Jak co roku, już drugi rok z rzędu (hłe, hłe, młoda ta tradycja jeszcze) wypuściłam się z córką w nasze piękne góry, a konkretnie Tatry, które kocham, uwielbiam, miłuję, muszę tam być i już. Usiłuję swoje umiłowanie przekazać córce i chyba mi się udaje ta sztuka.
Czwartek, 22.08
Wyjazd z domu, przesiadka w Krakowie, szybka wizyta w decathlonie celem odebrania butów dla córki i jedziemy do Zakopanego. W tym dniu nie robiłyśmy już nic, przeszłyśmy się tylko troszkę, coby okolicę poznać i zobaczyć, gdzie co leży (czytaj sklep na przykład, czy jakaś jadłodajnia). Siusiu, paciorek i spać, bo jutro idziemy zdobywać szczyty. Nocleg miałam w okolicy ulicy Kościeliskiej, boczna uliczka, zaraz obok liceum sztuk pięknych, z widokiem na "Giewonda", jak mówiła moja córa, regularnie przekręcając nazwę. Cicho, bardzo spokojnie, czysto i cenowo stosunkowo okej. I blisko do busów, które odjeżdżają również spod dolnych Krupówek (nie musiałyśmy zasuwać na dworzec!).
Piątek, 23.08
Pobudki nie trzeba było robić, jakoś same wstałyśmy około 7-mej i przed 9-tą już jechałyśmy w kierunku Łysej Polany. Cel - Morskie Oko, które córa chciała koniecznie zobaczyć. Początki drogi były jakieś ciężkie, młoda marudziła, stękała, ale szła. Jakoś. Rozkręciła się przy Wodogrzmotach, które jakieś małe się wydawały, po upalnym lecie - zdarzało się, że jednak było tam więcej wody, niż obecnie. Morski Oko, jak zawsze ładne, malownicze, tylko okrutnie zaludnione - można oszaleć. Zjadłyśmy ciepły posiłek, wypiłyśmy czekoladę i czym prędzej uciekłyśmy w górę - w kierunku przełęczy Szpiglasowej. Trasa na przełęcz jest niesamowicie malownicza. Szlak odchodzi w prawo od MO i wznosi się powoli po zboczu góry. Wąska, ale bardzo łagodna ścieżka prowadzi początkowo przez las. Po około 10 minutach las się nieco przerzedza, a oczom ukazuje się jezioro - błękitne, piękne, oddalone. Na ścieżce jest raptem kilkoro turystów (nie są to turysty z bryczek, ale turyści). Cisza i coraz lepiej widoczne z góry jezioro. Przed nami majestatyczny Mnich, pochylony, idzie ku szczytom, na lewo kolejne górskie zbocza otaczające MO, po lewej stronie powoli rysuje się niecka Czarnego Stawu pod Rysami, który jeszcze jest niewidoczny - jesteśmy jeszcze na zbyt małej wysokości. Ścieżka powoli wyprowadza nas z lasu, na poziom kosodrzewiny. Zbliżamy się do Mnicha i do kamienistych zboczy. Mijamy kolejny raz strumyczek spływający z góry, ścieżka wije się zakosami, nadal łagodnie i delikatnie. Po nieco ponad godzinie dochodzimy do rozwidlenia szlaków. Mamy widok na Dolinkę za Mnichem, w tle ścieżkę na Wrota Chałubińskiego. Mnich nieco stracił na majestacie, jakby się skurczył... Sama Szpiglasowa Przełęcz i szczyt Szpiglasowy tonie w chmurze, choć na dole świeci słońce. Do szczytu jeszcze około godziny (przy tempie, w jakim szła młoda, myślę, że max 45 minut). Jednak na tym etapie rezygnujemy. Jest już za późno na większy odpoczynek i dalsze wspinanie. Trzeba jeszcze zejść ze ścieżki i wrócić do tego gniazda buczących os nad MO, a potem jeszcze z MO na dół do busa. Droga w dół do MO była lekka i przyjemna, po asfalcie już gorzej, ale przecież nie zostaniemy... Jak się weszło, trzeba i zejść. W Zakopanym byłyśmy około 18-tej. Spało się nam nad wyraz dobrze.
Niektórzy spotykają w górach niedźwiedzie, inni widują kozice, a my spotkałyśmy górali... z góralskiej kapeli :)
Pniemy się wysoko, ku Mnichowi
Widok na Morskie, po prawej Czarny Staw się wyłania, a po lewej ścieżka, którą tu dotarłyśmy. Zdjęcie wykonane już podczas zawracania.
Jeszcze raz Morskie z lewej, a Czarny z prawej i zamglone szczyty nad nim. Zdjęcie wykonane już podczas zawracania.
Młoda niemal na rozwidleniu, Szpiglasowa we mgle. Doszłyśmy do tej zielonej "bulwy" nad głową Młodej. Tam nastąpił zawrót.
