Zaczęło się od robótek zaczętych tydzień temu - chusta dla mnie, a w piątek zaczęłam czapkę dla młodej.
I tak:
Sobota. Moje ukochane dziecko, skarbuś słodki, niuniuś... wstał kuźwa o 6.30!!!!! Wrrrrr. Ja więc wstałam za nim o 7.30, bo jak mi dziecko od 6:30 jęczy o herbatniki, znaczy, że głodne i może matka poda coś pożywniejszego niż ciastka? (tylko, że jej się wstawać to tak jakoś średnio chciało) I tym sposobem dzień wolny zaczął się matce przed godziną 8:00. I okazał się nader pracowity...
Efekt? do 11:00 miałam umyte okna, powycierane kurze, nawet z szafek wysokich (pod sufitowych, tam, gdzie wyciera się rzadko lub jak ma przyjść baba w białych rękawiczkach), wyprane firanki, zmienioną pościel, umytą łazienkę i zrobione pranie codzienne oraz zagniecione ciasto. Obiad dała babcia, więc na tym polu nie musiałam się wysilać.
Potem chwila relaksu - czyli serial Kości (nagranie z tygodnia) i zakończenie chusty i czapki. Efekt? Proszę podziwiać :) do czapki dorabia się mała chusta - jednak muszę dokupić troszkę włóczki, bo mi braknie.
W niedzielę bumelowałam. Poza machnięciem pysznego rosołu (na życzenie dziecków) i kotlecików devolay (czy jak się to cudo pisze) nie robiłam nic. Tylko nie wiedzieć czemu, miałam nieodpartą ochotę zakneblować i związać moje kochane niuniusie, kwiatuszki słodkie, słoneczka.... Wrrrrrr.... Jak ja mam pms, to one się robią wtedy wyjątkowo uciążliwe i potrafią dowalić.
ha ha ha, brawo!!! wychodzi na to, że dla niektórych Nas, to był wyjątkowo robótkowy weekend... ja przez sobotę i niedzielę, poza robieniem zwyczajowych cotygodniowych porządków, prawie zrobiłam sweter... prawie, bo brakuje mu rękawów, ale to się dziś zrobi :) ....
OdpowiedzUsuńhehehe, byłam pod wrażeniem swojej aktywności porządkowej i tempa przyrostu chusty. Jakaś energia we mnie wstąpiła :) na szczęście - poszła sobie już ;)
Usuńdlaczego "na szczęście"?... nie wiadomo do czego mogłabyś ją jeszcze wykorzystać... sweter i malowanie łazienki na przykład ... :)
UsuńTytul mnie zachecil, bo poniesiony Tygrys nie stoi czesto na drodze:) I faktycznie Cie ponioslo, nie tylko robotkowo ale i skrzydel dostalas, zeby te szafki pod sufitem siegnac:))
OdpowiedzUsuńMnie tez ponioslo, ale troche inaczej, dalam 10km z buta i dzis ledwie zyje;/
Czytałam :) ale jakie zdjęcia ładne! Tyle czasu na świeżym powietrzu. Oraz incydent z mokrymi paznokciami :D hahahaha
UsuńPięknie Cię poniosło:))
OdpowiedzUsuńJesteście dwie MISZCZYNIE z Frytką -podziwiam niezmiennie;)))
A dzieci -dwóch malców wariuje mi od rana!
zwariuję;/
Zaknebluj, zwiąż i spuszczaj z balkonu jak jojo :P rada kobity z pms :P
Usuńnie kuś, kobieto, nie kuś!!!!!!!
UsuńBalkonu nie mam:))
z okna na piętrze?
Usuńsesesesese:)))
UsuńMiśka, nie broń się, zdrowie psychiczne najważniejsze :))))
UsuńNie na darmo koś wymyślił przysłowie: Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje.... Co daje? Ano czas na wykonanie całego mnóstwa rzeczy. Ty jesteś tego pięknym przykładem
OdpowiedzUsuńhehehe, co we mnie wstąpiło, to nie wiem. Szkoda, że wzięłam się za rzeczy, które nie są tak oczywiste i zauważalne, jak wyprasowanie całej góry prania. Ale... wiem, co zrobiłam i ja swoim lekko pedantycznym okiem dostrzegam różnicę.
UsuńWzór na tę chustę poproszę na maila ;o) oraz WOW
OdpowiedzUsuńChustę zrobiłam tak: http://haft.blox.pl/2010/03/Wiosenny-komplecik.html
Usuńdodałam tylko swój własny wzorek ażurowy, wedle uznania i osobistych preferencji. Polecam trochę cierpliwości i długie druty :) bo na końcu to miałam tych oczek chyba ze 200 na jedną stronę chusty. Oraz po uprasowaniu rozmiar chusty się zwiększył o jakąś 1/3 co najmniej.