Był długi weekend, była możliwość odwiedzenia grobów (przynajmniej części z nich), spotkania z rodziną, oderwania się od codzienności pracy. Zaliczyliśmy wizytę u rodziny męża, u mojej ciotki, odwiedziliśmy babcię w domu opieki, zaliczyliśmy chrzciny u mojej szwagierki, było chwilami intensywnie. Mężowi się lekko ukruszył promocyjny ząb nr 9. Tak, dziewięć - nie przejęzyczyłam się. Wyrosła mu niedawno dziewiątka. Pół roku temu ją przypadkiem "odkrył" na zdjęciu, a potem się wyrżnęła. Niestety się ukruszyła i mąż w trybie pilnym wczoraj ją usuwał. Dzisiaj chodzi biedny i zajada jogurty, bo go szczęka boli, a rana świeża. I jak nigdy zażywa coś przeciwbólowego.
Ale dzisiaj nie o tym chciałam.
W powyższym wywodzie wspomniałam, że byliśmy na chrzcinach. Szwagierka urodziła we wrześniu drugie dziecko. U nich wszystko odbywa się zgodnie z naturą, dla nich dzieci to błogosławieństwo i na prawo i lewo o tym mówią i pokazują całą swoją postawą, że dla dziecka WSZYSTKO i ono (one) są jedyne i najważniejsze. W sumie prawda. Nie sposób się nie zgodzić. Piję jednak do sposobu, w jaki się to odbywa. Szwagierka moja, osoba wielce sympatyczna, którą zresztą lubię bardzo, wdała się w mamusię, moją teściową :) a o teściowej to ja już mam różne zdanie. Zależy od intensywności jej szaleństw i uświadamiania mnie, jak nieprawidłowo a) żyję b) zachowuję się c) odżywiam się i rodzinę d) ogólnie nie tak wszystko po kolei (* niepotrzebne w danej chwili skreślić). Generalnie, wszystko, co robi i mówi moja teściowa jest słuszne i właściwe, a moje jest nieprawidłowe :). I tak naokoło powoli dochodzę do sedna tematu. Na chrzcinach, rodzice dziecka, chcąc nam umilić czas spędzony przy stołach i urozmaicić prowadzone rozmowy, ustawili ekran, na którym z komputera puścili zdjęcia. Dziecka. Od początku jego istnienia na tym, czyli zewnętrznym świecie. Tak więc usiedliśmy do tortu, całkiem smacznego zresztą, nałożyliśmy kęsy na widelczyki, unieśliśmy je do ust, a oczom naszym ukazał się taki oto widok: moja szwagierka na szpitalnym łóżku, z brzuchem odsłoniętym, z wywalonym wielkim mlecznym cycem i dzieckiem przypiętym do owego cyca. Hmmm... w czym rzecz? Ano w tym, że mnie nieco wcięło. W życiu nie chciałabym, aby takie zdjęcia, jeśli by w ogóle ktoś ośmielił mi się je zrobić, były prezentowane na forum publicznym. Dlaczego mój ojciec, teść, dziadek, czy inny wujek, ma oglądać moje mleczne cyce? A to nie było jedno zdjęcie. Cyce świeciły i błyszczały na ekranie jeszcze wiele razy! W domu, w szpitalu, wszędzie.Cyc tu, cyc tam, wszędzie cyca mam! I tu wychodzą różnice między nami. Wychodzi, jak bardzo odstaję i nie pasuję do tej rodziny. Moja teściowa na siłę wręcz właziła mi do pokoju jak karmiłam, chwaląc i wielbiąc te chwile. Nie szanowała i nie dopuszczała, że ja mam inne poglądy. Dla niej było naturalnym, oczywistym i zupełnie na miejscu puszczanie zdjęć i krótkich filmików roznegliżowanej córki na chrzcinach. Sama natura i piękno chwili w czystej postaci. Mnie się nie podobało. Po prostu. Dla mnie było niesmaczne. Tutaj, jest moje miejsce i mogę sobie swoją własną opinię przedstawić. Ja tego piękna nie doceniam i chyba nie umiem znaleźć. Nigdy bowiem do faktu karmienia piersią nie dodawałam jakiejś ideologii, traktowałam je jako czynność "normalną", ale osobistą - sorki, nie sikam przy ludziach, nie podciągam majtek na forum, nie karmię dziecka przy "wszystkich". Ale - jak wspomniałam - to moje poglądy, nieobiektywne :)
No, cóż... Podzielam twoje zdanie. Oraz szacunek do moich poglądów egzekwowałam wręcz agresywnie. I mało mnie obchodziło, że ktoś tam pozwalał się fotografować z cyckami na wierzchu i dołączonym do tego niemowlakiem, bo to takie "słitaśne", albo ze zwykłej ciekawości chciał się pogapić. Nie mam takich zdjęć. A niektóre moje znajome mają... Uważam, że jednak są pewne granice... :)
OdpowiedzUsuńMiło zawsze spotkać kogoś, kto myśli podobnie :) A jak Twój mały buntownik? Coś Ci się udało w nim "poprawić"?
