O książce "Macierzyństwo bez lukru" słyszałam już dawno. Jeszcze jej nie zakupiłam, czytałam jedynie fragmenty, a także wycinki blogów dziewczyn, które tą publikację stworzyły. Zapewne się powtórzę, jednak chciałabym po raz kolejny wyrazić swoją własną prywatną aprobatę takich akcji i publikacji.
Jestem za tym, aby głośno i otwarcie mówić, jak jest. Nie popieram zaklinania rzeczywistości i sprzedawania światu bajki o tym, jak jest cudownie, podczas, gdy cudownie jest "czasami", a pozostałą część dnia oraz nocy jest "normalnie". Macierzyństwo to nie je bajka. To jest obowiązek, to jest praca na pełny etat, to jest ogromna odpowiedzialność. Nie da się podjąć decyzji o zostaniu rodzicem, bez poznania wszystkich stron i kolorów tego przedsięwzięcia. Ktoś się naczyta poradników, kolorowych gazet, a potem nagle doopa - nie wygląda to wcale tak, jak miało być, jak się zaplanowało, jak się to wyobrażało. Przychodzi rutyna, codzienność, nuda, zmęczenie, permanentne niewyspanie i zdziwienie. "Przecież miało być tak pięknie, a jest kurna tak normalnie!". Upada mit o tym, że dziecko scala związek, bo okazuje się, że związek schodzi na plan drugi (jak nie trzeci) i jest tak na prawdę wystawiony na nie lada próbę. Fakt, że jeśli ją przetrwa, to jest to oznaką, że da radę przetrwać niejedno. W końcu próbę ogniową już ma za sobą.
Świat, w każdym swoim aspekcie, nie jest czarno-biały. Ma różne odcienie szarości, ale również mnóstwo wszelakich barw. I to jest piękne. Kobieta idąc do sklepu z butami kilka razy się zastanowi, zanim kupi tą jedną parę, tą modną. Nie sztuka kupić buty, w których się nie da potem chodzić, bo gryzą, bo obcierają, bo nogi można połamać. Nad butami się czasami dłużej zastanowi, niż nad decyzją, czy posiadać dziecko. Bo przecież dziecko to taki fajny gadżet, koleżanka ma, to może ja też? Przecież w tych gazetach to tak pięknie wygląda... Tja... Wygląda. Po kilkugodzinnej obróbce fotoszopem :P
Jak mówiłam - dziecko to odpowiedzialność za drugiego człowieka, za jego wychowanie i ukształtowanie. To praca, obowiązek, poświęcenie - głównie siebie samej. Przewartościowanie swojego zbudowanego misternie świata, relacji z partnerem/mężem, znajomymi. Istna rewolucja i przewrót. Nie jest to słodko-pierdząca nowelka, o nie. Lukru tam znajdzie się trochę, jak najbardziej, ale nie powinno się oczekiwać tylko i wyłącznie słodyczy. Gorycz to też smak, choć mniej lubiany, to potrzebny. Żeby nie zemdliło. Upada powoli, ale jednak systematycznie, mit wiecznie zadowolonej i szczęśliwej Matki-Polki, której życiowym celem jest rodzenie kolejnych dzieci i bycie gospodynią domową, a jej świat jest wyłącznie piękny i cudowny. Złego słowa powiedzieć jej nie wolno, gdyż jest to objawem szaleństwa, braku wdzięczności i nie wiadomo czego jeszcze - pewnie bycia "złą kobietą", która albo ma depresję poporodową, albo sobie biedna nie radzi - najlepsze wymówki.
Mówmy głośno o tym, jak jest. Nie mylmy tego z marudzeniem, depresją, i wszystkimi innymi możliwościami. Po prostu - mówmy jak jest. Że jest różowo, jest szaro, jest słonecznie, jest pochmurno - jest różnobarwnie. Jest słodko-gorzko.
Pamiętam, jak wszyscy mówili mi 'zobaczysz- pokochasz'. No i zobaczyłam. Piękne to było, niepomarszczone, bo urodziło się przez CC, ale ja byłam ucięta wpół i nie do śmiechu mi było i nie do miłości. Macierzyństwo to proces dorastania. Dorosłych do bycia z młodym człowiekiem i nie zabicia go oraz człowieka do brania odpowiedzialności.
