każdym razie - żarówka pierdyknęła, rozpierdykając po drodze lampę i spadając mi za plecy. Huku narobiło, korek wyskoczył, a ja się cieszyłam, że szłam szybko i byłam poza strefą rażenia lecącego szkła. Oczywiście, do dzisiaj nie mam jeszcze osłonki na żaróweczkę, bo niestety muszę kupić całą lampę, gdyż w oryginale była podwójna, a nie da się dokupić jednej osłonki, a do sklepu mi jakoś nie po drodze.
Spisałam sobie to wszystko, bo właśnie w niedzielę wywaliłam kolejne 2 żarówki za jednym zamachem. Ha! Mam Talent! Bez dwóch zdań!
Tygrysku! Czy te zniszczenia to tylko w swoim domu, czy u innych też?
OdpowiedzUsuńBo wiesz, jak przyjedziecie z Fryteczką to wolałabym być uprzedzona;))
Nie wiem. Z psucia zabawek wyrosłam już i przekazałam dzieciom. Żarówki natomiast... zużycie tego elementu wyposażenia w moim domu jest dość spore. I tym sposobem w odkrytych żyrandolach mam cały przekrój żarówek, bo małżowi nie zależy na ich jednolitości - on leci i kupuje jak leci. Byle z wąskim gwintem :D A zapasy ostatnio zużyłam :D
UsuńPo prostu skumulowałaś tyle energii, że teraz organizm czasem "wybucha" i stąd te przygody:))
UsuńTo jestem regularnie wybuchowa. Dotąd sądziłam, że kończy się ta wybuchowość na charakterze, a tu jak widać - sięga dalej.
UsuńBuahahahahaah!!! Do telewizji z tym! Konecznie! ;-) :P
OdpowiedzUsuńProducenci żarówek powinni mi jakieś gratisy od czasu do czasu podsyłać :) W niedzielę małż tylko spojrzał z politowaniem i rzekł : "dwie na raz? nie przesadzasz?"
UsuńEee... no, masz niewątpliwie..., ale... nadmiar energii :))) :*
OdpowiedzUsuńTylko trzymaj się z daleka od elektrowni :)
A kiedyś kiedyś, jak przechodziłam obok dużej rozdzielni prądu, niedaleko mojej szkoły - też coś pierdyknęło :D miałam wtedy 7 czy 8 lat... coś "błysło" i "strzeliło"
UsuńBez wątpienia jesteś kobieta-demolka i ja się boję.
OdpowiedzUsuńo demonach będzie w następnym poście ;)
Usuńhmmm,... może trzeba się zastanowić jak wykorzystać tę Twoją energię? A piorunów nie ściagasz?
OdpowiedzUsuńŻartujesz czy chcesz mi coś wykrakać? Nonono, żadnych takich sobie nie życzę - niech lecą sobie daleko ode mnie. Pozostanę przy zarowkach :)
UsuńJest taki program. Mam talent. Zgłoś się :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze na tym zarobisz :-)
niestety za późno, chyba się już skończyły castingi :)
UsuńPotrzymaj w dłoni żarówkę za gwint i sprawdź czy zaświeci. Może niepotrzebnie płacisz rachunki za energię :))
OdpowiedzUsuńHahaha, dobre :)
UsuńKurde, tylko uważaj na męża bo jakbyś jeszcze jego uszkodziła to będzie dopiero katastrofa, proszę Cie jako facet, obchodź się z Nim delikatnie :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHmmm, bywało różnie ;) ale zawsze niechcący :D
UsuńMasz też parę innych talentów, jak mniemam. Ten się wytnie ;D
OdpowiedzUsuńUmiem robić na drutach ładne chusty i własnie się przymierzam do robienia na sprzedaż i będę się reklamować :)
UsuńTo zupełnie tak, jak ja ;o)
Usuń