Sobota, 24.08
Dzisiaj w planie wycieczka na Halę Gąsienicową i Czarny Staw Gąsienicowy. Idziemy od Kuźnic, przez Boczań, Skupniów Upłaz. Ta część wycieczki zajmuje nam 2 godziny. Po poprzednim dniu Młoda jest nieco zmęczona i mękoli, ale jako tako, przed schroniskiem się wreszcie rozkręca i pędzi. Chyba te dwa łyki power rade ją tak na nogi postawiły. Poprzedniego dnia, jak się napiła, to niemal do szczytu Szpiglasowej dobiegła. Hala została zdobyta, pięknie jakimś kwieciem obrośnięta. Z hali krótki postój w Murowańcu, gdzie jadłam chyba najlepszy w życiu żurek z jajkiem, ziemniaczkiem i kiełbasą (i najdroższy zarazem...). Porcja była na prawdę bardzo solidna. Posilone i odpocznięte ruszamy nad Staw. A nad stawem... Jak zwykle pięknie, choć same szczyty we mgle. Ewa, dla Ciebie zdjęcia, ze szczególnym uwzględnieniem Kościelca. Zejście było bardzo interesujące. Jednak z uwagi na ciągłe motywowanie starszej pani oraz jej asekurowanie (wybrały sobie ścieżkę przez Jaworzynkę), nie miałam czasu ani ręki, aby je dokumentować. Ta trasa robi wrażenie - jest przez chwilę (ok. 40 minut) stromo, a potem w nagrodę płasko. Ale pierwsza część daje się we znaki...
W drodze, na Upłazie.
Gdzie jest Wally? Czyli dziecko dociera.
Hala zdobyta - w tle Betlejemka.
Staw Gąsienicowy - w tle (uwierzcie na słowo) Kozi Wierch, między innymi... Orla Perć.
Kościelec - jedyny nie zasłonięty przez chmurę.
Miejscowa fauna - poza kaczkami były też ryby, które zjadały rzucany kaczkom chleb, zanim wspomniana kaczka do niego dotarła.
Niedziela, 25.08
To już był dzień wyjazdu. Rekreacyjnie zdobyłyśmy Gubałówkę za pomocą kolejki, a tam moje niespokojne dziecko zdobywało park linowy. Wolałam jej dać 20 zł na godzinną zabawę na linach, niż 10 za 5 minut skakania na trampolinie, czy czymś podobnym. Dziecko radziło sobie jak stary wyga - przepinało bloczki, zapinało liny, zjeżdżało na tyrolce... Była kapitalna. Popołudniu wróciłyśmy do domu. Za rok - kolejna wycieczka.
Ach, tośmy się w niedziele minęli pewnie gdzieś w Zakopanem, ale ja byłem tak "niedzielnie" na inauguracyjnym koncercie festiwalu, bo córki miały koncert:) Ja też uwielbiam Tatry, choć nie znoszę Zakopanego, no i mam tylko 50 minut od domu, więc wpadam kilka razy w roku. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW drodze na dworzec zahaczyłyśmy jeszcze o końcówkę korowodu. Samego Zakopanego również nie darzę jakimś sentymentem - jest dla mnie bazą noclegowo-wypadową. A na Krupówki reaguję wręcz alergicznie i dostaję drgawek. Omijam jak mogę. Nie chodzę.
UsuńWieki tam nie byłam ;-( Na pocieszenie pojadę se dzisiaj w moje góry, co to mam je pod nosem ;-)
OdpowiedzUsuńO matko! Witaj! Gdzie byłaś, jak Cię nie było? Wrócisz?
UsuńJuż wróciłam Tygrysie, a nie było mię miesiąc jeno, albo króej nawet ;-) Se wakacje urządziłam i szlajałam się po Europie.
UsuńRzuć swym adresem mailowym (chyba, że masz mój, to napisz do mnie) podam Ci na się nowe namiary. Jeżeli je kcesz oszszszywiście ;-)
Oczywiście, że chcę! Poszedł mail ode mnie, o ile jeszcze adres jest aktualny.
Usuńjesoooo, zmęczyłam się tą wspinaczką od samego czytania :)))) ... podziwiam, ale nie zazdroszczę, gdyż i ponieważ, z gór najbardziej lubię morze :)))... wszystko ok?... pozdrawiam ...
OdpowiedzUsuńA ja góry uwielbiam. I widzę, ile mi dały ćwiczenia, i jak poprawiłam swoją kondycję. Szło mi się rewelacyjnie, ustalałam sobie swoje, lżejsze tempo i szłam, bez zatrzymywania. Pół drogi niosłam pod górę oba plecaki, a potem trochę młodą na barana.
UsuńWieczorem raz musiałam się naszprycować opokanem na krzyż, ale rano nie było śladu po nadwyrężeniu.
Okej nie jest, ale nie chce mi się wracać do tego.
Pozdrawiam.
podziwiam w takim razie ale, w sumie, się nie dziwię bo Ty sprytna i gibka kobieta jesteś :)
UsuńTo wszystko zasługa lekkiego przygotowania.
Usuńodpowiedniego przygotowania i .... napoju energetycznego? ... :)
UsuńNapój jest taki energetyczny, jak ze mnie krawcowa zawodowa
Usuńno wiesz, bo jeśli oszczędzałaś na procentach to ...