OdpowiedzUsuńTrafione w samo sedno :)
UsuńBędąc na macierzyńskim marzyłam o tym, aby wrócić do pracy. Karmienie piersią było dla mnie bolesną gehenną. Wiecznie byłam uwiązana przy dziecku, wiecznie mokra. Ciągle wykonywałam te same znienawidzone czynności. Miałam problem ze zorganizowaniem się. Szybko wróciłam do pracy i nagle wszystko zaczęło się układać. Monotonia zniknęła i macierzyństwo nabrało kolorów. Każda z nas przeżywa to inaczej, ma inne potrzeby, pragnienia... Serdeczności.
OdpowiedzUsuńRzecz w tym, żeby dopuszczać właśnie takie przeżycia i mówić, że nie wszystkim i nie wszystko wydaje się piękne i cudowne, a kobieta, która mówi, że karmienie piersią to nie jest bynajmniej najpiękniejsza chwila w życiu (szczególnie jak się dostało zastoju i boli jak cholera, a cycki ma się poranione) - nie wmawiać jej, że sobie nie radzi, ani że w depresję popada, tudzież zaprzeczać - nie masz racji, nie wiesz co mówisz, masz się cieszyć i już. Nie można kłaść kobietom do głowy, że jak opisują rzeczywistość, to narzekają i na pewno są złymi matkami.Pozdrawiam!!!
Usuńświęta prawda Tygrysku, nic dodać, nic ująć :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że się ze mną zgadzasz :)
Usuńa jakżeby inaczej?... mimo, że z racji posiadania ustawowej trójki dzieci, zaliczam się do tzw. grona matek polek to wcale dobrym przykładem nie jestem... i, pewnie, gdyby wiedziały co tak naprawdę o tym wszystkim sądzę, to by mnie wykluczyły ze związku :)
UsuńDzieci, czy matki polki? Nie doprecyzowałaś. Zawsze możesz liczbę potomstwa zwiększyć, wtedy Cię nie wyrzucą, bo przekroczysz magiczną liczbę i zostaniesz honorowym członkiem (członkinią) klubu :D
Usuńwypluj to!!! przez lewe ramię!! i solą sypnij dla bezpieczeństwa jeszcze.!!!.. aż żem się zdenerwowała, muszę ochłonąć... i precyzuję: matki ... :)
Usuńod ilu nie wyrzucają?;))
UsuńMasz rację Tygrysie! I uważam, że troszke zdrowego egoizmu każda matka potrzebuje, żeby nie zwariować.Pamiętam jak w zeszłym roku chciałam wyjechać i ktos mi napisał, że powinnam zostać, bo matka to matka.A ja wiediząłam,że Grześ ma dobrą opiekę - tatę, rodzeństwo, ciotki jakby co.
I że ja musze mieć oddech, żeby nie zwariować.Zresztą takie odskocznie robę jak się da!
Żadnego zdjecia dziewczynki?Pięknie wyszłyście;)))
podobno od czterech, jesteś dożywotnim członkiem Miśka, bez obaw.... :)
Usuńa o jakich zdjęciach mówisz, Miśka? ... bo jak o tych, co ja myślę, to ja nie protestuję :)
Zamarz moją buzię i śmiało wstawiaj ;)
UsuńTygrys, jak mi się przez Twoje nieodpowiedzialne gadanie liczba potomstwa zwiększy, to zostaniesz matką chrzestną... więc się dobrze zastanów, co mówisz :)))))
UsuńNo problem, mogę być, póki co mam tylko jednego chrześniaka :) Mogę wziąć pod skrzydła kolejną sztukę
Usuńa to a propos tematu :)
Usuńhttp://img4.demotywatoryfb.pl//uploads/201308/1376299484_7us1i6_600.jpg
A propos tematu - podpisuję się pod tym. Przy myciu zębów, jak się ma szczoteczkę w paszczy dzieci zadają najważniejsze pytania, jak się siedzi na tronie to również MUSZĄ natychmiast coś oznajmić lub uzyskać zgodę - niecierpiącą zwłoki, NATYCHMIAST. A jak się człowiek pójdzie wykąpać w samotności to włażą, siadają i oznajmiają: "posiedzę sobie z tobą mamusiu, bo cię lubię".
Usuń...
no comment
Zapomniałam wspomnieć o potrzebie zrobienia siku lub kupy moment po zalaniu kibelka płynem do czyszczenia, albo właśnie jak się kąpię - taka nowoczesna aromaterapia :P
UsuńNo właśnie.
OdpowiedzUsuńNawet kiedyś o tym pisałam. I nie ma tu nic do rzeczy to, że akurat ja nie nadaję się na matkę-Polkę. Po prostu taka jest rzeczywistość.
I nie ma co jej sztucznie ubarwiać.
Usuń