Normalnie mnie trafi zaraz coś! Jak co dzień do śniadania robię prasówkę i widzę artykuł o rowerzystach - na moście tym razem. No i czytam, co robię źle, jak zapewne spory odsetek mieszkańców, który aktualnie porusza się na rowerze z przyczyn różnych. Miast się chwali ścieżkami, rowerem miejskim, że przyjazne, że ekologia, i tym podobne szmery bajery. Ale....
I tak oto oczy me widzą taki tekst:
50 złotych kosztuje przejechanie rowerem po chodniku mostu Lwowskiego w Rzeszowie. Takie mandaty wlepiają policjanci rowerzystom, którzy łamią przepisy. Samochody na moście mogą jechać maksymalnie 50 km na godzinę, a w takim wypadku rowerzyści muszą poruszać się po jezdni.
Yhm, czyli dowiedziałam się czegoś nowego - mam szczęście, że ostatnio wracałam od lekarza za darmo, a nie za 50 zł, bo na moście z roweru nie zsiadłam. A tam rzeczywiście ścieżka urywa się przy rozpoczęciu mostu.
W mieście jeździć z przepisami się po prostu nie da... To, co miasto oferuje, to jest jedynie namiastka. Chwalą się, że mamy tyyyle kilometrów ścieżek. Ale... jak zwykle jest jakieś ale. Ścieżki urywają się nagle, nie wiadomo czemu, albo tuż przed przejściem, albo przed parkingiem (wycięty fragment chodnika na potrzeby parkingu), po to, żeby 100 metrów dalej ponownie się zacząć (parking się skończył). Pominę już samochody zaparkowane na ścieżkach, które przylegają do ulicy. Duże skrzyżowanie, światła, kilka pasów i prrr kobyłka, koniec ścieżki, ciąg dalszy za światłami. Jadę taką ścieżką ponad kilometr i nagle stop - powinnam zejść z roweru i przejść przez drogę, żeby po drugiej stronie znowu wsiadać. Okej - rozumiem, przy mniejszych ulicach, gdzie rower może nagle wyskoczyć, ale przy 4-pasmówce, gdzie jest sygnalizacja - nie do końca się zgadzam z takim pomysłem. Przecież na czerwonym nie wjadę, tylko na zielonym. A skoro ja mam zielone, to samochody czerwone - więc w czym problem? W pieniądzach, bo jeśli wyznaczą ścieżkę, to będą musieli dodatkowy sygnalizator dostawić, ze znaczkiem rowerka. Poza tym, mam takie ulice po drodze do pracy i muszę mieć oczy dookoła głowy, bo kierowcy mają w poważaniu zielone na przejściu, jeśli oni mają "strzałkę". Wielokrotnie nawiewałam, czy to na nogach, czy na rowerze, przed takim baranem. Bryluje tu moje ulubione przejście pod realem. Ale idźmy dalej. Jeżdżę wolno, nie szaleję, jeszcze nikomu pod koła nie wjechałam, ani nie rozjechałam pieszego, nawet jak mi wlezie niczym krowa na środek ścieżki, bo piesek chciał na trawkę po drugiej stronie chodnika,
Jeżdżą po chodnikach, tam, gdzie im nie wolno, oraz pokonują przejścia dla pieszych na rowerze. Dlatego patrole policji są uczulone na to, by w swojej codziennej jeździe po mieście zwracać szczególną uwagę na poruszających się rowerzystów. - Chciałbym przypomnieć, że po chodniku rowerzysta może jechać tylko w trzech przypadkach: jeżeli szerokość chodnika wzdłuż drogi, po której poruszanie się pojazdów jest dozwolone z prędkością większą niż 50 km/godz., wynosi co najmniej dwa metry (ok. czterech standardowych płyt chodnikowych) i nie ma wydzielonej specjalnej drogi dla rowerzystów; w razie ekstremalnych warunków pogodowych - burza, śnieg, grad, deszcz, gdy jezdnia jest na tyle śliska, że poruszanie się po niej rowerem jest bardzo niebezpieczne; oraz jeśli opiekujemy się kierującym rowerem dzieckiem, które nie ukończyło 10. roku życia. Pozwolenia na jeżdżenie chodnikiem nie mają jednak opiekunowie podróżujący rowerem z dzieckiem przypiętym do fotelika - wylicza rzecznik KWP w Rzeszowie.