UsuńMożna powiedzieć, że idzie ku lepszemu ;) Jeszcze dużo pracy przed nami, ale ja się nie poddaję :)
UsuńI tak trzymaj, a zobaczysz pozytywne efekty :)
UsuńMnie to ani grzeje, ani ziębi. ;)
OdpowiedzUsuńNa plaży widzę gołe brzuchy i cycki więc takie z dzieckiem mnie nie ruszają, ja wolałam karmić na osobności ale zdarzało się, że musiałam dać cycka w przychodni czy na parkingu w aucie, wystarczyło się zakryć i po kłopocie.
Ale jak mąż mi robił zdjęcie gdy karmiłam to tez mnie to irytowało, jak teściowa właziła do pokoju gdy karmiłam wkurzało mnie to nieziemsko...
A jak miałam zastój, to mąż mi proponował żeby jego mamusia rozmasowała mi cycki. :PPPPPPPPP
Wtedy myślałam, że wolałabym umrzeć z bólu zastojowego niż dać się jej dotknąć. :P
Niby tak, ale nie muszę być chyba "raczona" cyckiem przy deserze :) i przepraszam, ale się nieomal zakrztusiłam jak doszłam do masażu piersi przez teściową! :)))))))) buhahahaha
UsuńO nie, przy jedzeniu bym nie chciała oglądać. Ja wiem, że mleko mamy to też jedzenie, no ale... widocznie nie jestem aż tak wyemancypowana w tym temacie.
UsuńJak kobieta się zasłoni i nic nie widać, to może przy mnie nawet w restauracji karmić, ale jak coś jem i bym zobaczyła to jednak by mnie ruszyło.
A jednak by ruszyło, hahahahaha. :P
ależ kochana, tam nie było żadnej "krępacji" - cycuś jak malowany na pierwszym planie bez jakiegokolwiek subtelnego osłonięcia. Piersią w obywatela po oczach :) Wiesz, ja też parę razy karmiłam w parku, ale przyznam, że się krępowałam. Dopuszczam, że nie wszyscy mogą chcieć oglądać kobietę karmiącą - to też należy zaakceptować. Poza tym musiałam się przykryć dla swojego lepszego samopoczucia, bo się czułam źle, taka rozebrana.
UsuńJa też się nakrywałam zawsze, przy koleżankach wychodziłam do drugiego pokoju albo dawałam pić z butelki.
UsuńTak się zastanawiam, czy kobieta epatująca gołym cycem z przyssanym oseskiem traktuje te piersi jak coś seksualnego, czy jednak zwykłe mlekodajnie czyli aseksualnie?
I jak to jest potem, skoro wszyscy je już widzieli? :P
co to się dzieje, że kobietom nagle rozmiękcza się mózg i nie liczą się już z niczym i z nikim bo ona dziecko ma i to dziecko rządzi - rodziną, domem, znajomymi, pieniędzmi, nic nie można zaplanować i nic nie można skrytykować.
OdpowiedzUsuńJak kto ma ochotę to niech sobie karmi, chwali się zawartością pampersa i spontanicznością potomka, ale niechże nie terroryzuje tym otoczenia.
Wiesz, dobre określenie z tym rozmiękczeniem :) moja mama pyta dnia następnego: a jak tam Synuś? (mowa o pierwszym dziecku) - a ja jej mogę odpowiedzieć, że jak zwykle - jak mały rozwydrzony dzieciak. Robi co chce, lata, biega, szaleje, włazi pod stoły, nie słucha rodziców, biega po kościele, a babcia (teściowa) tylko się uśmiecha i chwali się dokoła, jaki on jest fajny :)
UsuńPrzeczekam do następnego postu. Przy tym temacie mam odruch wymiotny.