UsuńNiestety, procenty były niedostępne... raz małe piwo po wędrówce do obiadu... Będąc opiekunem małoletniego musiałam być trzeźwiuteńka... Zresztą, ja nie piwosz, ani miłośnik alkoholu, poza winem, a takiego nie miałam.
UsuńBoziu, jaka śliczna kaczka, ze śliczną wodą zresztą!
OdpowiedzUsuńA jakie pstrągi w niej pływały. Kwiatki po drodze nie chciały pozować - jak się zbliżałam, to one uciekały mi z obiektywu, tłumacząc się wiatrem, że niby mi je zdmuchuje. Ten staw jest piękny, jak dla mnie - nawet ładniejszy od Morskiego Oka.
UsuńA ja myślałam, że Morskie Oko.
UsuńJesssoooo, Tygrys, ale Ty wicher robisz! Co się do nieszczęsnych kwiatków zbliżyłaś, to umykał, gięte wichurą!
UsuńNie, rzeczona kaczka była na Stawie Gąsienicowym. Na Morskie nawet nie podchodziłam, przecież tam była nieprzebrana ciżba ludu, niekoniecznie rodzaju przeze mnie akceptowanego. A kwiatki się chybotały. Nie mogłam im zdjęcia na dużym zbliżeniu zrobić, bo mi kuźwa wiatr je spod obiektywu wywiewał.
UsuńNo toż mówię, że wichurę robiłaś. Musiałaś robić, bo skąd by się wzięła?
UsuńCudownie, przepięknie, uroczo i zazdroszczę :-)
OdpowiedzUsuńjesooooooo dzięki...... :))))))))) no cudnie po prostu, wspaniałe zdjęcia, ale mi radości nimi dałaś :)))))
OdpowiedzUsuńPrzepięknie opisałaś trasy.... koniecznie muszę odwiedzić tamte rejony, bo dawno tam nie byłyśmy z Juniorką. Zaczęłam zapominać.
Chodzimy najczęściej pod koniec czerwca, wtedy jest dość pusto. Może wybierzemy się razem :)))
A Jaworzynką kiedyś schodziłam.... w czasie ulewnego deszczu. Że się nie pozabijaliśmy zjeżdżając po głazach, to nie wiem jakim cudem.
Moja Juniorka mniej męczy się wchodząc po stromych ścieżkach, niż po płaskim, dlatego konczyłyśmy trasy nad MO, a potem bryczką w dół do samochodu :))
dzięki Tygrysie... od razu mi humor wrócił :)))
Polecam wejście na Szpiglasową. Nie jest ostre, zajmuje ok. 2,5 godziny. Można zejść tą samą drogą lub nieco bardziej odważnie - do Doliny 5 Stawów - na początek ok. 15 minut łańcuchów, a potem już normalnie. Potem przez Dolinę i do Doliny Roztoki, wychodzisz przy Wodogrzmotach. Zamiast na Szpiglasową - możesz wejść na Wrota, skręcić na rozwidleniu szlaku. Ja mam w planie jeszcze Mięguszowieckie, Wrota i część Tatr na "prawo" od Kasprowego, czyli Ciemniak i okoliczni kumple. Jaworzynka jest niezła :) pokazałam im z góry szlak i kazałam wybrać, mówiąc, jak który przebiega :)))
UsuńCieszę się, że poprawiłam humor :)))
muszę posiedzieć z mapą. Albo poproszę Cię o trasy :)))
UsuńKiedyś do MO schodziłyśmy z pięciu stawow, cudowna trasa.
jeszcze raz dzięki za zdjęcia :))
proszę bardzo :) kiedyś się może tam spotkamy, a w razie czego - służę pomocą!
UsuńNo to jakiś nowy gatunek nam się pojawił Tygrys Górski hmmmm dziwne efekty GMO się objawiają:)
OdpowiedzUsuńOraz dzień dobry :)
dzień jak dzień, jako taki. A ja po górach zawsze fikałam. Może się na panterę górką powinnam przerobić?
UsuńA to się tak da raz Tygrys, raz pantera?? Hmmm w sumie........kobieta zmienną jest :)
Usuńa dlaczego by nie można? Nikt nie zabrania, więc znaczy się można.
UsuńI takie góry lubię najbardziej. Na zdjęciach :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No to masz okazję zobaczyć, jak to wygląda z bliska :)
UsuńPięknie podpatrywać jak obserwator z offu takie górskie wycieczki :) Sama od dawna w górach nie bywałam, tym bardziej miło się czytało, a szczególnie oglądało zdjęcia.
OdpowiedzUsuńNie jestem biegła w opisywaniu, mogę tylko dokumentować.
UsuńI to Twoje tygrysiątko tak na nóżkach po tych wszystkich trasach? Nie nosiłaś "na barana"?
OdpowiedzUsuńTak na nóżkach własnych osobistych. Ostatnie metry z Morskiego ją poniosłam, jakieś 300-400. Też nie jestem z żelaza i swoje ograniczenia mam, a dziecię swoje waży. Pozdrawiam.
Usuń