Cały tekst: http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,14393198,Rowerzysci_na_moscie_Lwowskim_lapia_mandaty.html#LokRzeTxt#ixzz2bAVsQMmi
Dodatkowym utrudnieniem jest komunikacja miejska. W Rzeszowie jest zakaz wsiadania z rowerem do autobusu. Ścieżki, które znajdują się np. w centrum, nad rzeką, nad zalewem, są oddzielone od reszty miasta ulicami. Jeśli chciałabym pojechać z dzieckiem na Bulwary, muszę załatwić auto z bagażnikiem i tam dziecko dowieść. Mogłabym autobusem, ale nie wolno. Nawet jeśli jest pusty. Jeśli złapię gumę gdzieś w drodze - to mam murowany spacer. Nawet jeśli autobus jedzie pusty. Wózki z dziećmi wozić można. Rowerów nie można, bo mogą zabrudzić ubranie, uszkodzić odzież lub pasażera, i zajmują za dużo miejsca. Wózki nie zajmują. Oraz wózkiem nikt nigdy komuś w nogi nie wjechał. A rowerem na pewno by to zrobił. Jak miałam wózek, a autobus był wypełniony - nie wsiadałam. Rowerem też bym nie wsiadła. Ale cóż... Ten zakaz jest uważam zły. Uważam, że kierowcy powinni traktować przewóz rowerów zdroworozsądkowo - jeśli jest mnóstwo miejsca - nie wywalać takiego pasażera, bo to się wiąże z dodatkowym skasowanym biletem. Czyli zarobkiem.
Co do konfliktów - jeszcze słów kilka.
Powiem szczerze - między rowerzystami, kierowcami i pieszymi zawsze będą zatargi. Zawsze się znajdzie jakiś baran, który narobi złej opinii, w każdej z tych grup. To fakt, że mijałam wielu baranów - rowerzystów, którzy nagle wjeżdżali na ulicę, lawirowali między pieszymi, z ostrożnością byli na bakier. Ale nie raz i nie dwa było tak, że jadę ścieżką, a tu nagle myk - pieszy sobie idzie. Ostatnio - szeroki chodnik, obok ścieżka, po chodniku idą 3 panie, obok ścieżką pan, osoba nr 4. Oczywiście idą pełną szerokością. Jak użyłam dzwonka, to pan do mnie z tzw. japą "co się czepiasz? miejsca nie masz? ulica jest!". A na ulicy zakaz jazdy rowerem. Odpowiedziałam panu, że skoro jak krowa włazi na środek ścieżki rowerowej, to niech się liczy, że go przepędzą. Nie odezwał się. Jeśli mam gdzieś dojechać, tak planuję przejazd, żeby jechać ścieżkami - ile się da. Szanuję pieszych i nie jeżdżę ich częścią chodnika. O to samo proszę ich. Ścieżek jest mało, więc nie łaźcie po tym, co zostało dla nas. Kierowcy nasz często nie widzą, bo nie są przyzwyczajeni. Ileż to razy musiałam jechać środkiem drogi w obawie przed wyjeżdżającymi autami - nie patrzą, tylko wsteczny i dajesz! A rowerzysta - jego problem. Najwyżej uskoczy, wjeżdżając nagle pod koła innemu.
P.S. żeby nie było, że jednostronna jestem i nieobiektywna - pochwalam takie wpisy: TUTAJ
Jazda po chodnikach, poza nielicznymi wyjątkami, jest zabroniona. Wyobraź sobie korek na ulicy i omijający go chodnikiem samochód. Tak samo kuriozane zachowanie jak jazda rowerem po chodniku. Jest to po prostu łamanie przepisów. I mandaty się należą bez dwóch zdań. Piszę to jako pieszy, kierowca i rowerzysta. Ostatni mandat dostałem jako... pieszy. Bo przechodziłem niezgodnie z przepisami. Może taka szkoła należy się teraz rowerzystom, od których nikt nie wymaga żadnego dokumentu potwierdzającego znajomość przepisów. Może zatem mandaty wymuszą choć przejrzenie jednego jedynego rozdziału w kodeksie drogowym o jeździe na rowerze i zasadach dotyczących tej nieskomplikowanej sztuki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Masz rację. A teraz wyobraź sobie taką sytuację- al. Jerozolimskie w kierunku mostu poniatowskiego (zmyslam oczywiście), po chodniku ścieżką jedzie rower. Nagle przy wjeździe na most jest koniec ścieżki i zgodnie z przepisami rower powinien wskoczyć na drogę, bo chodnikiem mu nie wolno. Nie neguję przepisów, tylko wytykam absurdy. Bo mają braki i niedociągnięcia.
UsuńI nie będę bronić również zbaraniałych rowerzystów, którzy np. uwielbiają jeździć dwójkami na ścieżkach... albo wykonują nieprzemyślane manewry. Po każdej stronie każdy ma coś za uszami.
UsuńNo to trzeba zjechać na ulicę. Bez dwóch zdań. chodnik, jak nazwa wskazuje, służy do chodzenia.