OdpowiedzUsuńTylko Frau, doprecyzuj proszę - czy wymioty wywołuje u Ciebie opis zdjęć, jakie nam prezentowano, czy też moja subtelna niechęć do teściowej - wiem, że Ty swoją ceniłaś i lubiłaś. Bo nie wiem w sumie, czy powinnam się uśmiechać właśnie, czy poczuć urażona ;)
UsuńPrecyzuje niniejszym: odruch wymiotny powoduje u mnie temat karmienia i cyca. Błeeeee...
UsuńUf ulga :)
UsuńPrzypomniało mi się właśnie, że z pełnym poświęcenia obrzydzeniem popełniłam na starym blogu tekst o cycach. Chyba go kiedyś odtworzę.
UsuńPrzy posiłku? No, nie, w żadnym razie. Przed rodziną jeśli tego nie wymagają okoliczności- nigdy w życiu.W miejscach publicznych, jeśli jest taka potrzeba, proszę bardzo.Twoja subtelna niechęć do teściowej mocno mnie rozbawiła. Staram się zapomnieć, że też nią jestem.A synową mam CUDNĄ. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńFajnie być Twoją synowa :) moja synowi ślub ze mną odradzala :) ale jak nie swiruje to jest nawet fajna
UsuńStarałam się karmić piersią jak najdłuzej, chociaż moja Juniorka zrezygnowała dużo wcześniej :)), ale nigdy nie robiłam tego publicznie, na pokaz, bo to jednak moja tylko sprawa była. Zdjęć zdecydowanie nie pozwoliłabym sobie robić, a już na pewno nie pokazywałabym ich przy deserze :)))
OdpowiedzUsuńPrawda? Przy drugim daniu byłoby lepiej ;)
UsuńNo co Ty?! Nie nakładasz majtek publicznie?? Jesteś jakaś inna! A karmienie publiczne? Na okólniku w centrum handlowym? Albo podczas spotkania towarzyskiego? To takie naturalne. No cud macierzyństwa po prostu.
OdpowiedzUsuńTak tylko gadasz, bo pewnie miałaś nadzieję, że będzie filmik z porodu.
No ja pierdolę!
Filmiki też były ale z pominięciem porodu -obejmowały dopiero to co zaraz po porodzie :)
UsuńI pewnie żałujesz;-))) No i panowie-goście na chrzcinach- pewnie żałują jeszcze bardziej.
Usuńoczywiście, że żałują. Nie mogę spać po nocach z żalu, stale zadając sobie i otoczeniu rozdzierającym i pełnym rozpaczy głosem pytanie: DLACZEGO!?!?!?!?!
UsuńBoże, to rzeczywiście mieliście fajne atrakcje podczas
Usuńposiłku. :P
Prawdopodobnie kocham Zante. Za to "No ja pierdolę!".
UsuńZa brzydkie słowo? Ja się starałam być bardzo grzeczna, bo Tygrys delikatna jest;-)))))
UsuńMam nadzieję,że nie zachowałam się niestosownie - post wywołam solidny uśmiech.No cóż. Bujną mam wyobraźnię!
OdpowiedzUsuńJak mniemam - nie jesteś zwolenniczką takich osobistych pokazów? :)
UsuńI oczywiście nikt nie ośmielił się zaprotestować?
OdpowiedzUsuńKarmiłam dzieci w różnych sytuacjach (na uboczu, z zarzuconą tetrą)
Chyba bym nie wytrzymała i ...podziękowała za deser w takiej scenerii;)
mnie jedynie subtelnie zadrżała ręka, jednak jestem przyzwyczajona chyba do ich "zdolności" oraz poglądów i specjalnie mnie to nie zaskoczyło :) można by rzec, że niemal się tego spodziewałam :)
UsuńCzy potrzebujesz pilnej pożyczki na opłacenie rachunków lub spłacenie długów, jeśli tak
OdpowiedzUsuńmożesz skontaktować się z firmą pożyczkową, która pomogła mi z moją pożyczką w wysokości 50000 USD, możesz skontaktować się z nią pod adresem renzzgodfrey70@gmail.com w celu uzyskania pożyczki lub wysłać SMS-a na numer: +2349033667873 lub
WhatsApp nas dzisiaj.