UsuńTylko czy to nie będzie wtargnięcie?
UsuńPrzecież nie ma skrzyżowania, nie ma naturalnej możliwości włączenia się do ruchu... Najlepsza byłaby teleportacja na drugą stronę ;)
Też sporo jeżdżę rowerem i też mam czasem dylemat, czy jechać chodnikiem czy zjechać na jezdnię. Ale wtedy staje mi przed oczami skasowana na jezdni koleżanka i dylematy mam z głowy. I jeśli kończy mi się ścieżka to jadę dalej chodnikiem, bez żadnych skrupułów. A o kulturze na jezdni
Usuńi chodniku można by tomy napisać. I żadne czytanie ustaw i paragrafów nic tu nie da.
Jak mówiłam - każdy ma coś na sumieniu, każdy czasem zrobi coś głupiego, ale robienie czegoś na złość, to już chamstwo.
UsuńTo jest takie nasze "postaw się". Nie będzie mi tu kolarzysta mówił gdzie mam chodzić. A już niewiasta na rowerze to wcale...
UsuńKłamczucha, kłamczucha, kłamczucha !!
OdpowiedzUsuńŻe co??????
OdpowiedzUsuńJak że co, jak że co, ostatnio pisałaś, że od lekarza do domu zawiózł Cie ojciec, a teraz piszesz że rowerem jechałaś więc co?? Nie Kłamczucha jesteś?? Otóż Kłamczucha ooo!! I wiesz co jak lekarz nie przekonał Cie że to zły pomysł z rowerem to chyba powinni Ci nie wypisywać mandatu a powietrze z opon wypuścić oo!! nauczyłabyś się i wizyt u lekarza i przepisów PRD takie dwa w jednym :) Taki bonusik ode mnie :)
OdpowiedzUsuńA wiesz za co dostałam ochrzan? Bo ja na tym rowerze jeździłam tam systematycznie. Za ostatnim razem zostałam złapana na gorącym uczynku. i co? wstyd?
UsuńOj Tygrysku ale o powrót mi chodzi ostatni noooo, nie wykręcaj tygrysa ogonem do tyłu noooo :)
UsuńMasz rację - następnym razem z narażeniem życia i zdrowia wtargnę na ulicę, gdzie wszyscy jeżdżą przepisowe 50 km/h :P narażę się i kilku kierowców, którzy będą trąbić i w siebie i mnie wpadać. A co! Skoro nie mogę chodnikiem....
UsuńZgadzam si.ę - Rzeszów nie jest miastem rowerowym... 5 lat przemieszkałam i bywam regularnie :-)
OdpowiedzUsuńWitam po tak długiej przerwie! No właśnie widziałam, że jesteś z dość bliskich okolic :) Nie jest dla rowerów i jeszcze sporo wody w wisłoku musi upłynąć, zanim zmieni się obecny stan. Chociaż trzeba przyznać - zmienia się. Ale sytuacja z wczoraj - środkiem ścieżki zasuwało ok. 3-4-letnie dziecko na hulajnodze. Nawet nie wiem, którzy ze spacerujących to byli rodzice. Takie dziecko może nagle stanąć i zawrócić o 180 stopni, czy skręcić w jakąś stronę, bez kontroli i możliwości przewidzenia. 100 metrów dalej - 3 panów idących ścieżką i kawałkiem chodnika, a rower omijał ich po trawie. Ja mam w tym celu dzwonek i niewyparzoną "gębę" ;)
UsuńZgadzam się Tobą w 100%. Absurd za absurdem. Uwielbiam jazdę na rowerze i w Warszawie widzę to samo. Najbardziej wkurzają mnie, jako zapaloną rowerzystkę, piesi wpierniczający się na ścieki rowerowe. Obrażalskie hrabiostwo, któremu jak zwrócisz uwagę to Cię wyklną od najgorszych, bo tylko tak potrafią. Generalizuję, ale bywa bardzo często. Ścieżek mamy cora więcej, ale dopóki nie będzie ich ogrom, to zawsze będa konflikty. I dopóki ludzka mentalność będzie typu jestem sobie panem i mam innych w doopie, też będzie konfliktowo.
OdpowiedzUsuńchętnie jeździłabym rowerem do pracy, ale odstręcza mnie brak dóg rowerowych. A jezdnią nie mam zamiaru jeździć, ponieważ chcę przeżyć. Na drogach pierwszeństwo ma silniejszy i większy. I kompletny brak tolerancji dla poruszających się inaczej :)))
OdpowiedzUsuńA ponoć zielone światło jest dla rowerów...
OdpowiedzUsuńBoję się jeździć po ulicach rowerem, mimo,że samochodem śmigam.
Serdeczności.